Po inauguracyjnej sesji sejmiku radni PIS oświadczyli, że przechodzą do opozycji. Wcześniej, po sesji Rady Miasta, radni miejscy PIS oświadczyli, że będą opozycją. Po przegranych wyborach kandydatka na urząd marszałka z ramienia tej partii oświadczyła, że nie będzie marszałkiem, bo nie ma na to czasu. Marcin Pawlicki z PIS oświadczył, że rezygnuje z funkcji zastępcy prezydenta miasta, ponieważ zdecydował, że będzie radnym.
Ponieważ pamięć ludzka jest ulotna warto przypomnieć, że wszystkie te oświadczenia obwieszczono miastu i światu, gdy stało się jasne, że innej możliwości nie ma. PIS przegrał wybory do Rady Miasta i dlatego nie uczestniczył w „podziale łupów”. Stanowi w radzie mniejszość bez politycznego znaczenia. Może być tylko opozycją, nawet jeśli tego głośno nie powie…
Podobnie w sejmiku: radni PIS zostali przegłosowani i pozostała im rola recenzenta.
Radna, której marzeniem było dzierżyć laskę marszałkowską, widząc po wyniku wyborczym, że nie ma na to szans, postanowiła, że publicznie oznajmi, że wcale tego nie pragnie. Z braku czasu oczywiście. Przed wyborami radna nie wiedziała, że jest tak bardzo zajęta.
Zastępca prezydenta Szczecina, który w kampanii wyborczej gorąco popierał PIS, wiedział, że po wyborach będzie musiał wybierać między dotychczasową funkcją a ewentualnym mandatem radnego, ponieważ tych stanowisk nie można łączyć. Sęk w tym, że prezydent Krzystek nie zaproponował mu kontynuowania kariery swego zastępcy. Wówczas pan Marcin oświadczył, że rezygnuje ze współpracy z prezydentem, który zadaje się z Geblewiczem, Nitrasem i Gawłowskim…
Jak widać wszystkie te oświadczenia są po prostu śmieszne. Ponieważ dobry żart tynfa wart i ja spróbuję Państwa rozbawić. Oświadczam, że nie będę radnym…
Jarosław Dobrzyński