Wybory, wybory i po wyborach.

0
755

I stało się to, co stać się miało. Andrzej Duda został wybrany na kolejną kadencję.

Czy to dobrze dla Polski? Nie, to w najlepszym razie będzie kolejne pięć lat
słabego prezydenta, a w najgorszym – kontynuacja destrukcji demokratycznego państwa prawa. I choć wyborów tych nikt poważny nie może uznać za równe i fair dla wszystkich kandydatów, to należy się z wynikami pogodzić. Trudno, tak się stało i można nad tym ubolewać czy płakać, ale do niczego to nie doprowadzi. Lepiej zatem zastanowić się, co dalej i co zrobić, aby jednak wybory dawało się wygrywać z PiSem.

I tu pojawia się ogromnie pozytywna informacja – kompleksowe badania
struktury społecznej wyborców i ich preferencji. A te są dla PiSu, a przynajmniej powinny być, niepokojące. Otóż wyraźnie widać podział społeczny. Andrzej Duda wygrał dzięki głosom niewykształconych mieszkańców wsi i małych miasteczek z wschodnich regionów Polski. To fakt, a z faktami niemądrze jest dyskutować.
Głupsze jest tylko atakowanie tych ludzi za ich pochodzenie terytorialne
i „klasowe“ czy też braki w wykształceniu. Otóż mają oni prawo do swojego
wyboru, tak jak każdy. I są na tyle racjonalni, że głosują na tych, którzy
ewidentnie starają się ich doceniać i im pomóc. Czy szczerze i czy sensownie, to inna kwestia. Jednak fakt pozostaje faktem – PiS stara się być partią „ludową“, a reszta opozycji na czele z PO za wszelką cenę pozuje na elitarność, co być może fajnie wygląda w TVN, ale całkowicie nie przemawia do zwykłego Kowalskiego.

Ale nie ma co tracić nadziei, tylko warto wyciągać wnioski. Czy PiS ma szansę na pozyskanie inteligentnych ludzi z miast? Młodych? Wykształconych? Otwartych na świat? A niby jak? Swoim katolickim konserwatyzmem? A może niechęcią do różnych „obcych“? Czy wreszcie paździerzowym patriotyzmem? Nawet swoim jawnym antyekologizmem wkurza współczesną młodzież. Dlatego, jak sądzę, będzie mu niezwykle trudno pozyskać w tym elektoracie głosy, a wręcz wydaje się to niemożliwe. Co więcej, ta część społeczeństwa będzie rosła wraz z rozwojem Polski.

Cóż zatem pozostaje opozycji? Czekać? Absolutnie nie. Powinna ona raczej
skupić się na „odbiciu“ PiSowi mieszkańców mniejszych miejscowości i wsi. To możliwe i banalnie proste rozwiązanie, choć niełatwe. Przede wszystkim warto zastanowić się wreszcie nad kompleksowym i spójnym programem. Takim, który będzie jasny, prosty, ale nie prostacko konkurujący na wysokość socjalu. Nie ma wyborów w najbliższym czasie, są pieniądze z subwencji – może warto wreszcie wykorzystać je na porządny, profesjonalny think-tank? Po drugie – trzeba autentycznie i szczerze zainteresować się problemami tych ludzi. Tam, w terenie, jak to się mówi „na dole“ – a nie w telewizji. Oni jej nie oglądają, a jeśli nawet to albo nie rozumieją wyimaginowanego dla nich tematu praworządności czy jakichś sądów lub trybunału. I nie można do nich mieć pretensji, po prostu mają prawo nie mieć takiej wiedzy albo się tym nie interesować. Dlatego zaganianie erystyczne w telewizji jakiegoś posła Janusza Kowalskiego do kąta nie ma żadnego znaczenia poza samozadowoleniem zaganiającego oraz naturalnej opozycyjnej publiczności takiego spektaklu. Tym się nowych głosów nie zdobędzie.

Trzeba zakasać rękawy, ruszyć do wsi, miasteczek, na wschód. Rozmawiać
z ludźmi, słuchać i słyszeć, co jest dla nich ważne i zbudować jasny przekaz
programowy. Oni oczekują autentycznego zainteresowania i pochylenia się nad ich sprawami, a nie nabijania się z braków edukacyjnych. Jeśli opozycja nie wie, jak to zrobić, to niech zapyta panią poseł Elżbietę Łukacijewską z Cisnej na Podkarpaciu.

Wszystko jest do zrobienia, także wygranie na wschodzie z PiSem, ale nie ma dróg na skróty.

Aleksander Buwelski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here