Śmierci doświadczamy najpierw poprzez śmierć bliskich. Po ich śmierci uderza nas niedająca się niczym zapełnić pustka. Wyłania się ona z przepaści między dwiema pełniami: pełnią obecności bliskiej osoby, której już nie ma, i pełnią rzeczy i znaków, które przemawiają tak, jak by ona wciąż była obecna. Początkowo nie dostrzegamy tej pustki. Otwieramy szafę i obok naszych ubrań widzimy ubrania bliskiego, jakby miał za chwilę wrócić i wyjść z nami na spacer. Znów kroimy kilka kromek chleba za dużo, jakbyśmy nie mieli sami jeść kolacji. Potykamy się o zabawki dziecka, jakby miało ono sięgnąć po nie i znów wypełnić pokój radosnym głosem. Obecna nieobecność.
Z czasem usuwamy ubrania z szafy, nie kroimy już za dużo chleba, zabawki chowamy głęboko, by nie kłuły nas w oczy. Pustka staje się wyraźniejsza, choć może nie jest już tak boleśnie odczuwana. (…) Pustka jest nie tylko wokół nas, ale i w nas samych. Jeśli nie ma już bliskiego – żony, męża, siostry, ukochanego dziecka – to i w nas nie powinno już być wszystkich tych przeżyć, które nas z nimi wiązały. Czujemy, że zabrali oni ze sobą kawałek nas samych: naszego serca, pamięci, nadziei (…)
Z czasem rana się goi a miejsce pustki zajmuje cień, cień nieusuwalny. Ludzie, którzy stracili bardzo bliskich, żyją z cieniem, zacienieni. Nie są już tymi samymi co niegdyś, gdyż ich część pozostaje „tam”. W ich życiu z czasem pojawia się coraz więcej cieni; to znak, że sami coraz bardziej „tam” się zbliżają. (…) Im więcej cieni – jako śladów nieobecności – otacza żyjących, tym częściej myślą oni także o wyjątkowości śmierci.
Każdemu, kto myśli o własnym umieraniu, śmierć wydaje się czymś jedynym, tak jak jedynym i wyjątkowym jest dla każdego jego własne życie. Każdy sądzi, że jego śmierć będzie jakimś końcem świata. Musi jednak oswoić się z myślą, że będzie ona jedynie końcem jego świata. Być może zasmuci tylko kilku najbliższych. Świat będzie biegł swoimi torami.
prof. dr hab. Tadeusz Gadacz
„O umiejętności życia”