Idą wybory… sztabowcy układają programy. Także programy dla kobiet. No i tu pojawia się problem. Bo najczęściej okazuje się, że programy dla kobiet to programy dla dzieci, dla starszych, dla rodziny. A co dla kobiet?
Od dwóch lat, od czasu Czarnego Protestu i wszystkich następnych – tyle ich było, że wymieniać wszystkie trudno… a więc od ponad dwóch lat tzw. „kwestie kobiece” to gorący temat debat sejmowych i obywatelskich oraz ulicznych akcji protestacyjnych. Trudno sobie wyobrazić jakiś program wyborczy bez uwzględnienia w nim propozycji działań związanych z kobietami i dla kobiet. Kobiety zyskały podmiotowość wyborczą – zarówno tą wyrażającą się w świadomości obywatelskiego zaangażowania, jak i tą świadomość tego, że ich potrzeby muszą znaleźć miejsce w wyborczych propozycjach oraz muszą mieć swoich politycznych reprezentantów. Ale czy polityczni liderzy wiedzą czego chcą kobiety?
Okazuje się, że w wyobrażeniach kandydatów i kandydatek kobiety – jak zawsze – chcą np. żłobków i przedszkoli. I to każdy z kandydatów/ek jest w stanie – jak zawsze – obiecać. Bardziej prospołeczni kandydaci mówią jeszcze o domach i całym systemie opieki dla osób starszych i zależnych. Żeby kobietom łatwiej było się opiekować. Wychodzi na to, że mężczyźni nie mają dzieci, a także nie opiekują się osobami chorymi i starszymi. Jednym słowem mężczyzna jest mężczyzną i może sobie od swoich politycznych kandydatów oczekiwać nowego stadionu, nowej hali sportowej, basenu, motocrossu itd. Natomiast w programach dla kobiet są żłobki, przedszkola i domy opieki. Dziwne? Ależ skąd – oczywiste. W programach DLA KOBIET są jeszcze domy samotnej matki, domy dla ofiar przemocy i place zabaw dla dzieci.
No i okazuje się, że Potwór Gender nie umarł, ale objawia się właśnie w programach wyborczych, które z jednej strony odpowiadają na potrzeby społeczne, a z drugiej strony je utrwalają. Bo skoro urlopy macierzyńskie i wychowawcze biorą kobiety, to w zasadzie oczywistym jest, że to one będą potrzebowały obniżonych progów i równych chodników do jazdy z wózkiem. I to one będą szukały żłobków i przedszkoli. Dla dzieci, ale też dla siebie – żeby wrócić na uczelnię lub do pracy, i dla rodziny, żeby dołożyć się do czynszu czy kredytu. I skoro niealimentacja to w zasadzie niemal w całości problem niepłacących ojców, to konsekwencją tego jest sytuacja, w której to kobiety potrzebują wsparcia i Domów Samotnej Matki. Podobnie z ofiarami przemocy domowej. To mężczyźni biją, a kobiety uciekają – do Domów dla Ofiar (Kobiet) Przemocy Domowej.
A jak wyglądałby program wyborczy dla kobiet? Taki, który z jednej strony odpowiadałby na potrzeby kobiet, a z drugiej nie utrwalał stereotypów i de facto dyskryminacji w politykach miejskich? To dobre pytanie. Macie jakieś propozycje?