To nie Miasto Szczecin wybuduje ten pomnik – rozmowa z Krzysztofem Soską, wiceprezydentem Szczecina.

2
1717
youtube

Od wielu lat trwa w Szczecinie ożywiona dyskusja na temat form upamiętnienia obywateli naszego miasta narodowości żydowskiej, deportowanych w lutym 1940 roku do gett i obozów na Lubelszczyźnie. Z 1107 osób wysłanych na śmierć tylko dlatego, że byli Żydami, przeżyło kilkanaście. Znamy nazwiska 12 z nich. To epizod z historii Szczecina mało znany mieszkańcom miasta. Pojawia się zarzut, że władze współczesnego Szczecina nie są, mówiąc najłagodniej, zwolennikami budowy monumentu, upamiętniającego tę zbrodnię.

– To zarzut niesprawiedliwy i nieuzasadniony. Byliśmy i jesteśmy otwarci na dialog i współpracę w tej sprawie. Uczestniczymy w poświęconych upamiętnieniu wydarzeń z lutego 1940 roku uroczystościach, organizowanych przez szczecińską gminę żydowską wspólnie z Towarzystwem Społeczno-Kulturalnym Żydów w Polsce. Jesteśmy w stałym kontakcie z Panią Różą Król, która jest dobrym duchem tej społeczności. Między innymi dzięki stypendium twórczemu Miasta Szczecin udało się wydać książkę dr Eryka Krasuckiego „Historia kręci drejdlem. Z dziejów (nie tylko) szczecińskich Żydów”. Biuro Architekta Miasta, we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej, przygotowuje tablicę w ramach Systemu Informacji Miejskiej, która zostanie niebawem ustawiona obok muru stanowiącego pozostałość szczecińskiej Synagogi, spalonej przez bojówki nazistowskie w czasie Nocy Kryształowej z 9 na 10 listopada 1938 roku. Przypomni ona również o deportacji szczecińskich Żydów do gett w Lublinie, Piaskach, Bełżcu i Głusku. Miasto zawsze było otwarte na ideę upamiętnienia tragedii szczecińskich Żydów, deportowanych stąd zimą 1940 roku. Nie wydaje mi się natomiast, by to Miasto Szczecin miało być inicjatorem budowy takiego monumentu.

Dlaczego?

– Z dwóch powodów. Po pierwsze ze względów formalnych. Ani rada miasta, ani prezydent w tego typu przypadkach nie są inicjatorami budowy pomników czy umieszczania w przestrzeni publicznej innych form upamiętnienia osób, wydarzeń czy idei. Z tego typu inicjatywami występują zazwyczaj organizacje społeczne, stowarzyszenia, instytucje czy grupy obywateli. Nie jest zadaniem władz miasta rozstrzyganie, jaki pomnik powinien się w mieście pojawić a jaki nie. Jest natomiast naszym obowiązkiem przeprowadzenie w przypadku złożenia wniosku w tej sprawie wymaganych prawem procedur, w tym przedłożenie projektu uchwały radzie miasta, która musi wyrazić zgodę na postawienie nowego pomnika. Takie jest obowiązujące w tym zakresie prawo. Przy każdej tego typu inicjatywie wspieramy organizatorów takich akcji zarówno w przebrnięciu przez biurokratyczne procedury jak i – w miarę naszych możliwości – w ich dofinansowaniu.

Nikt nie zwrócił się do Prezydenta Szczecina czy Rady Miasta Szczecin z wnioskiem w tej sprawie ?

– Jak dotąd nie. Mówiło się o tym, dyskutowało, ale nie skierowano do nas formalnego wniosku. Ale to formalny aspekt tej sprawy. Istotniejszy jest powód drugi. Rozmawiamy o tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w niemieckim Szczecinie, z którego władze hitlerowskich Niemiec, kierując się zbrodniczą nazistowską ideologią, wysłały na śmierć swoich niemieckich współobywateli narodowości żydowskiej. Ten kontekst stawia władze polskiego Szczecina w bardzo specyficznej sytuacji. Z jednej strony mamy do czynienia z dramatycznymi wydarzeniami, które powinny być upamiętnione z oczywistych powodów, z drugiej jednak mamy obowiązek dbania o prawdę historyczną, o zgodny z faktami przekaz, kierowany zwłaszcza do młodzieży czy gości naszego miasta mających ograniczoną wiedzę historyczną. Każdy pomnik to nie tylko forma hołdu, czci, przejaw pamięci, ale także przekaz istotny – zdaniem inicjatorów – dla współczesnych. To źródło informacji dla młodzieży. To jedna z form promocji postaw i idei pożądanych ale też przestroga przed historycznymi błędami. W tym przypadku musimy dołożyć wszelkich starań, by uniknąć fałszujących historię uproszczeń czy uogólnień – takich, jakie wynikają na przykład z nieprawdziwego z punktu widzenia historyka, a niesprawiedliwego dla Polski i Polaków sformułowania o „polskich obozach koncentracyjnych”. Ludzie pamiętający wojnę albo ci, którzy mają na temat historii II Wojny Światowej szerszą wiedzę, mają świadomość krzywdzącego Polskę fałszu zawartego w tej nazwie. Pomimo oficjalnych protestów, sprostowań czy wyjaśnień nadal pojawia się w światowych mediach i kształtuje światową opinię publiczną. A młodzi lub słabiej wykształceni widzowie, słuchacze czy czytelnicy mogą nie wiedzieć, że mowa nie o polskich obozach koncentracyjnych ale o obozach wybudowanych i zarządzanych przez hitlerowskie Niemcy na terenie będącej pod okupacją Polski, w których to obozów mordowano również naszych rodaków, w tym polskich Żydów.

Mówiąc w pewnym uproszczeniu musimy zadbać o to, by składający kwiaty pod tym pomnikiem wiedzieli, że choć znajduje się on w polskim Szczecinie to jednak oddają hołd ofiarom tragedii, która w najmniejszym stopniu nie obciąża Polski i Polaków. Takie są historyczne fakty.

Pięć lat temu, podczas konferencji zorganizowanej przez Książnicę Pomorską z okazji 75. rocznicy deportacji szczecińskich Żydów zapowiedział Pan wsparcie takiej inicjatywy przez Miasto sugerując, że powinni z nią wystąpić również partnerzy po stronie niemieckiej.

– Niezmiennie podtrzymuję deklarację o życzliwości dla tej inicjatywy i współpracy przy jej realizacji. Włączenie się w ten partnera niemieckiego nadal wydaje mi się bardzo uzasadnione, to kwestia historycznej odpowiedzialności i pokory sprawców wobec ofiar.

Podczas tegorocznego spotkania w Książnicy Pomorskiej Albin Majkowski, występując wówczas jako przedstawiciel szczecińskiej Gminy Żydowskiej powiedział, że Szczecin nie był i nie jest gotów na dyskusję na ten temat. „Nie dość, że dotyczy Żydów to jeszcze na dodatek niemieckich Żydów” – powiedział. Był to głos w dyskusji na temat idei wmurowania w szczecińskie chodniki Kamieni Pamięci (Stoplpersteine), na którą Miasto, jak dotąd, nie wydało zgody.

– Nie zgadzam się z tą sugestią. Mówiłem już o stałej współpracy urzędu miejskiego z organizacjami żydowskimi w Szczecinie. W ostatnich dniach przekazaliśmy zarządowi TSKŻ w Szczecinie informację, że miasto wyraża zgodę oraz wolę przeprowadzenia procedury, mającej na celu budowę pomnika. Wszelkie działania w tej sprawie chcemy podejmować w porozumieniu ze środowiskiem żydowskim. Wspólnie będziemy szukać rozwiązania. Mam nadzieję, że zyska ono aprobatę również przedwojennych mieszkańców miasta.

– To decyzja rozstrzygająca sprawę?

– Raczej zaproszenie środowisk żydowskich do podjęcia inicjatywy, złożenia formalnego wniosku i zapewnienie, że będzie on potraktowany z całą życzliwością na wszystkich etapach jego rozpatrywania. To nie jest decyzja administracyjna, raczej potwierdzenie pozytywnych intencji w tej sprawie. Taki wniosek musi zostać przetworzony na projekt uchwały Rady Miasta Szczecin i wprowadzony do porządku obrad. Działania organizacyjne będzie można rozpocząć po uzyskaniu formalnej akceptacji przez radnych. Zakres i forma tej współpracy zostaną dopiero ustalone. Raz jeszcze przypomnę – to nie Miasto Szczecin wybuduje ten pomnik. Pomnik wybudują wnioskodawcy, we współpracy z architektem miejskim. Po naszej stronie będą ustalenia dotyczące lokalizacji, dbałość o otoczenie pomnika, opieka nad nim. Pomożemy w zorganizowaniu konkursu na koncepcję i formę monumentu. Może to być konkurs międzynarodowy, ale nie jest to jeszcze rozstrzygnięte. Chcielibyśmy, aby był to obiekt znaczący nie tylko w wymiarze symbolicznym, ale również artystycznym.

Idea budowy pomnika powróciła podczas sporów, jakie towarzyszyła projektowi wmurowania w szczecińskie chodniki Kamieni Pamięci (Stolpersteine). Miasto nie wyraziło na to zgody, choć jest to międzynarodowy projekt artystyczny nie budzący wielkich kontrowersji w dziesiątkach innych miast na całym świecie.

– To dwie różne sprawy. Zgodnie z obowiązującym prawem byliśmy zobowiązani uzyskać w sprawie Kamieni Pamięci opinii Instytutu Pamięci Narodowej. To obowiązek ustawowy. IPN uznał, że zarówno forma upamiętnienia jak i treść napisów na kamieniach nie dość precyzyjnie wskazują na sprawców eksterminacji Żydów. Wśród informacji, które, zdaniem IPN, powinny być tam umieszczone, brakuje kluczowego komunikatu – informacji, że za śmierć danej osoby, w każdym z przypadków odpowiadały hitlerowskie Niemcy.

Władze Wrocławia, Słubic, Mińska Mazowieckiego, Białej Podlaskiej, Łomży, Zamościu czy Oświęcimia nie miały tych wątpliwości. Tam kamienia zostały wmurowane. W Krakowie Instytut Pamięci Narodowej zgodził się na instalację kamienia pod warunkiem uzupełnienia tekstu o zwrot: „niemiecki nazistowski KL Auschwitz”

– W międzyczasie nastąpiła zmiana prawa. Władze tych miast nie były zobowiązane do występowania o opinię Instytutu.

– Ale też stanowisko IPN nie jest dla władz miasta miejskich wiążące.

– Ale nie możemy nie brać go pod uwagę. Stolpersteine to projekt niemieckiego artysty, czytelny i jednoznacznie rozumiany na przykład w Niemczech. W Szczecinie, bez wyjaśnienia kontekstu, może budzić uzasadnione wątpliwości.

– Czym uzasadnione?

– Wracamy do punktu wyjścia: kto był ofiarą a kto zbrodniarzem i jaką w tym rolę odgrywa Polska. Czego za kilkadziesiąt lat dowie się młody człowiek, zatrzymując się przy kamieniu zainstalowanym w chodnik polskiego miasta, informującym o zamordowaniu obywatela tego miasta tylko dlatego, że był Żydem, Romem, homoseksualistą czy osobą chorą psychicznie, bo Stolpersteine upamiętniają nie tylko żydowskie ofiary hitlerowskich Niemiec. Podzielam pogląd, że miejsca pamięci nie powinny wzbudzać kontrowersji, a zaproponowana forma artystyczna nie gwarantuje tego. Te kamienie są przecież fragmentem normalnie użytkowanego chodnika. Podczas sesji rady miasta przedstawiciel IPN przypomniał, że jest w języku polskim określenie o deptaniu godności. To sformułowanie jednoznacznie negatywne. Bliższe polskiej tradycji byłyby tablice wmurowane w ściany budynków, w których żyły lub pracowały upamiętniane osoby.

Kilka lat temu część szczecińskich radnych nie zgodziła się na nadanie nowemu mostowi imienia Ludwiga Augusta Mosta, najbardziej znanego pomorskiego malarza. Szczecinianin, ale jednak Niemiec. Leszek Dobrzyński z PiS zarzucił radnym, że wyrazili zgodę na odbudowę pomnika Sediny „nie zdają sobie sprawy z czegoś takiego jak polska racja stanu”. Kwestionowano nadanie jednemu z rond imienia Hermanna Hakena… Nie obawia się Pan kontrowersji wokół idei pomnika w tych środowiskach?

– Myślę, że Szczecin jest miastem coraz bardziej otwartym, coraz lepiej rozumiejącym swoją historię. Naszym obowiązkiem jest pielęgnowanie polskiej historii tego miasta i ważnych dla Polaków wydarzeń. Jednak również ten pomnik powinien stanąć w Szczecinie po to, by młode pokolenia wiedziały o tym, że takie dramatyczne wydarzenia miały miejsce w naszym mieście w okresie niemieckim, co po raz kolejny podkreślę. By wiedziały, jak zbrodniczą ideologią był nazizm.

Chcemy wypracować taką formułę upamiętnienia, która z jednej strony będzie spełniała oczekiwania środowiska szczecińskich Żydów, z drugiej jednak będzie respektowała obawy czy wątpliwości innych środowisk, jakie przy realizacji tak złożonego projektu mogą się pojawić. Mamy obowiązek ich uwzględnienia. Jestem przekonany, że zaproponowana przez nas formuła budowy pomnika jest optymalną formą realizacji idei, sformułowanej w środowisku szczecińskich Żydów na wiele lat przed pierwszym wnioskiem dotyczącym Kamieni Pamięci.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Rafał Jesswein

Deportacja szczecińskich Żydów.

Decyzję o deportacji z Pomorza niemieckich obywateli narodowości żydowskiej podjęto 30 stycznia 1940 roku podczas narady zorganizowanej przez Reinharda Heydricha z wyższymi oficerami SS i policji z GG w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie. Dwa tygodnie później – 12 lutego 1940 r. o godzinie 20.00 – członkowie NSDAP lub SA wkroczyli do mieszkań żydowskich z nakazem natychmiastowego przygotowania się do wyjazdu na wschód. Deportowanym wolno było zabrać tylko bagaż podręczny z niezbędnymi rzeczami, natomiast wszelkiej innej własności, w tym pieniędzy, kosztowności (z wyjątkiem obrączek ślubnych i zegarków, które wolno im było zabrać), nieruchomości i wszelkich pozostawionych w nich przedmiotów musieli się zrzec pisemnie w formie już przygotowanych oświadczeń. Majątek deportowanych przejęła NSDAP. Nieruchomości zajęło miasto. Autobusy lub samochody ciężarowe przewiozły aresztowanych na Breslauer Bahnhof na Łasztowni.

Jak podał prof. Paweł Gut aresztowano tamtej nocy 1200 osób z 27 miejscowości, w tym 846 z samego Szczecina. Pokonanie 700 kilometrów, jakie dzielą Szczecin od Lublina, zajęło im aż trzy dni. Na pokonanie 180 kilometrów do Piły potrzebowali 24 godzin. Ani razu stłoczonym w nieogrzewanych wagonach IV klasy więźniom nie dano nawet wody. Zmarło w trakcie tej podróży 71 osób.

16 lutego 1940 roku podciąg z deportowanymi dotarł do Lublina. Stamtąd deportowani musieli iść do nowych miejsc pobytu pieszo, ok. 20-30 km, przy temperaturze sięgającej minus 20, momentami minus 30 stopni. W ciągu pierwszego miesiąca odnotowano około 80 zgonów ze szczecińskiego transportu.

Z protokołu Reichsvereinigung z 15 lutego 1940 roku wynika, że ze Szczecina deportowano 1025 osób. Jest to jednak lista niepełna. Rzeczywistą liczbę osób deportowanych 13 lutego 1940 ustalono na podstawie spisów wykonanych przez Judenrat w Lublinie w lutym 1941 roku. Lista zawiera nazwiska 1125 osób oraz odręczne uzupełnienia (wprowadzane do maja 1942). Po uwzględnieniu podwójnych wpisów oraz faktu, że 4 dzieci urodziło się już w Lublinie, na liście pozostają nazwiska 1107 deportowanych. Tę liczbę uznaje się za najbardziej wiarygodną.

Z deportowanych w lutym 1940 r. Żydów pomorskich wojnę przeżyło kilkanaście osób. Znamy nazwiska 12 z nich.

Więcej – https://monitorszczecinski.pl/odra-zamarzla-az-do-samego-dnia/

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here