Wybory za pasem. Obiecałem sobie, że zagłosuję na tego kandydata z opozycji, który ma większe szanse. Ale teraz wiem, że będzie to Trzaskowski, ponieważ dowiedziałem się, że docenia poglądy Spinozy.
Poczułem się źle, gdy w „Wiadomościach”, obrzydliwej pisowskiej szczujni, zaatakowali Trzaskowskiego, bo sprzyjanie idei tego filozofa jest niby karygodne. Spinoza w czasie studiów filozoficznych był jednym z moich ulubionych myślicieli.
Można było przewidzieć, że obecne władze wystąpią przeciw filozofii, bo zawsze mąciła ludziom w głowach. I wiem, dlaczego nie lubią Spinozy. Spinoza twierdził, że celem państwa jest wolność, że demokracja to władza rozumu, że jest grupa ludzi – mędrcy – którzy zawsze będą wolni. Ale większość obywateli z wolności nie skorzysta i nie zechce osiągnąć stanu wolnego. Tylko rozszerzenie wolności jest gwarancją unikania chaosu i wojny.
Czyż to nie nazbyt rewolucyjne myśli w państwie PiS?
Biedny ten Spinoza – demokrata, liberał, już za życia wyklęty. No i te słynne jego „Deus sive Natura” – Bogiem jest Natura.
Był deterministą, wątpił w powszechną swobodę woli, bo rzeczywistość ma swoje uwarunkowania. Lecz swoboda to przede wszystkim rozpoczynanie rzeczy „od siebie”. Świadomość wolności bywa ważniejsza od samej wolności, bo nic nie jest warta wolność, jeśli nie jesteśmy jej świadomi. Nie ma przeszłości i nie ma przyszłości – jest teraz. Wszystko co jest możliwe – jest. Trzeba tylko wolności.
W ten sposób można z grubsza zrozumieć, co takiego się dzieje w naszym kraju, można zrozumieć niechęć pisowskiego tłumu, który, mimo nadęcia i pompy, nie jest w stanie odszukać w sobie mędrca, a dostrzega jedynie płytkość i małość. Nie potrafi – za Spinozą – rozpocząć jakąkolwiek refleksji „od siebie”. Nie wiedzą, że wszystko co doskonałym jest – jak w Etyce rzekł Spinoza – jest trudne i unikalne.