Nareszcie! Polskie Radio Szczecin przestało udawać, że jest radiem publicznym, czyli bezpartyjnym. Od lat mówiło się, że media są zwasalizowane przez partię rządzącą. Szczeciński nadawca nie chciał zostawać w tyle w tym wyścigu pseudodziennikarskiego serwilizmu. W codziennej żmudnej kampanii służenia jedynie słusznym ideom walczyło PR Szczecin o palmę pierwszeństwa ze szczecińską telewizją.
Bywały w tej służbie osiągnięcia wybitne, takie jak np. pokazanie posła Arłukowicza z opaską na oczach. Cóż z tego, że po licznych protestach pasek zniknął z konterfektu byłego ministra. Mleko się wylało. Później było już tylko lepiej. Kolejnym apogeum radosnej twórczości pieczeniarzy z willi przy Al. Wojska Polskiego (dziwne , że jeszcze nie zmienionej na Aleję Wyklętych) była akcja nagonki na Marszałka Senatu.
I nagle… cud nad Odrą! Koniec hipokryzji, koniec zaprzeczania, że jest się partyjną tubą. Przewodniczący Rady Programowej radia zwołał posiedzenie w siedzibie PIS! Gdy wieść poszła w miasto, budząc niezdrowe reakcje, przewodniczący stwierdził, że nie widzi w tym nic niestosownego…
Na tym właściwie można by zakończyć te elukubracje, ale potrzebna jest puenta. Niech zatem będzie nią tytuł…
Jarosław Dobrzyński
P.S.



