„Poznajmy się” – tak nazywały się koncerty powitalne FAMA w Świnoujściu. Te koncerty prowadzili Marek Pacuła (RIP) i Marek Gołębiowski (jedyny mim, który potrafił śpiewać – tak właśnie był przedstawiany). Ci dwaj goście mieli zdolność opanowania żywiołu artystyczniego i w tych koncertach występowali wszyscy.
Kiedy telewizja wznawia stare filmy, zaintersowanie starymi filmami rośnie, co nie powinno dziwić. Filmy, zdjęcia przywracają pamięć i przywołują uczucia. Co zrobić, kiedy są rozproszone i zapomniane? Nie pamiętamy o firmach, nie pamiętamy o ludziach; zamordowany własnymi, polskimi rękami przemysł rybny i stoczniowy ginie w niepamięci. Bo przecież tak właśnie było, i znajduję słów odpowiednio obelżywych, by określić ludzi – nie rząd, nie instytucje, nie partie, którym coś tam nie było na rękę. I sprzedali obcemu za psie pieniądze, a swoich nie chcieli uwłaszczyć, i w tym uwłaszczeniu nie pomogli.
W starych i nowych kaflowych piecach, w ogniskach palonych na działkach z suchym listowiem i obciętymi gałęziami porzeczek lądują zdjęcia, jakieś dyplomy, stara czapka i różne tam „przydasie”, które potrzebne już nie są. Ludzie wymierają, to i pamięć wydaje się być zbędną, nawet dla najbliższych. Właściciele tych zbiorów boją się o to, żeby nowy właściciel domu nie wyrzucił tej schedy, tej pamięci na śmietnik między obierzyny, spleśniałe drodżówki, czarniawe banany i wszystko inne co tam znaleźć można.
Morskim Centrum Kultury jest m.in. po to by ocalić ocalić od niepamięci Wydarzenia, Obiekty i Ludzi Morza (Wiktor Hugo nazywał ich Pracownikami Morza) dokumentów zgromadzonych w wielu domach, szufladach, piwnicach i na strychach. Niejedna książeczka marynarska opowie o ciekawych drogach kariery w polskiej flocie handlowej. Znajdziemy czas i miejsce na rejestrację rozmów, wspomnień, nawet legend, które budziły podziw u młodych wilczków morskich.
Poznajmy się, pamiętajmy że oto pojawiła się szansa na spotkanie bezpośrednie.
Czasem pełni zdumienia przeglądamy wpisy do tych książeczek ale już nie ma właścicieli i nie ma kogo spytać jak to rzeczywiście bywało.
Poszukajmy prawdziwych wilków morskich. Współczesna technologia radzi sobie z udostępnianiem w sieci dokumentów, zdjęć, celuloidowych filmów, także filmów wykonanych we wszystkich formatach video.
Musimy do tej staranności, do tej pamięci o jedynym jak narazie pokoleniu ludzi morza, dołożyć naszą staranność w opracowaniu tych materiałów, musimy dbać o daty, miejsca, wydarzenia, sytuacje.
Festiwal morski czas zacząć. Nasza wirtualna a częściowo rzeczywista scena zmieści wszystkich chętnych do rozmów i udostępnienia następnym pokoleniom dokumentów, zdjęć, filmów i wspomnień. Zapraszamy.
Nasz „statek”, którym wyprawimy się jak Argonauci po złote runo wiedzy, doświadczeń i eksperymentów i historii będziemy budowali kilka lat. Można powiedzieć, że stępka czeka na miejsce; w czasie budowy – i później – będziemy poszukiwać współpracowników i zbierać nasze, szczecińskie legendy.
Kiedy podczas wodowania rozbijemy butelkę szampana o burtę naszego korabia, lista znajomych i zaproszonych, podobnie jak lista rzeczy odnalezionych, będzie imponująca.
Wojciech Hawryszuk