Prezydencki podpis pod tzw. ustawą wywózkową, czyli polska wersja „herezji doketyzmu”. Ustawa, przypomnijmy, wprowadza mechanizm tzw. push-backów, czyli odpychania na drugą stronę granicy osób, które przekroczył ją nielegalnie – nawet, jeśli chcą złożyć wnioski o status uchodźcy (co jest sprzeczne z Konwencją Genewską).
W proroctwach Izajasza, ale także w Talmudzie odnajdujemy zapowiedzi nadejścia Mesjasza ubogiego i nierozpoznanego. Talmud mówi o cierpiącym i utajonym Mesjaszu u bram Rzymu, który pozostaje pośród chorych i zapomnianych czeka na rozpoznanie.
Dziś czytana była w kościołach Ewangelia o ubogim i niewidomym Bartymeuszu (synu Tymeusza), który żebrał u bram Jerycha. Przy niej dochodzi do wzajemnego rozpoznania. Żebrak Bartymeusz i żebrak Mesjasz, który jest nierozpoznany w potrzebujących: „Oto stoję u drzwi i pukam” (Ap 3, 20). Oto stoję u drzwi domu, który nazywa się Polska!
Jednak nie otwierają, bo tu panuje tylko pozorne chrześcijaństwo, zarażone „herezją doketyzmu”- herezją, która uznaje pozorne człowieczeństwo Chrystusa.
Niedzielne przyjmowanie Eucharystii jest puste i będzie naszym oskarżycielem na Sądzie Ostatecznym, jeśli nie mamy świadomości tego, o czym kiedyś mówił Benedykt XVI, że „miłość bliźniego, troska o sprawiedliwość i o biednych to nie tyle tematy moralności społecznej, ile raczej wyraz sakramentalnego pojmowania moralności chrześcijańskiej”. Obojętność wobec kryzysu humanitarnego na granicy jest niedopełnieniem Eucharystii, jest zdradą jej dalszego celebrowania w „sakramencie ubogiego”, jak zauważa św. Jan Chryzostom: „skosztowałeś Krwi Pana, a nie zauważasz nawet swego brata. Znieważasz ten stół, jeśli nie uznajesz za godnego udziału w twoim pożywieniu tego brata, który był godny zasiadać przy tym samym stole Pana. Bóg uwolnił cię od wszystkich grzechów i zaprosił do swego stołu, a ty nawet wtedy nie stałeś się bardziej miłosierny” (w. KKK, p. 1397).
Jeśli uchodźcy na granicy są dla nas tylko pozornymi ludźmi, to pozorny jest również Chrystus w Eucharystii.
Ksiądz Halik w książce „Drzewo ma jeszcze nadzieję”, dobrze opisał tę powszechną w Polsce „herezję doketyzmu” Zdobądźmy się na śmiałe porównanie. Zgodnie z nauką Kościoła chleb eucharystyczny reprezentuje (uobecnia) Chrystusa, „jest” Chrystusem, nie przestając być chlebem (nawet sakramentalny charakter Eucharystii trwa jedynie dopóty, dopóki Eucharystia posiada widzialną postać pokarmu), a człowiek-Jezus reprezentuje Boga i „jest Bogiem”, nie przestając ani na moment być w pełni i rzeczywiście człowiekiem. Podobnie Chrystus „jest” w ubogim, chociaż ubogi nie przestał być dla nas nade wszystko naszym ludzkim bliźnim; gdybyśmy dla samej pobożności przestali być jedynie „przedmiotem” naszej opieki charytatywnej jako „dzieła godnego uznania”, zaś jego konkretne człowieczeństwo byłoby dla nas tylko przezroczystą szybą, przez którą patrzymy na Chrystusa, a nie już na konkretnego człowieka, byłaby to swego rodzaju „herezja doketyzmu”.
Tu, w Polsce nie wierzy się, że na granicy polsko-białoruskiej jest prawdziwy człowiek. W publicznych mediach mami się ludzi, że tam koczują pozorne dzieci, pozorne kobiety, pozorni mężczyźni – nie ludzie, lecz białoruska prowokacja. Uchodźcy na naszej wschodniej granicy nie mają prawdziwych twarzy, historii, leków i marzeń. Nasi rządzący i ich media ogołocili, odarli tych ludzi z człowieczeństwa. To tylko problem nielegalnych emigrantów. Problem nie czuje, nie krwawi, nie umiera…
Polska odmiana doketyzmu. Tu prawdziwe chrześcijaństwo jest ciągle kwestią przyszłości.
o. Maciej Biskup OP