Polacy mają w swojej historii wiele przykładów emigracji. Dobrowolnej czy najczęściej przymusowej. Uciekaliśmy z Polski, czy z terenów polskich przed biedą, represjami, więzieniem – w poczuciu zagrożenia własnego życia i zdrowia. Często głodni, wyszydzani i osaczeni. Tam gdzie szczęśliwie Polacy docierali nikt nie pytał w jakiego boga wierzymy, podawał wodę, kromkę chleba i akceptował.
Kiedy Unia Europejska kilka lat temu przeżywała pierwszy duży kryzys migracyjny – polscy tolerancyjni i pobożni katolicy z PIS i Episkopatu zamknęli granice. Liderek mówił o chorobach – pasożytach roznoszonych przez imigrantów. Ci pobożni katolicy nawet nie słuchali swojego papieża Franciszka, który napominał, aby przyjmować i pomagać uchodźcom. Nic nie docierało do Jędraszewskich, Głodziów czy Brudzińskich.
Dzisiaj jest podobnie. Niestety. Na polsko białoruskiej granicy kilkudziesięciu uchodźców z Afganistanu, głównie kobiety i dzieci prosi o wejście do Polski. „Bohaterowie” ze Straży Granicznej rzucają tylko wulgaryzmami, a wiceminister informuje, że granica jest uszczelniona, 100 kilometrów drutu kolczastego, kolejne 50 kilometrów układamy, a uchodźcy wyglądają tak, jakby im niczego nie brakowało… Co więcej, ten pisowski funkcjonariusz powiedział „To jest ciąg do UE, do luksusu i miejsc, gdzie można sobie dostawać zasiłki i nie pracować”. Kolejny „geniusz”, niby zajmujący się kulturą, aby przypodobać się tetrykowi z Żoliborza ogłasza, że Polska obroni się przed uchodźcami. To „elita” tej formacji. A na prowincji, jeszcze bardziej prowincjonalnie i ksenofobicznie. Jak mówią – największy szczeciński hejter i pani od okien mogą sobie ulżyć. „Żadnych obcych kulturowo przymusowych emigrantów”, „nie rozumiem, dlaczego uchodźcy nie mogą zostać na Białorusi…”. Głosu polskich biskupów znowu nie ma. Po co narażać biznesy z pisowską władzą.
Na tym tle pozytywnie brzmią głosy organizacji pozarządowych i tych samorządowców, którzy wyrażają chęć przyjęcia uciekających z Afganistanu. Resztek przyzwoitości w polskim kościele broni były proboszcz szczecińskich Dominikanów ojciec Maciej Biskup, który napisał: „uchodźcy nie są „problemem” Europy. Owszem, są problemem dla polityków i oni nie uciekną przed podejmowaniem rozsądnych decyzji. Natomiast my, chrześcijanie, konkretni ludzie ze swoja ludzką i ewangeliczną wrażliwością, nie możemy zredukować uchodźców do problemu. Są to przecież osoby przeżywające tragedie. Ich uczucia, pragnienia, lęki i cierpienia są podobne do naszych (…). Nie dajmy sobie wmówić kłamstwa niektórych polityków, że bronią oni chrześcijańskiej Europy przed muzułmańskimi uchodźcami. Chrześcijaństwo w Europie już od dawna jest w jakiejś, nie małej mierze w odwrocie, z powodu zagrożeń wewnętrznych a nie zewnętrznych. Jeśli chrześcijaństwu w Europie odbierzemy jeszcze teraz człowieczeństwo, to już nic z niego nie zostanie. Człowieczeństwo Chrystusa było narzędziem odkupienie naszego człowieczeństwa. Chrystus Filantropos stał się fundamentem solidarnie budowanej christianitas. Jeśli więc teraz zamkniemy nasze człowieczeństwo w twierdzy lęku o nasze prawa i postawimy wyraźnie granice dla naszego miłosierdzia, to nie „barbari” z obrzeży Europy, ale nasze własne barbarzyństwo, wyrażające się w braku współodczuwania z innymi, ostatecznie nas pokona”.
wit