Prof. Flejterski – Jedność w umiarkowanej różnorodności

0
696

Działania rządu PiS, wypowiedzi posła Janusza Kowalskiego, Zbigniewa Ziobry czy konflikt Polski z Unią Europejską na wielu polach, skłania nas do dyskusji o przyszłości UE. Jeśli dodamy do tego priorytety nowego rządu Niemiec to jesteśmy przekonani, że powinniśmy wrócić do zredefiniowania fundamentów Unii Europejskiej i kierunków jej rozwoju. Tekstem Przemka Kowalewskiego „Stany Zjednoczone Europy? Tak!” rozpoczęliśmy w Monitorze Szczecińskim dyskusje o przyszłości Europy i Unii Europejskiej. Na ten temat wypowiedzieli się: Dominik Górski, Rafał Zahorskiprof. dr hab. Jan M. Piskorskidr hab. prof. US Bartłomiej H. Toszek, dr Shivan Fate, prof. dr hab. Bogusław Liberadzki. Poniżej głos prof. dra hab. Stanisława Flejterskiego:

Zaproszenie do udziału w dyskursie na temat przyszłości Europy, w tym głównie naszej Unii Europejskiej przyjąłem jako niespodziewane wyróżnienie, ale i wyzwanie, zwłaszcza gdy poznałem interesujące teksty moich zacnych, profesjonalnych poprzedników (P.T. Przemysław Kowalewski, Jan Maria Piskorski, Dominik Górski, Rafał Zahorski, Bartłomiej Toszek, Shivan Fate, Bogusław Liberadzki).

Przypomniałem sobie starą anegdotę o dysydencie, który dawno temu rozrzucał ulotki w Moskwie, a gdy okazało się, że są czyste, miał odpowiedzieć – po co pisać, przecież wszystko jest jasne… W sprawie przyszłości Europy i obecności Polski w Unii Europejskiej nie wszystko jest jasne, ale bez wątpienia wiele na ten fascynujący temat już napisano i powiedziano. Mój poniższy komentarz jest pisany z dwóch perspektyw: po pierwsze – obywatela Polski i Unii Europejskiej (wyborcy, podatnika, prywatnie ojca trojga dzieci i dziadka trojga wnuków, których los nie jest mi obojętny), po drugie – obserwatora i uczestnika życia publicznego, wykładowcy akademickiego, analityka specjalizującego się w dyscyplinie ekonomia i finanse, od lat zainteresowanego m.in. problematyką globalizacji i finansów międzynarodowych.

Autorzy zajmujący się ekonomią i finansami na ogół zgadzają się co do siedmiu funkcji pełnionych przez badaczy: opis, pomiar, porównywanie w czasie i w przestrzeni, objaśnianie, wartościowanie (ewaluacja), przewidywanie, proponowanie, wraz z formułowaniem sygnałów wczesnego ostrzegania. Niektórzy dodają funkcję wykraczającą poza naukę – „co by było, gdyby…” (ekonomia i finanse alternatywne). Sprostanie wszystkim siedmiu (ośmiu) zadaniom oczywiście nie wchodzi tu w rachubę, nie tylko ze względu na ograniczone ramy, ale zwłaszcza ze względu na kompetencje piszącego te słowa. Bliskie mi są – w gruncie rzeczy banalne- „złote myśli”: 1) najważniejsza jest ludzka myśl; 2) wszystko jest bardziej skomplikowane niż myśli większość ludzi; 3) świat jest jeden, ale patrzymy nań przez różne okna; 4) nikt nie ma monopolu na mądrość; 5) nic nie jest dane raz na zawsze.

Na początek o muzyce i historii… Lubię oczywiście słuchać Mazurka Dąbrowskiego, naszego hymnu narodowego, lubię też słuchać hymnu Unii Europejskiej – Ody do radości, poematu Fryderyka Schillera, do muzyki Ludwiga van Beethovena z brawurowej IX symfonii. W domowym archiwum mam m.in. jeden z grudniowych numerów „Rzeczpospolitej” z roku 2002, z artykułem, napisanym po szczycie UE w Kopenhadze, noszącym optymistyczny tytuł: „Dzień dobry, Europo. Po dramatycznych negocjacjach Unia przyjęła wszystkie żądania Polski”. Potem, w czerwcu 2003 roku, odbyło się dwudniowe ogólnokrajowe referendum akcesyjne w sprawie przystąpienia Polski do UE i ratyfikacji traktatu ateńskiego: ZA-77,45 %, przy frekwencji 58,85 %. Wcześniej, w maju 2003, Papież Jan Paweł II podczas spotkania w Watykanie z okazji 25-lecia swojego pontyfikatu powiedział m. in. ”Wejście w struktury Unii Europejskiej, na równych prawach z innymi państwami, jest dla naszego Narodu i bratnich Narodów słowiańskich wyrazem jakiejś dziejowej sprawiedliwości… Europa potrzebuje Polski… Polska potrzebuje Europy!… Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej!” A potem nadszedł dzień 1 maja 2004.

Od prawie 18-tu lat jesteśmy w Unii Europejskiej. Na temat Unii Europejskiej i naszej w niej obecności (również ewentualnej nieobecności w przypadku tzw. Polexitu) powiedziano i napisano niemal wszystko. Byli, są i będą radykalni przeciwnicy i krytycy Unii i Polski w Unii, byli, są i będą zwolennicy. Europesymiści, euroentuzjaści, eurorealiści…

Osobiście – jako pragmatycznemu ekonomiście – najbliżej mi do eurorealistów… Projekt pt. Unia Europejska nie jest oczywiście projektem skończonym, tzw. 8-mym cudem świata… (chociaż jednocześnie doceniam opinię prof. J.M. Piskorskiego, który pisze o „Cudzie Europy”). Ogromna jest liczba – mniej lub bardziej uzasadnionych – pretensji pod jej adresem („eurokraci” – to jeden z łagodniejszych epitetów), skala rozmaitych egoizmów i konfliktów, a także zwłaszcza wyzwań znajdujących się przed Europą i Europejczykami w III dekadzie XXI wieku. Pandemia, bezprecedensowe turbulencje w polityce, w gospodarce i w finansach… Potrzeba wiedzy, mądrości, wyobraźni, odwagi, odpowiedzialności… I przywódców na trudne czasy. Czy tacy są? Czy pojawią się nowi? Polsce trzeba życzyć, aby nasi politycy – obecni i następni – „mężowie i żony stanu” – na poważnie traktowali geografię i historię… tzn. nasze położenie, które bywało i atutem i przekleństwem oraz wyciągali wnioski z naszej czasem pięknej, częściej (?) dramatycznej historii. Dekady poprzedzające XVIII-wieczne rozbiory oraz lata 30. XX wieku poprzedzające wybuch II Wojny Światowej powinny być pouczającymi lekcjami dla współczesnych. Wojny polsko –polskie, arogancja rządzących przekonanych o posiadaniu monopolu na wszystko, izolacja, osamotnienie, brak rzeczywistych sojuszników to sprawdzony klucz do kryzysów i pozostawania na marginesie. To stale aktualny i pasjonujący temat, głównie jednak dla historyków i politologów.

Żyjemy w erze radykalnej niepewności i podwyższonego ryzyka. Dotyczy to również wszystkich krajów Europy, w tym oczywiście wszystkich 27-miu, „starych” i „nowych” krajów Unii Europejskiej. Na tym tle należy rozpatrywać dawno sformułowany i przypomniany ostatnio dylemat: Europa ojczyzn, Europa narodów czy federalizacja – Stany Zjednoczone Europy. Ten drugi scenariusz określany bywa przez radykalnych polskich eurosceptyków jako „federalne superpaństwo z dominacją Niemiec” (a nawet tzw. IV Rzesza)… Trochę to przypomina wybór między zachowaniem status quo a „ucieczką do przodu”. Należę do tych, chociaż to obecnie politycznie mało poprawne, którzy doceniają potęgę Niemiec i dostrzegają pozytywną rolę tego kraju w rozwoju naszego kraju po 1989 roku. Natomiast co do USE (United States of Europe)- w odróżnieniu od Pana Rafała Zahorskiego – jestem sceptyczny i traktuję to jako wishful thinking. Zaryzykuję: za mojego życia ten projekt nie zostanie zrealizowany, zbyt wiele jest konfliktów i sił odśrodkowych. Być może realne – w średniej lub dłuższej perspektywie – byłoby powstanie Stanów Zjednoczonych Europy Zachodniej? Europa dwóch prędkości? Trudno  z dzisiejszej perspektywy wierzyć w dołączenie do takiej federacji Polski i większości pozostałych krajów Europy Środkowo – Wschodniej (wspomnijmy tu m.in. o różnicach w poziomach rozwoju, o rządach populistów, o problemach z praworządnością).

Na marginesie subiektywna i amatorska uwaga co do kwestii suwerenności (ekonomicznej), czasem traktowanej ahistorycznie, jako dogmat i argument używany przez eurosceptyków i przeciwników naszej obecności w Unii i Unii w Polsce, argument ten bywa zresztą używany również w dyskusjach dotyczących przyjęcia przez Polskę euro. Zabrzmi to być może obrazoburczo i prowokacyjnie, żadne spośród ponad 200 państw nie dysponuje pełną, absolutną suwerennością ekonomiczną, czy też w innym ujęciu samowystarczalnością. Praktycznie wszystkie państwa – w erze globalizacji – są ze sobą powiązane i od siebie zależne. Dotyczy to nawet dwóch największych państw – tzn. USA i Chin, również Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch czy Hiszpanii. Odnosi się to oczywiście również do Polski – kraju średniego (ani wielkiego, ani małego), półperyferyjnego, silnie uzależnionego od importu i od eksportu (roli naszych relacji gospodarczych z Niemcami nie sposób przecenić).

Z mojej perspektywy – ekonomisty, obserwatora spraw publicznych w Polsce, na Pomorzu Zachodnim, w Szczecinie – bilans naszej obecności w Unii Europejskiej jest bezsprzecznie pozytywny. Każda rzetelna, pełna, niestronnicza analiza kosztów i korzyści, wad i zalet naszej obecności w Unii (2004-2022) upoważnia do zadowolenia. Jesteśmy niewątpliwie beneficjentem, długo należałoby wymieniać projekty powstałe przy wsparciu środków europejskich (co zresztą nie oznacza sprowadzania roli UE do „bankomatu”, jak to czynią niektórzy). Roli naszej obecności w Unii Europejskiej nie sposób przecenić, mimo pojawiających się niekiedy opinii, że przyjęcie nas było przedwczesne oraz to, że w obecnym stanie spraw w Polsce do Unii nie zostalibyśmy przyjęci. Trzeba mieć nadzieję, że Unia Europejska, z Polską włącznie, pokona obecny kryzys (prof. Jerzy Hausner określił go niedawno mianem megakryzysu), chociaż nie zabraknie nam kolejnych „czarnych łabędzi”, „szarych nosorożców” i „białych słoni”. Wiele zależy od polityki i proeuropejsko zorientowanych polityków, dużo od przedsiębiorców i menedżerów, niemało od opinii publicznej z wolną IV-tą władzą na czele.

Motto Unii Europejskiej brzmi: „JEDNOŚĆ W RÓŻNORODNOŚCI.” Tytuł mojego skromnego komentarza nawiązuje do tego klasycznego sformułowania , nawiązuje też do ciekawej definicji autorstwa prof. Piskorskiego, który pisze o „cudzie Europy umiarkowanej różnorodności”, polegającym na odkrywaniu właściwego stopnia zróżnicowania, złotego środka między rozbiciem terytorialnym a uniformizacją. Doceniając wartość umiaru, kompromisu (który nie musi być „zgniłym”), poszukiwania tego złotego środka warto zatem na koniec przypomnieć słynną – o proweniencji biblijnej -frazę z przemówienia Abrahama Lincolna z 1858 roku: A house divided against itself cannot stand (Dom podzielony/skłócony sam w sobie nie może się ostać). Brzmi to jak ostrzeżenie? Czy jednak jako nadzieja?

prof. dr hab. Stanisław Flejterski

Stanisław Flejterski, prof. dr hab., prof. zwyczajny na szczecińskim Wydziale Ekonomicznym Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu, w latach 1985-2018 był pracownikiem Uniwersytetu Szczecińskiego (m.in. kierownikiem katedry, prodziekanem wydziału ds. nauki, promotorem wielu rozpraw doktorskich i prac dyplomowych). Od roku 2007 jest członkiem Komitetu Nauk o Finansach Polskiej Akademii Nauk, należy też do SUERF (The European Money and Finance Forum). Odbył staże naukowe na uniwersytetach w Zurychu, Amsterdamie i Berlinie, prowadził wykłady gościnne na uczelniach w Niemczech, we Włoszech, w Meksyku i w Turcji. Jest autorem/współautorem /redaktorem kilkudziesięciu książek (m.in. monografii „Ekonomia globalna. Synteza” i „Niemiecki system bankowo-finansowy”) oraz kilkuset artykułów naukowych, popularnonaukowych i publicystycznych w kilku językach.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here