Ktoś powie: Polska stoi poezją, czy szerzej literaturą. Bo kilka Nagród Nobla w tej dziedzinie mamy. Mamy my, Polacy. Niekoniecznie ja, ty, czy ona. Bo Sienkiewicz, bo Reymont, Miłosz, Szymborska, Tokarczuk. Może ktoś jeszcze by doliczył Isaaca Bashevisa Singera, ale on nie pisał po polsku. No i jeszcze jest ten noblista z dowcipu Słonimskiego: Mec Czeszer, pierwszy Polak pochodzenia mojżeszowego, który dostał literacką nagrodę Nobla: ożenił się z wdową po Reymoncie.
Dziś czytam wiersze księdza Alfreda Wierzbickiego, profesora i poety. Dziś wielu jest profesorów i wielu poetów. Ksiądz Wierzbicki, odważny człowiek, mówi to co myśli, a że często myśli słusznie, to dostaje po głowie i to częściej od swoich niż od innych. Ale taki los tych, co myślą, a nie zawsze taki los profesorów, bo oni, przynajmniej niektórzy, nie zawsze myślą.
Wydawnictwo Znak wydało właśnie wiersze księdza profesora. „Stąd i stamtąd”. Nie będę ukrywał, że znam Alfreda od lat i że się przyjaźnimy. A to tylko dlatego piszę, że znam go i jako poetę. I cenię. Subtelny, czasami lapidarny. Tomik najnowszy czyta się dobrze w czasie jesiennym i adwentowym. Tak ów kościelny początek roku zawsze sprzyja poezji. Bo patronem tego czasu jest wielki żydowski poeta Starego Testamentu prorok Izajasz. W jego czasach nie dawano Nobla. Lecz on jest czytany bardziej, niż niejeden noblista. Prorok Izajasz poeta mesjański. Bo zapowiadał przyjście tego, na którego Żydzi czekają, a chrześcijanie czekają na Jego ponowne pojawienie się.
Alfred napisze, dosłownie cztery wersy:
„JESIEŃ dmucha w twarz
Jak się pozbierać ?
Jak zatrzymać liście
i uciekające kolory ?”
I jeszcze jeden fragment.
ADWENTOWE ZORZE
„po wichurze i ciemnym deszczu
nie wszystko stracone
uwierające ziarno wiary
nie wiem dokąd iść
powtarzam słowa usłyszane
we śnie na zgromadzeniu
pod walczącymi flagami
trzeba być z tymi których biją”.
Tomasz Dostatni OP – Zza bramy klasztoru – Szczecin