W Starym Kinie „Delfin”

0
1687
Wojciech Hawryszuk P1050981

Ludzie mówią, że przydałby się obiekt kulturalny, a konkretnie dawne kino „Delfin”. Minęło 14 lat od chwili kiedy po raz ostatni wyświetlono film w kinie „Delfin”. Pod koniec swej działalności było to raczej zwykłe kino. Wcześniej – „Delfin” miał ambicje być kinem studyjnym, z bardziej wyrafinowanym repertuarem. Kino Delfin niemalże zaciszne, może do nas wrócić.

Rok 1909; dla czystego sportu, tak żeby sprawdzić jaką setną rocznicę można by zorganizować czyli obejść w 2009 roku wykonałem nieskomplikowaną internetową kwerendę >>Szczecin 1909 i Enter<<. Pierwsze co się nasunęło, to 100 rocznica nieprzerwanej działalności kina „Pionier” – tak się nazywało przedwojenne kino „Helios” już po wojnie. Okazało się kilka lat temu, że właściwie kino „Helios/Pionier” jest jeszcze starsze. W 1909 powstał budynek Giełdy Szczecińskiej (aktualnie siedziba Teatru Kana), Dużo się działo w Szczecinie na przełomie wieków – aż się prosił o wykonanie, opracowanie Program Rocznic Nieprzypadkowych acz Pełnych; ni z tego, ni z owego – zacząć można było nawet od roku 1909. W tym roku na lotnisku na Krzekowie wylądował jeden z braci Wright (Orwille?) w ramach poszukiwania terenu pod budowę fabryki samolotów (byliśmy blisko) albo tylko zaledwie – licencyjny samolot Wrigtów pilotowany przez niemieckiego pilota. Zakończono budowę kościoła p/w Św.Wojciecha i nowego Mostu Kłodnego. Wydano pierwszy kompletny „spis inwentarza” kultury materialnej regionu szczecińskiego. „Die Bau- und Kunstdenkmler des Regierungsbezirks Stettin.” Reprint w 100 rocznicę wydania tego spisu byłby rarytasem bibliofilskim i dziełem pomocnym w pracy muzealników.

Kiedyś obejrzałem kilka urywków filmów czarnobiałych sprzed blisko 100 lat, i wiem że chciałbym wszcząć poszukiwania kolejnych kawałków, zatopić się w archeologii celuloidowej; film nie musi mieć narracji liniowej żeby coś opowiedział, żeby wzbudził emocje. Te skrawki filmowe łączył zmysł graficzny, kompozycja, którą utrwalił na taśmie nieznany operator w Ameryce Południowej.

W poszukiwaniu tych filmowych skrawków, mniejszych i dłuższych, doszedłem do festiwalu starych kin; pomysł taki zgłosiłem w najdłużej i nieprzerwanie działającym kinie świata w Szczecinie (są starsze kina na świecie ale bądź działały z większymi przerwami, bądź też zmieniły przeznaczenie – mieszczą się w nich np. muzea filmowe) ale jakoś nie było nam ze Stasiem po drodze. Jednym z elementów programu „festiwalu starych kin całego świata” może być przegląd pierwszych filmów wyświetlanych w tych kinach czyli festiwal filmów stuletnich. Chętnie zobaczyłbym filmy o tych kinach, opowieści o kiniarzach, rodzinach kiniarzy. Nazwa „stare kino” jest rdzennie polska i pokoleniom Polaków, telewidzów – doprecyzujmy, kojarzy się z interesującym cyklem prowadzonym przez Stanisława Janickiego „W starym kinie”, z nieśmiertelną starą, komunistyczną – a jakże czołówką

Jednym z pomysłów dla zwróconego społeczeństwu kina „Delfin” – to Światowy Festiwal Filmów Stuletnich lub Festiwal Najstarszych Kin Świata; co roku powstawały nowe filmy więc o repertuar nie ma co się martwić. Wikipedia odnotowuje kilka (kompletnych) filmów w każdym kraju, które powstały jeszcze w XIX wieku. Należy spytać o te filmy w ambasadach, zrzeszeniach twórców, małych muzeach filmopwych, NGO-sach, Bibliotece Kongresu. Z pewności istnieją różne zbiory filmów i ich fragmentów.

Potrzebni są nam ludzie otwartego świata; kasety, telewizja, kino domowe to nie kino, podobnie jak kino kukurydziane kinem nie jest – mówiąc eufeministycznie – jest „przebodźcowane”. Kino, radio, które mówi, książka, pobudzają wyobraźnię. Stawiają pytania, ale odpowiadają zaledwie na część z nich, każą poszukiwać odpowiedzi.

Dla kogo przeznaczymy te pieniądze, kto będzie korzystał z kina Delfin, te społeczne pieniądze które można przeznaczyć na drogi i inne społeczne potrzeby? Korzystać będą ludzie. Chodzi m.in o nas, kolegów Duble J, K., którzy lubią oglądać stare filmy. Ja z moją żoną też chcemy wracać do swojej młodości, chcemy się dobrze czuć w naszej ojczyźnie, miło spędzać czas. Nie jesteśmy marginesem, któremu wystarcza noclegownia i nie chcemy kurczowo trzymać się życia. Pracowaliśmy na szacunek 40 i więcej lat. Chcemy żyć, potrzebne jest nam choćby dobre, nasze kino. Jeżeli jakiś adwersarz powie – mają UTW, to wystarczy. Dosyć. Jeżeli tak powie, to są jakieś lokalne szczecińskie normy czy tylko widzimisię?

Pewien stolarz z Krakowa, Waldemar Domański z Krakowa, poszukiwał autorów piosenki „Kto ukradł kiszkę” lub podobnego w klimacie przeboju polonijnego albo krajowego zapomnianego chwilowo jeno. Z tych poszukiań wzieło się dzieło życia krakowskiego stolarza czyli „Biblioteka polskiej piosenki”, gdzie gromadzone są informacje o piosenkach i ich twórcach. I piosenki. Bo to się zwykle tak zaczyna…

Projekt „Kino Delfin” czy też „W Starym Kinie” to projekt uniwersalny; oto mamy w centrum multimedialny ośrodek kultury czyli kino, może kameralną salę koncertową oraz salę konferencyjną i wykładową. Przytulimy UTW także zarówno. Jak by na pomysły repertuarowe i kreatywne związane z Kinem Delfin nie patrzeć, to będziemy chcieli stworzyć miejsce gdzie zostaną przypomniane emocje tysięcy ludzi sprzed stu lat związane z początkami filmu. Podzielimy się z publicznoscią efektami „wykopalisk” filmowych, kinowych. Jak ważny jest film w życiu młodych twórców świadczą produkcje szczecińskie. Możliwe również dzięki nowym technologiom. Stare kino „Delfin” będzie otwarte, dosłownie i w przenośni. Rzadko kiedy tworzy się budynki, wykonuje adaptacje z myślą o osobach starszych, możemy to dla nich zrobić. Będzie to kino dostępne z parteru. Podziały – starzy/młodzi są zbyteczne, niepotrzebne,; Akademia Sztuki, Liceum plastyczne, poloniści, kinomani potrzebują takiej „biblioteki filmowej”, to również propozycja dla szkół niemieckich. Ośrodek zajmujący się „starym kinem” wyróżni Szczecin na kulturalnej mapie Europy. Czy zdążymy do wyborów – chyba raczej nie. Ale możemy przecież zacząć, robimy to wszakże dla siebie.

Cykle programowe o charakterze edukacyjnym – choć nie tylko – opracowywane i prezentowane w SKD można powtarzać w nowoczesnych kinach Szczecinka, Stargardu, Białogardu, Kołobrzegu. Taka szeroka współpraca z zachodniopomorskimi instytucjami kultury i, utworzenie fakultetu filmowego na wysokim poziomie, to rzecz warta zachodu. Szczecinowi brakuje obecności w sieci wydarzeń międzynarodowych. Mimo wieloletnich starań promocyjnych, związanych choćby z obecnością starych żaglowców i koncertami Radia ESKA, turystów nie przybywa, podobnie jak molojeckiej sławy .

Powoływać oddzielną instytucję dla starych filmów i dla starych ludzi, czyż nie jest to rozrzutność? Odpowiadam krótko: nie jest. A co takiego zrobiliśmy specjalnie dedykowanego osobom starszych? Nawet ławek brakuje pod platanami na Jasnych Błoniach i emeryci są grilowani w pełnym słońcu; że ptaki i tak dalej – to trzeba zrobić daszek, żeby nie było tak dalej. Nie ma również zbyt wielu ławek na Cmentarzu Centralnym, a przecież to jedna z najważniejszych ofert turystycznych i cel wypraw – często codziennych – osób starszych.

Wróćmy do kina. Szczecinowi brakuje obecności w sieci wydarzeń, mimo że miasto powstało i rozwinęło się na ważnym szlaku handlowym. Brakuje Szczecinowi spektakularnego sukcesu w odpowiedniej skali. Brakuje obecności gwiazdy filmowej powiedzmy Jasona Statham’a, który może okazać się miłośnikiem starych filmów i ma zacny zbiór filmów na celuloidzie. Spotkanie kiniarzy powinno się wiązać z prezentacją – jak już wspomnieliśmy – starych filmów; filmów pokazujący świat, który zniknął. Którego nie ma. Ale z równym zainteresowaniem obejrzałbym opowieść o tych starych kinach, które jednak są i działają. Tak jak nasze.

To my dla Jasona Statham’a będziemy budować kino i wydawać pieniądze publiczne, których nam brakuje na chodniki w centrum Szczecina? Po pierwsze, zbudujemy to kino dla siebie a nie Jasona, a po drugie to „Transporter” zrobi nam uprzejmość jeżeli przyjedzie do Szczecina, i wreszcie po trzecie, to szczecińskie chodniki czekają na naprawę lub budowę ponad 50 lat. A czasem czas oczekiwania na remont sięga 70-ciu lat, więc nie ma o co kruszyć kopii. I oryginałów.

Potrzebujemy, My’65+ – „srebrnego ekranu” na którym pojawią się stare westerny, a oksydowane lufy coltów będą lśniły błękitem w świetle księżyca. Teraz właśnie Brudny Harry przytrzymuje mnie przy ekranie, jest 0.00. Czy może być coś większego niż Magnum – owszem, prawie trzymetrowa strzelba na harpuny. Jest 0.36, kończę z Brudnym Harrym, ale z pewnością nie jeden raz mnie uwiedzie. A jak będzie wyglądał Brudny Harry na wielkim ekranie? Nie widziałem nigdy Clinta na Wielkim Ekranie; mam za to przed oczami Steva McQuina w niewiędnącym obrazie „Bulitt”

Mnie swego czasu uwiodły wielkie ekrany kin warszawskich, które niemalże regularnie odwiedzałem, głównie w śródmieściu „Atlantic” , „Relaks” (z tego kina zapamiętałem „Tylko dla orłów”). Stare Kino „Delfin” jest kinem zacisznym i oby nigdy nie stało się kinem kukurydzianym. Znikły w Szczecinie kina małe, lokalne, „Promień”, Derby”, Bałtyk”, „Ogrodowe”, „Kosmos”, „Colosseum”, „Przyjaźń”, które było miejscem zniknięcia całej ściany w sali projekcyjnej i postania trzeciego kina prawie ogrodowego w Szczecinie; powiedzmy nie dziwota (a może i dziwota); ale nikt się też nie przejął, że znikły klasyczne kina studyjne „Trans” i „Kontrasty” – bardzo dobre w swoim czasie. Został na szczęście „Zamek”. W pewnym sensie kino „Zamek” zostało – na nieszczęście. Z tego prostego względu, że uznano, że nie ma problemu w tym temacie. I jest jeszcze przecież kino „Pionier”, najstarsze kino świata. I nic już więcej nie potrzeba. A może potrzeba. Ludzie z „Konfrontacji” nie umarli, nie umarli kinomani z kin studyjnych.

A ja chciałbym instytucji poszukującej, kształcącej, prowadzącej wymianę repertuarową z całym kinowym, filmowym światem. Nie dyskutuję z polityką repertuarową kolegów kiniarzy szczecińskich. Chciałbym, tak jak polskie piosenki zamarzyły się pewnemu Stolarzowi z Krakowa, obejrzeć jeszcze raz na dużym ekranie, Braci Marx, „5 mężów pani Lizy”, „Dodeska Den”, „Siedmiu Samurajów”, „Planetę dzieci”, rosyjską wersję „Wojny i Pokoju”, „Gospodarza Stadniny”, „Gwiazdy na czapkach”, „Przyjacieli”, Trylogię Hoffamana/Sienkiewicza, dokumentu o festiwalu Woodstok, „Dzień Apokalipsy”, „Trąd”, „Alarm w parku strzykawek”, „Love story” czy też „Przeminęło z Wiatrem”.

Szczecin, przy ul. Kaszubskiej 12, 3 marca 2018 roku

PS. Ford Mustang z filmu „Bullitt” został odnaleziony * Film został wyświetlony po raz pierwszy 50 lat temu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here