Widzę oczyma duszy mojej osobę na obrazie albo rycinie, może to pastel(?) w rajtuzach, podobnego do Dyla Sowizdrzała (Till Eulenspiegel), a może to on sam z fletem, a może tylko ze zwykłą wierzbową fujarką.
Twórca obrazu poprzestał na średniowiecznych murach, na blankach, zwodzonym moście. Ten w rajtuzach i czarnych ciżmach ma jeszcze czapkę z bażancim, „jarzębatym” piórem. To jest prawdopodobnie szczurołap, który tym razem szczurów nie uwiódł. Może ta kompozycja niepełna, bez przesłania i odwołania do legendy, ale ten z bażancim piórkiem niech sobie gra dalej.
Nie wiedział o tym ów szczurołap, że urodziło się pokolenie, kilka pokoleń głuchych szczurów. Inteligentnych ponad przeciętność, stosownie, okazało się, do miary i potrzeby szczurzego stada. Plemię, które nie poszło za szczurołapem, było zdolne przewodzić reszcie i nie ulegać szczurołapskiej muzyce. Bażancie Piórko, samotny, nawet nie wygląda tych szczurów, zachowuje się jakby był zbędny w tej kompozycji. Coraz więcej ludzi przystaje przed tym obrazem, zastanawiających się nad tym czemu to dzieło średniowiecznego anonima, każe stanąć i popatrzeć. Bażancie Piórko pozostał tylko na obrazie, w literackiej pamięci. Ale jego szczurołapska, uwodzicielska muzyka jednak pozostała.

Wojciech Hawryszuk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here