Raport , który nie wstrząsnął krajem

0
785
fragment obrazu Yannicka Leidera "Słoń wpadł do studni"

„Jeżeli chcesz komfortu nigdy nie osiągniesz sukcesu. Sukces wymaga przeskoczenia siebie, a to wiąże się z ryzykiem i bólem”. Harvard Bussiness Review Polska lipiec/sierpień 2006.

W sierpniu 2003 roku w Poznaniu opublikowano Raport o wykorzystaniu wyników egzaminów gimnazjalnych z 2002 roku w 18 szkołach województw lubuskiego, wielkopolskiego i zachodniopomorskiego, które uzyskały najniższe wyniki w sprawdzianach/egzaminach ocenianych poza szkołą. „[…] nauczyciele zdali sobie sprawę, jakie naprawdę wyniki osiągają ich uczniowie; dopiero w tym roku zdaliśmy sobie sprawę, jak ważne jest kształcenie dzieci w szkole podstawowej. […] biorąc pod uwagę wkład pracy nauczycieli, przygotowanie, ciągłe dokształcanie, zaangażowanie, wyniki egzaminu spowodowały ich rozgoryczenie, bo nie są miernikiem pracy nauczycieli.” – mówią przedstawiciele rad pedagogicznych.

A logikę pies zjadł. O to chodzi, że właśnie są miernikiem. Żadne centrum doskonalenia nauczycieli nie bada efektów nauczycielskiego dokształcania, nauczyciel nie zdaje egzaminu na stopień mianowanego czy dyplomowanego. A dokształcanie kończy się wydaniem zaświadczenia wyłącznie o uczestnictwie w seminariach i konferencjach zawodowych. Potencjał i przydatność do pracy w tym zawodzie ocenia się na podstawie teczek z opisem pracy w szkole. A właściciele teczek określają je mianem: makulatura. Bierze się pod uwagę sam „opis”, a nie efekty. Na podstawie opisu, niekoniecznie przecież nieuczciwego… To skąd w takim razie bierze się zauważalne przecież zjawisko, że dyplomowani czy mianowani nauczyciele uczą gorzej niż stażyści?

Pomijając osobistą odpowiedzialność każdego pracownika na świecie za swój zawodowy los, dlaczego nauczyciele są stawiani w takiej bezsensownej sytuacji?

Uczeń dostaje maturę, bo zdaje egzamin. Jakaż to nieuczciwa, wygodna dysproporcja, która okaże się zgubna dla tego zawodu. Zgubną, bo wykluczająca zdrową konkurencję zawodową.

Raport sporządzono na podstawie ankiet, dzienników lekcyjnych, zeszytów, protokołów rad pedagogicznych i innych dokumentów szkolnych pod redakcją Dyrektorki Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Poznaniu Pani Zofii Hryhorowicz. Cytowane zdania pochodzą z tego Raportu.

Ponosimy odpowiedzialność za te szkoły i tych nauczycieli. Za to, że nie zdają sobie sprawy z tego co robią i jak niszczą przyszłość swoich uczniów. Niszczą, bo zmiany są nieodwracalne w większości uczniów. Cytowane opinie nauczycieli zostały napisane lub wypowiedziane w dobrej wierze. Należy tę szczerość uszanować, ponieważ jest dowodem na to, że jako społeczeństwo nie dbamy o swoją przyszłość. Tolerując taki stan nauczycielskiej świadomości spisujemy na straty wsie, małe miasteczka i zapomniane dzielnice. Dociekanie kto jest winien nic nie da. Najważniejsza w tym postępującym procesie społecznym, bo najbardziej destrukcyjna, jest ta nasza tolerancja.

Raport został niestety potraktowany przez wiele osób nie jako narzędzie, a jako kara za złe nauczanie. Może w kilku skrajnych wypadkach jako wtrącanie się do wewnętrznych spraw szkoły.

To drugi Raport opracowany po przeprowadzeniu trzeciego egzaminu stopnia opanowania przez gimnazjalistów wiadomości i umiejętności, który miał stać się narzędziem pomocnym do wprowadzenia zmian.

I co się okazuje? „W żadnej z badanych szkół nie zmieniono wymagań edukacyjnych. Decyzję często uzasadniano zbieżnością ocen szkolnych z wynikami sprawdzianu/egzaminu gimnazjalnego. „[…] są dzieci bardzo pracowite i u nas mają piątki, słabo wypadły na testach, bo testy są tylko dla dzieci zdolnych, a nie dla pracowitych.”

Zatem nauczyciel i dyrektor widzieli bezsensowność, tej ciężkiej pracy swoich uczniów i tolerowali, akceptowali – przecież stawiali piątki – beznadziejną przyszłość tych dzieci, która lęgnie się na tym nieefektywnym nauczaniu. Piątki stawiali również sobie. Za to samo co swoim uczniom – wyłącznie za nieefektywną pracowitość.

Co w takim razie (ci co stawiali piątki) kazali robić tym biednym uczniom na lekcjach? Ile rozmów przez komórki przeprowadzili podczas tych lekcji, pełnych dobrego samopoczucia?

Rozbudzenie ciekawości, zainteresowań, ambicji, to kłopot, zdają się mówić autorzy tych wypowiedzi. Lepiej narysować słoneczko lub postawić piątkę. A ciekawskiego być może nawet skarcić lub wyśmiać. Szkoły, owszem, poinformowały rodziców o wynikach sprawdzianu/egzaminu. „Nie podano przyczyn niskich wyników – wystarczyło, że były zbieżne z ocenami szkolnymi.” To już nadużycie. Powiedziano w ten sposób rodzicom: dalej martwcie się sami. My i tak będziemy robić to co robiliśmy do tej pory. Nadużyciem na granicy sabotażu jest również pozostawienie szkoły samej sobie i tylko i wyłącznie dlatego, że oświata w budżecie gminy „zjada” najwięcej środków, nadużyciem jest stawianie do kąta dyrektorów szkół, którzy proszą o „[…] podniesienie o 1 % środków na dodatki motywacyjne dla nauczycieli i przeniesienie godzin do dyspozycji dyrektora na realizację zajęć dla uczniów mających trudności w nauce.” To mniej więcej 20 000 zł w skali roku. W bardzo wielu szkołach nie można wykorzystywać w procesie dydaktycznym doświadczeń z chemii, biologii czy fizyki, ponieważ nie ma pracowni, a nawet odpowiedniego sprzętu. Taka jest polska szkoła.

„Troską wielu dyrektorów było zapewnienie wszystkim potrzebującym gorących posiłków czy odzieży.[…], bo szkoła to rodzaj przytuliska”.

Taka jest Polska. A wnuk Kaziuka w pobliskich Taplarach łoi skórę synowi za to, że ziemia jest kulista. Aż zasraniec krzyknie.

Wojciech Hawryszuk, Szczecin 2006

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here