9 kwietnia br. w stoczni koncernu Thyssenkrupp Marine Systems w Kilonii przekazano marynarce wojennej Arabskiej Republiki Egiptu trzeci z czterech zamówionych w Niemczech okrętów podwodnych typu 209-1200Mod. „Tym samym flota Egiptu, kraju „trzeciego świata” w którym w 2011 roku doszło do rewolucji a w 2013 do wojskowego zamachu stanu i wprowadzenia dyktatury wojskowej w roku 2014, dysponuje obecnie nowocześniejszą flotą podwodną od Polski, członka NATO i Unii Europejskiej aspirującej jeszcze niedawno do członkostwa w grupie G20” – skomentował to wydarzenie kilka dni temu Portal Stoczniowy.

Mogliśmy mieć takie okręty pod polską banderą. Inaczej – moglibyśmy mieć, gdybyśmy wiedzieli czego chcemy. Budowa okrętu dla Egiptu trwała pięć lat, licząc od momentu podpisania kontraktu. W maju 2019 r. jednostkę zwodowano, w dziesięć miesięcy doprowadzono ją do pełnej sprawności operacyjnej, łącznie z wyszkoleniem załogi. W tym samym czasie Polska w zakresie modernizacji Marynarki Wojennej nie posunęła się do przodu ani o krok.
Moglibyśmy mieć takie okręty. Jak informowała trójmiejska Gazeta Wyborcza już w 2016 roku przedstawiciele niemieckiego koncernu deklarowali, że nie tylko mogą szybko wybudować nowe jednostki dla muzealnej Marynarki Wojennej RP, ale też deklarowali wykonanie części prac w naszym kraju. Konkretnie w Szczecinie. „– Jesteśmy gotowi budować wszystkie trzy okręty podwodne w Polsce – mówił Janusz Drelichowski, prezes IMS-Griffin, przedstawiciela ThyssenKrupp Marine Systems w Polsce. Dodał, że firma oferuje „także budowę tych okrętów w Szczecinie” i że preferuje Szczecin m.in. dlatego, że obawia się ograniczeń w liczbie pracowników i infrastrukturze trójmiejskich podmiotów przy realizacji ewentualnych zamówień na okręty podwodne i nawodne. – Za wyborem Szczecina przemawia także bliskość Niemiec i tamtejszej stoczni w Kilonii, należącej do ThyssenKrupp Marine Systems – podkreślał Drelichowski” – pisał dziennikarz GW Trójmiasto. – Mamy duże doświadczenie w budowaniu okrętów za granicą w kraju klienta. Polska ma wielkie zdolności przemysłowe i doświadczenie w przemyśle stoczniowym. Jesteśmy pewni, że jednostki podwodne mogą powstawać w Polsce – mówił z kolei wicedyrektor ThyssenKrupp Marine Systems ds. sprzedaży, Jan Christian Feuerbach podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego (wrzesień 2017 r.). „Niemcy zapowiadają, że ta współpraca nie zakończy się na trzech lub czterech jednostkach w programie „Orka”. Chcą, by już po jego zakończeniu polska stocznia kontynuowała produkcję okrętów podwodnych dla klientów zewnętrznych z portfela zamówień tkMS oraz aby polskie firmy zostały włączone w łańcuch dostaw dla zagranicznych klientów, czyli produkowały komponenty na zlecenie tkMS. Taką współpracę koncern już dziś przewiduje na kilkadziesiąt lat” – relacjonował w sierpniu 2017 r. wysłannik portalu onet.pl
Deklaracje przedstawicieli niemieckiego koncernu doskonale wpasowywały się w propagandowe deklaracje przedstawicieli polskiego rządu oraz rządowych instytucji i organizacji gospodarczych. Zgodnie z obowiązującą doktryną nie chcieliśmy kupować gotowych okrętów podwodnych za granicą. Warunkiem podpisania kontraktu od początku miała być lokalizacja przynajmniej części produkcji w polskich przedsiębiorstwach zbrojeniowych. Produkcja dla Marynarki Wojennej RP miała być jednym z filarów nowego, odbudowywanego przez rząd polskiego przemysłu stoczniowego. Po przejęciu przez Fundusz Inwestycyjny Mars blisko 80 procent udziałów w szczecińskim ST3 Offshore Konrad Konefał, członek zarządu powiedział: „Jest tam możliwość budowy kadłuba mocnego okrętu podwodnego. W Polsce jest to jedyne miejsce, gdzie można coś takiego wyprodukować i gdybyśmy się zdecydowali na produkcję kadłuba mocnego akurat w Polsce, to kto wie, czy to nie będzie dobra lokalizacja”. Cezary Cierzan z Biura Platform Morskich Polskiej Grupy Zbrojeniowej, który był jednym z prelegentów debaty pn. „Marynarka Wojenna RP organizacyjne, przemysłowe i technologiczne wyzwania” zapewniał w grudniu 2017 roku, że są duże szanse, że część produkcji związana z budową okrętów podwodnych będzie ulokowana w Szczecinie. Potrzebne będą, co prawda, „pewne inwestycje w stoczniowych spółkach na Pomorzu Zachodnim”, ale „mając w posiadaniu trzy stoczniowe spółki z tego rejonu, widzimy potencjał na wykorzystanie również infrastruktury istniejącej. Liczymy na decyzje do końca roku, a jeśli nie, to w pierwszym kwartale następnego. Dobrze wiemy, że marynarka wojenna tych okrętów potrzebuje, a PGZ i nasze stocznie – pracy. Do PGZ należą Morska Stocznia Remontowa „Gryfia”, Szczeciński Park Przemysłowy (Stocznia Szczecińska) oraz ST3 Offshore – relacjonował z entuzjazmem „Kurier Szczeciński” ((2017.12.18). Polskie Radio Szczecin relacjonowało deklaracje Andrzeja Strzebońskiego, ówczesnego prezesa Szczecińskiego Parku Przemysłowego, nazwanego później Stocznią Szczecińską: „Niemcy chcą wybudować nową stocznię bądź adaptować tereny postoczniowe. Oni odwiedzili nasz teren. Byli zaciekawieni i zainteresowani. Ich reakcje były pozytywne, czyli byli miło zaskoczeni tym co zobaczyli. Potwierdzam, że nasza infrastruktura szczecińska jest atrakcyjna dla tego typu przedsięwzięć” (2017.07.13)
Tyle, że – pomimo wielu szumnych zapowiedzi – decyzje w sprawie odbudowy floty polskiej Marynarki Wojennej nie zapadły. Deklaracje potencjalnych kontrahentów z Niemiec, ale też z Danii i Francji, zawisły w próżni. Polska nadal nie wie, czy chce trzech czy czterech okrętów, jakie miałyby one mieć parametry techniczne, jakie uzbrojenie. Na dobrą sprawę nie wiemy nawet, czy w ogóle chcemy mieć okręty podwodne. Jedynym programem realizowanym w MON jest więc obecnie „Harmonogram wycofania z Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej okrętów podwodnych typu 207 Kobben” – jednych z najstarszych okrętów podwodnych eksploatowanych obecnie na świecie, budowane w latach 60. dla marynarki wojennej Norwegii, podarowanych Polsce w 2002 roku. Od czasu przejęcia rządów przez PiS nie została w tej sprawie podjęta żadna wiążąca decyzja i nadal trwają „prace analityczno-koncepcyjne”, w tym rozważania, czy na taką inwestycję polską Marynarkę Wojenną po prostu stać (koszt zakupu trzech nowych okrętów podwodnych szacowany jest na 10 miliardów złotych). W tym samym stocznia w Kilonii zbudowała i wyposażyła nowy okręt dla Egiptu. To najnowocześniejsza z wersji okrętów typu 209, których Niemcy sprzedali już ponad sześćdziesiąt. Pływają pod banderami 14 państw świata, w tym Brazylii, Chile, RPA, Indonezji czy Turcji.

„Nie ma w Europie, a myślę, że i na świecie, drugiej takiej zabytkowej Marynarki Wojennej – napisał trzy lata temu Mariusz Cielma, ekspert wojskowy i redaktor naczelny magazynu „Nowa Technika Wojskowa”, komentując stan polskiej floty. „Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, kiedy nasze siły podwodne były w takiej zapaści jak dziś” – komentował generał Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych w rozmowie z Juliuszem Ćwieluchem (wywiad-rzeka, wydany pod tytułem “Dlaczego przegramy Wojnę z Rosją”). Opinie te są nadal aktualne.
Rafał Jesswein
Fot. thyssenkrupp Marine Systems, materiały prasowe.