„BAMBINO”

1
1375

„Uczę się Szczecina” – odpowiadam na pytania znajomych i przyjaciół, jak mi tam jest na krańcu Polski. Po 20 latach mieszkania w Lublinie osiadłem z woli przełożonych tutaj. Zacząłem więc pytać przyjaciół o ich znajomych ze Szczecina i jak można poznać tę część kraju, gdzie wcześniej byłem dosłownie trzy razy. Choć pochodzę z Poznania i trochę historię tej części Pomorza znałem, ale to nie to samo, „uczenie się miasta i ludzi teraz”.

Paweł Krysiak, dziś szef Wyborczej w Lublinie, sam mieszkający w Gorzowie Wielkopolskim, od razu mi powiedział: Inga Iwasiów „Bambino”. I dał mi tę książkę, z osobistą dedykacją, w prezencie na pożegnanie z Lublinem. Pamiętam autorkę z Nagrody Nike i także z jej tekstów, które wcześniej czytywałem. Bar Bambino, gromadzący tych młodych, którzy tutaj przyjechali z różnych krańców dzisiejszej i przedwojennej Polski. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat pokazane ich losy. Wydawałoby się, że miejsce, czyli Szczecin jest w tej historii najważniejsze. Lecz ja myślę, że czas, który zmienia ludzi. To oni, poddani przemianom idącym z upływem czasu, pokazują, że życie, które wydawało się, że mają w swoich rękach, jednak im się wymyka. Dlaczego? Wykorzenienie, nie zakorzenieni, chyba nie.

Iwasiów pisze w pewnym momencie: „Mają z sobą coś wspólnego: nie mają tu, w mieście, rodzin. Uklepują swoje życie, stykając się naskórkami z ludźmi stąd, zawierają przymierza, składają przysięgi. Są jednym z węzełków, które można próbować rozsupłać. Każde z nich wewnątrz, w sobie. Oni pomiędzy sobą. Oni z innymi ludźmi. Oni i ci, których pozostawili. Ludzie są jak węzełki: nie wiadomo, co się w nie zbierze i czy dadzą się rozplątać. Kto myśli, że można z tego zrobić mit lub sagę, jest w błędzie. Węzełki są węzełki. Ni mniej, ni więcej. Węzełki…”

Powieść ta pokazuje a właściwie uchwyciła z autorką czas, który nie wiadomo jak upłynął w życiu bohaterów. „Nie ma ich winy w tym, że nie stworzyli rodzin idealnych. Anna obchodzi na palcach kanapę z pochrapującym mężem. Ula nie dostaje listów. Marysia przesypia każdą wolną chwilę. Janek przestał mieć wątpliwości, nie pozwala się wprowadzić kolejnej kobiecie do urządzonego bez gustu mieszkania, rozrzucać po nim zarodków niechęci. Gdyby się sprężyli, naprężyli te luźne sznurki. Gdyby patrzeć na nich pod innym kątem. Dobrze by im szło, gdyby się postarali, albo gdyby użyć w opisie różowych okularów. Tak to tak. Mieli zamiar być szczęśliwi”.

Czy mieszkający tu ludzie są szczęśliwi ? Będę się przyglądał. Będę się ich uczył i ich poznawał. Jest na to trochę czasu. A nowa fala pandemii pewnie zmieni nas wszystkich. Jak – to się okaże. Ale w tym już i ja będę uczestniczył.

A tak w ogóle ciekawe, czy bar Bambino istniał naprawdę w Szczecinie ?

Tomasz Dostatni OP

Zza bramy klasztoru – Szczecin

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here