Prom zbuduje stocznia z Trójmiasta, czyli minister bardzo z siebie zadowolony

0
1507

Przedstawiciele Polskiej Żeglugi Morskiej prowadzili w Gdańsku rozmowy na temat budowy nowych promów w jednej z trójmiejskich stoczni, poinformowało dziś rano (środa, 3 marca br.) Polskie Radio Szczecin. – Nie chciałbym na ten temat mówić, ponieważ … pewną cenę już zapłaciłem za zbyt duży optymizm w tej sprawie. Trwają negocjacje armatorów ze stoczniami i pozostawmy to do momentu, aż zostaną zakończone – odpowiedział w „Rozmowie pod krawatem” na pytanie w tej sprawie minister Marek Gróbarczyk.

W ten sposób pękła propagandowa bańka o budowie w szczecińskich stoczniach dziesięciu nowych promów pasażersko-samochodowych. „Temat nie jest prosty. Gdyby istniały stocznie, gdyby nie zostały zlikwidowane, takiego problemu by nie było” – powiedział dziś z ujmującą szczerością były minister gospodarki morskiej, „minister – propaganda” jak mawiano ostatnio coraz powszechniej. Na dojście do takiego wniosku Marek Gróbarczyk potrzebował czterech i pół roku. To 57 – jeśli niczego nie pomyliłem – zmarnowanych miesięcy.

Przypomnijmy krótko. List intencyjny w sprawie budowy dwóch promów pasażersko-samochodowych dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej podpisano uroczyście 9 czerwca 2016 roku podczas 4. Międzynarodowego Kongresu Morskiego w Szczecinie. Podpisy pod dokumentem złożyli przedstawiciele Gdańskiej Stoczni Remontowej, Stoczni Remontowa „NAUTA” z Gdyni, szczecińskiej „Gryfii” oraz Szczecińskiego Parku Przemysłowego, nazywanego później nie wiedzieć czemu Stocznią Szczecińską. List podpisały także: Polski Fundusz Rozwoju (PFR) oraz PKO Bank Polski SA, które miały finansować budowę statków.

8 marca 2017 r. w kołobrzeskiej siedzibie Polskiej Żeglugi Bałtyckiej podpisano kontrakt na budowę nowego promu z Morską Stocznią Remontową „Gryfia” w Szczecinie. W sierpniu min. M. Gróbarczyk stwierdził: – „Zakładam, że w najbliższym czasie w polskich stoczniach powstanie 10 promów pasażersko-samochodowych typu ro-pax”. Pytany przez PAP, która ze stoczni zrealizowałaby ten kontrakt odpowiedział: „zakładamy że wszystkie zostaną wyprodukowane w Szczecinie”.

Polska Żegluga Bałtycka podpisała umowę nie ogłaszając przetargu. Stroną zamawiającą będą państwowe spółki, wykonawcami państwowe stocznie, a finansowania dostarczą państwowe banki i Polski Fundusz Rozwoju. „Odradzanie przemysłu stoczniowego ma się zatem dokonać poza mechanizmem rynkowym (…) Jeśli nie ma reguł rynkowych, to nie ma twardych ograniczeń finansowych, konkurencji, podnoszenia wydajności, ograniczania kosztów. Według takiego modelu budowany był przemysł w PRL. Nie liczono się z kosztami i rachunkiem ekonomicznym, więc przedsiębiorstwa funkcjonowały i zatrudniały pracowników (to było ich najważniejszym celem) i nie bankrutowały, nawet gdy były bardzo niewydajne. Aż zbankrutowała cała gospodarka” – napisał wówczas w „Gazecie Wyborczej” Witold Gadomski. Jego zdaniem PŻB została zmuszona do zamówienia w konkretnej stoczni, która nie ma doświadczenia w budowie tak nowoczesnych promów i która dopiero będzie szukała fachowców do zbudowania promu. „Gdyby Polska Żegluga Bałtycka ogłosiła normalny przetarg na zakup promu, z pewnością jednym z ważnych kryteriów – oprócz ceny – byłoby doświadczenie wykonawcy i opinie o nim innych armatorów”. (…) „Zamówienie promu przez PŻB ma poprawić kondycję państwowej stoczni. Ale bardziej prawdopodobne jest, że ją pogrąży, tak jak korweta „Gawron” pogrążyła SMW. Za wszystko jak zwykle zapłacą podatnicy”.
Budowa pierwszego z dziesięciu promów przebiegała od sukcesu do sukcesu. Finansowanie budowy promów jest „dopięte”, są też pieniądze na doposażenie stoczni w Szczecinie. W ciągu trzech miesięcy zakończy się remont w stoczni i budowa promu ruszy pełną parą – mówił w radiu Szczecin minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk 23 czerwca 2017 r. – Cięcie blachy, czyli właściwa budowa promu rozpocznie się pod koniec pierwszego kwartału lub na początku drugiego kwartału 2018 r.- przekonywał w kolejnym z wywiadów Piotr Redmerski, wówczas prezes Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. – Ja myślę, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy zobaczycie państwo twarde prace na pochylni w stoczni – powiedział 18 maja 2018 r. w Szczecinie dopytywany o konkretne daty wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Grzegorz Witkowski.

Ale „twardych prac na pochylni” nie zobaczyliśmy, co już wówczas zaczęło wywoływać pewne zniecierpliwienie również wśród prominentnych polityków partii rządzącej. Od trzech lat nie możemy przełamać różnego rodzaju niemożności . Mógłby wziąć [minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej] przysłowiowego kija i pogonić wszystkich tych, którzy opóźniają proces budowy promu w Stoczni Remontowej Gryfia – stwierdził ówczesny wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński wyraził w Polskim Radio Szczecin. Zarządca komisaryczny Polskiej Żeglugi Morskiej, wcześniej wiceminister w MGMiŻŚ Paweł Brzezicki był bardziej dosadny. – Apeluje do decydentów: zacznijcie realizować program Batory naprawdę – nie tylko w przemówieniach – powiedział w wywiadzie udzielonym portalowi gospodarkamorska.pl w styczniu br . 2018 r. I tylko Marek Gróbarczyk jak mantrę powtarzał, że promy powstaną a „pewnym opóźnieniom” winni są politycy Platformy Obywatelskiej, osobliwie posłowie Nitras i Marchewka, którzy stocznie doprowadzili do ruiny a obecnie zajmują się jedynie wykpiwaniem i wyszydzaniem lodołamacza „Puma”, który z taką determinacją zwalcza obecnie zatory lodowe na Wiśle. – Nie ma żadnych elementów wstrzymujących czy hamujących proces inwestycyjny w gospodarce morskiej. Żadna z inwestycji nie została opóźniona, a nawet wyprzedziliśmy harmonogram” – powiedział przed miesiącem w TV „Trwam”.

W poniedziałek 8 marca będziemy obchodzili czwartą rocznicę podpisania kontraktu na budowę pierwszego promu dla PŻB. Wiele się od tamtego dnia zmieniło. Piotr Redemerski przestał być prezesem PŻB i do dziś nie wiadomo dlaczego. W zarządzie kołobrzeskiej spółki zatrudniono za to nowego, trzynastego jak ujawnili niedawno związkowcy PŻB, dyrektora. Obowiązki te powierzono pani Agnieszce Bejnarowicz – żonie Macieja, który jest przewodniczącym klubu PiS w radzie miasta a w ostatnich wyborach samorządowych był kandydatem tej partii na prezydenta Kołobrzegu. – Stanowisko dla niej utworzono z dnia na dzień, przez 45 lat firmy takiego stanowiska nie było – mówił w piątek Kazimierz Sikora przewodniczący NSZZ Solidarność Pracowników PŻB, cytowany przez szczecińską „Gazetę Wyborczą”. – Ta pani studiuje teczki osobowe, nie wiadomo czy ma jakieś uprawnienia czy nie ma (…). Nic nie robi, studiuje teczki. Powtarza się to, co robiono w PRL-u, w komunizmie – mówił Edward Matuszczak, przewodniczący związków zawodowych Polskiej Żeglugi Bałtyckiej podczas zwołanego na prośbę związkowców posiedzenia Zachodniopomorskiego Zespołu Parlamentarnego (Kołobrzeg, 1 marca br). – – Wiemy, że ta pani, która sprawdza teczki jak ubowiec 12 tysięcy dostała – cytuje byłego prezydenta Kołobrzegu Janusza Gromka dziennikarz lokalnego portalu informacyjnego e-kg.pl.

Stocznia „Gryfia” straciła zakład w Świnoujściu. Właściwie nie wiadomo dlaczego – żaden z prominentnych działaczy PiS nie odważył się pojechać do Świnoujścia by wyjaśnić powody, dla których tak się stało. Pracę straciło około 200 stoczniowców. Związkowcy ze Szczecina nie stanęli w obronie swoich kolegów ze Świnoujścia.

Paweł Brzezicki przestał być zarządcą komisarycznym Polskiej Żeglugi Morskiej. Pewnie dlatego, że w ostatnim okresie swej służby w PAZIM podjąć działania, mające na celu zamówienie nowych promów w stoczniach chińskich. Przekonywał, że polscy armatorzy promowi potrzebują nowych statków – bez nich w krótkim okresie czasu stracą zdolność konkurencyjną i przegrają konkurencję z konsekwentnie rozbudowującymi swoją flotę konkurentami z Niemiec i Skandynawii.

15 lutego br, pod osłoną nocy, odholowany został ze stoczni „Nauta” niedokończony kadłub okrętu rozpoznania radiowo-elektronicznego „Artemis”, budowany w Gdyni dla szwedzkiego koncernu SAAB. Stocznia Remontowa Nauta miała być odpowiedzialna za całość prac przy budowie, zwodowaniu oraz wstępnych próbach morskich platformy szwedzkiego statku. Następnie okręt miał przejść do stoczni Saab w Karlskronie, gdzie miały zostać zamontowane specjalistyczne elementy wyposażenia wywiadu elektronicznego oraz przeprowadzony finalny etap prób morskich przed przekazaniem go użytkownikowi. Gdyńska stocznia nie poradziła sobie z tym zadaniem. Zniecierpliwieni Szwedzi postanowili ukończyć budowę u siebie. Jak podje portalmorski.pl od połowy kwietnia zeszłego roku trwa w „Naucie” postępowanie restrukturyzacyjne, a wymagalne zadłużenie u 639 wierzycieli objęte proponowanym układem wynosi 320 mln zł. Wiosną ma się okazać, czy wierzyciele przyjmą warunki postępowania układowego. Jeśli nie – „Nauta” zbankrutuje.

Wiadomo, że sprawę budowy wirtualnego promu badała Najwyższa Izba Kontroli. Czynności kontrolne zostały już zakończone, ale jej wynik nie został jak dotąd ujawniony. Nie wiadomo dlaczego.

I tylko minister Marek Gróbarczyk wydaje się być bardzo z siebie zadowolony. Posłuchajcie sami https://radioszczecin.pl/29,10043,marek-grobarczyk

Rafał Jesswein.

PS. Proszę zwrócić uwagę na to, że ani razu nie użyłem rzeczownika „stępka”. Zupełnie mnie już nie śmieszy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here