W polityce trzeba mieć grubszą skórę

0
912

Polityka to nie jest zawód dla delikatnych. Przekonali się o tym Jarosław i Lech Kaczyńscy, kiedy po nazwaniu ich przez berliński dziennik „Die Tageszeitung” w czerwcu 2006 roku „polskimi kartoflami”. Prezydent Lech Kaczyński uznał, że publikacja „przekracza wszystkie możliwe granice i narusza wszelkie normy”, a tekst jest „haniebny i ” łajdacki” a ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz nazwał artykuł „obrzydliwym”. Warszawska prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie publicznego znieważenia prezydenta RP i zwróciła się do strony niemieckiej o przesłuchanie trzech niemieckich dziennikarzy. Groziła im kara do 3 lat więzienia. Niemieckie władze stwierdziły wówczas, że „wolność prasy jest dobrem wysokiej rangi i działania przeciwko niej nie są ze względu na konstytucję możliwe” i odmówiły udzielenia pomocy w postępowaniu. Efekt – międzynarodowa kompromitacja, bo sprawa cieszyła się żywym zainteresowaniem światowej opinii publicznej.

„Dobra zmiana” nie wyciągnęła z tej historii żadnych wniosków. W jednym z komentarzy na Facebook popularny autor powieści kryminalnych Jakub Żulczyk nazwał prezydenta Andrzeja Dudę „debilem”. Warszawska prokuratura uznała, że wymaga to interwencji i skierowała do sądu akt oskarżenia o znieważenie głowy państwa. Szykuje się więc proces, w którym kluczowa będzie interpretacja rzeczownika: „debil. Sąd musi orzec, czy Prezydent RP jest debilem czy też nie jest. Jeśli prokuratura dowiedzie przed sądem, że nie – Jakub Żulczyk może pójść do więzienia nawet na trzy lata.

A co w sytuacji gdy sąd uzna, że używając tego zwrotu Żulczyk nie naruszył prawa? Sprawa jest ciekawa i skomplikowana. Z jednej strony debil to określenie medyczne (stan upośledzenia umysłowego w stopniu lekkim) ale z drugiej – popularny i często wykorzystywany (zamiennie z: kretyn, idiota, bałwan, baran… ) w rozmowach potocznych zwrot, oznaczający nie tyle stan umysłu krytykowanego ale negatywną ocenę jego zachowań, słów, czynów czy zaniechań. To retoryka powszechnie wykorzystywana w codziennych rozmowach. Nieprzesadnie elegancka, ale też nie uznawana za wulgarną. Jeśli przyjąć taką interpretację to Jakub Żulczyk nie obraził Prezydenta RP, ale bardzo krytycznie ocenił jego kwalifikacje do pełnienia funkcji najważniejszego polskiego urzędnika.

Podobny charakter miała przed laty sprawa sądowa, w której oskarżony był Jerzy Urban. W jednym z pierwszych numerów będącego jego własnością tygodnika „Nie” opublikowane zostało zdjęcie niekompletnie ubranej młodej damy, która bez skrępowania prezentowała tę część swojego ciała, która bywa uznawana za kluczową przy odróżnianiu dziewczynki od chłopca. Urbanowi zarzucono szerzenie pornografii, co jest prawem zabronione, ale były rzecznik prasowy rządu gen. Wojciecha Jaruzelskiego skierował proces w stronę rozważań, czy opublikowane zdjęcie jest czy nie jest pornograficzne. Pornografia, dowodził, ma na celu wywołanie skojarzeń o charakterze erotycznym, wywołanie podniecenia krótko mówiąc, a ludzi podniecają – lub nie – zdjęcia bardzo różne. Jednych ekscytuje już widok kobiecych kolan (a nikt nie domaga się przecież zakazu noszenia spódniczek nie zakrywających kolan) inni pozostają nieczuli na widok nagiej, pięknej damy bez względu na pozę, jaką przyjmuje. I Urban proces wygrał.

Jedno 'dobra zmiana” zyska dzięki tej decyzji z całą pewnością – ciągnące się miesiącami rozważania na temat ciemnych stron prezydentury Andrzeja Dudy. Na ciągnące się ku uciesze opinii publicznej dywagacje, czy urzędujący Prezydent RP zasługuje na określenie go „debilem” w popularnym znaczeniu tego słowa, czy też nie. Bez względu na ostateczny wynik sprawa będzie miała dla urzędującego Prezydenta RP katastrofalne skutki wizerunkowe. Zwłaszcza, że zainteresowała się nią już międzynarodowa opinia publiczna, co dziwne nie jest. Świat już wie.

Nadgorliwość apologetów „dobrej zmiany” może Andrzeja Dudę wiele kosztować. Jego nadgorliwi „obrońcy” zachowali się jak bejsbolista, który chcąc dowieść swojej dzielności walnął kijem nie w piłkę, ale we własną głowę. Publiczności na stadionach zawsze się taka nieporadność bardzo podoba. Ludzie częściej się śmieją, niż współczują nabitego na czole guza.

Rafał Jesswein

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here