Jeszcze przed końcem tego roku, dziewięć miesięcy po ogłoszeniu decyzji, Niemcy otworzą pierwszy pływający terminal LNG. Pierwszy z pięciu. My będziemy upajać się zakończeniem budowy przekopu przez Mierzeję Wiślaną, którym co prawda nigdzie nie da się dopłynąć, ale dzięki któremu „skończymy całkowicie z podległością rosyjską”, jak powiedział w piątek 16 września br. w pierwszym programie Polskiego Radia, minister Marek Gróbarczyk. Niemcy będę mieli gaz do ogrzewania swoich domów, partia rządząca poczucie, że „dokopaliśmy” Rosjanom w rocznicę zbrojnej napaści ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku.
W marcu br. Niemcy ogłosiły decyzję o budowie pływających, zacumowanych na stałe w okolicy portów morskich, terminali FSRU (ang. Floating Storage Regasification Unit). To pływające jednostki, zdolne do wyładunku i regazyfikacji LNG dostarczanego przez gazowce oraz przekazywania go do lądowego systemu przesyłowego gazu. Podjęto ją w ramach przyspieszonej ścieżki decyzyjnej, uchwalonej w związku z koniecznością szybkiego uniezależnienia Niemiec od dostaw z Rosji. Zdecydowano, że jednostki zakontraktowane przez niemiecki rząd mają się pojawić koło Wilhelmshaven, w Brunsbüttel, Staade oraz Lubmin.

„Ponadto w Lubminie do końca 2022 roku budowany jest przez prywatne konsorcjum kolejny, piąty terminal FSRU.” – podał pod koniec lipca portal Gospodarka Morska. Kolejny FSRU, realizowany przez niemiecką firma ReGas GmbH w oparciu o prywatne środki konsorcjum rodzinnych firm z Niemiec, Wielkiej Brytanii i USA (ok. 100 mln EUR). Zacumowany 600 metrów od brzegu FSRU będzie przeładowywał gaz na mniejsze jednostki i przewożony do Lubmin, gdzie po regazyfikacji będzie on wprowadzany do sieci (ok. 4,5 mld metrów sześciennych rocznie). Jeśli ten ostatni plan się powiedzie dwa zacumowane na morzu terminale LNG zaczną niebawem pracować zaledwie 60 km od Świnoujścia, gdzie pełna parą pracuje jedyny w Polsce, zbudowany na lądzie Terminal LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Nie poinformowano, czyje imiona będą nosiły terminale niemieckie.
Pierwszy FSRU ma pojawić się w Niemczech do końca 2022 roku, w dziewięć miesięcy po ogłoszeniu decyzji! Dzierżawiona przez koncern energetyczny RWE jednostka „Hoegh Esperanza” (zbudowana w 2018 r., pojemność 170 000 m3) będzie mogła obsługiwać jednostki każdej wielkości, niezależnie od pływów. Rozpoczęto już prace przy gazociągu (około 30 km) i instalacji systemów niezbędnych dla połączenia pływającego terminalu z systemem energetycznym na lądzie. Ministerstwo Energii Dolnej Saksonii przekazało, że zacznie on pracować 23 grudnia br., o ile planów tych nie zakłócą niekorzystne warunki pogodowe. Wydajność statku pozwala na przyjęcie 5 mld szesc. gazu rocznie, docelowo przepustowość tej jednostki ma sięgnąć 7,5 miliarda metrów sześciennych LNG rocznie.
Dostawy gazu do Niemiec będą również kontynuowane przez terminale zagraniczne – w Rotterdamie, Zeebrugge i Dunkierce.
W Polsce również podjęto decyzję o budowie pływającego terminalu LNG. Ma powstać na Zatoce Gdańskiej. „Decyzja o budowie w przyszłości pływającego terminalu gazowego w Gdańsku jest już podjęta” – powiedział w marcu 2019 roku, a więc trzy i pół roku temu, Piotr Naimski, wówczas jeszcze pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Informacja taka przekazana została w Senacie, podczas debaty nad ustawą o ratyfikacji umowy między Polską a Danią w sprawie wspólnej realizacji projektu Baltic Pipe. Nie powiedział jednak kiedy polski FSRU miałby powstać, nie podał też żadnych szczegółów technicznych czy finansowych. Dopiero w lutym 2020 spółka GAZ-SYSTEM S.A. poinformowała, że koszt inwestycji szacowany jest na 3 mld zł, zdolności regazyfikacyjne jednostki wyniosą 4 mln m3 rocznie, przy czym w dalszej perspektywie mogą być one podwojone do 8 mld m3. Spółka zapewniała, że niezależnie od dostarczania gazu ziemnego po regazyfikacji do krajowej sieci przesyłowej gdański terminal świadczyć ma również m.in. usługi przeładunku i bunkrowania, czyli ,,tankowania” statków napędzanych gazem ziemnym.

W maju 2022 r. prezes GAZ-SYSTEM powiedział, że Spółka jest gotowa przyspieszyć prace nad projektem pływającego terminalu LNG w Gdańsku i zakończyć go w 2025, a nie – jak planowano – w 2027 roku, o ile zapadną strategiczne decyzje i spełnione zostaną pewne warunki. Mało tego: „Jeżeli na poziomie politycznym, a potem i spółek będzie wyraźna potrzeba większych przepustowości, to jesteśmy w stanie zapewnić więcej. Np. ustawiając dwa terminale FSRU” – powiedział (cytat za portalmorski.pl). Wiążące decyzje jednak nie zapadły.
Pod koniec lutego 2020 r. podpisano natomiast umowę na rozbudowę lądowego terminala w Świnoujściu. Inwestycję, mającą zwiększyć moce regazyfikacyjne o połowę (z 5 do 7,5 mld m3/rok gazu ziemnego rocznie) realizuje konsorcjum firm PORR i TGE. Termin zakończenia ustalono na koniec 2023 roku.
Pływający terminal LNG koło Gdańska jest więc nadal wyłącznie projektem we wstępnym etapie rozważań, rozbudowa terminalu w Świnoujściu potrwa jeszcze półtora roku, nie ma pewności ile gazu dostarczy do Polski wybudowany szczęśliwie Baltic Pipe – wbrew wcześniejszym deklaracjom rządu nie mamy podpisanych z Norwegią umów, gwarantujących nam pełne wykorzystanie przepustowości podmorskiego gazociągu. Nie przeszkadzało to jednak premierowi M. Morawieckiemu w ogłoszeniu podczas spotkania z premierem Hiszpanii pod koniec lipca br, że „na koniec tego roku możemy być w pełni i autentycznie suwerenni gazowo” i nie obawiamy się rosyjskiego szantażu, czego Niemcy nie mogą o sobie powiedzieć.
Zawsze ciekawiło mnie, czy Mateusz Morawiecki naprawdę wierzy w to, co mówi, powtarza niesprawdzone informacje czy opowiada bzdury mając pełną świadomość tego, że mija się z prawdą. Z szacunku dla pełnionego przez niego urzędu powiem tylko, że teza o „suwerenności gazowej” naszego kraju, pełnej i autentycznej, wydaje się być nieco nazbyt optymistyczna.
Dziewięć miesięcy po ogłoszeniu decyzji o budowie systemu pływających terminali gazowych Niemcy rozpoczną eksploatację pierwszej instalacji FSRU, dostarczającej gaz ziemny umożliwiający m.in. ogrzanie zimą niemieckich domów i mieszkań. My będziemy mogli przepłynąć przekopem przez Mierzeję Wiślaną, który – według stanu „na dziś” – jest drogą donikąd. Połączenie Zalewu Wiślanego z Zatoką Gdańską, jak powiedział w piątek Marek Gróbarczyk w Polskim Radio, ma być ogólnodostępny dla jednostek pływających. Zapomniał powiedzieć dla jakich i kiedy.
Rafał Jesswein