Opłakany stan szczecińskich burs i internatów

0
1002
Foto Stanisław Kaup

Każda metropolia, w Polsce i na świecie, rozwija się, jest silna i bogata nie tylko dzięki ludziom, którzy się tu urodzili, ale przede wszystkim dzięki tym, którzy postanowili związać z nią swoje losy i przyjechać, by się kształcić i pracować. O takich osobach, wspominał na swojej konferencji, która odbyła się 16 marca, Sławomir Nitras – wspólny kandydat na prezydenta Szczecina Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej.

„ Każde duże miasto jak Szczecin, Warszawa, Nowy Jork nawet, jest wielkie nie tylko tymi, którzy się tutaj urodzili, ale jest wielkie tymi, którzy zdecydowali się tu przyjechać, którzy widzieli swoją szansę w tym mieście. Co jest pierwszą rzeczą, którą się tu spotyka, jeśli się do dużego miasta przyjeżdża? Szkoła.” – mówił poseł.

Sławomir Nitras słusznie zauważył, że jeśli Szczecin ma się rozwijać , to należy zacząć inwestować w ludzi młodych, pełnych energii i chęci do kształcenia się i zdobywania wiedzy potrzebnej na rynku pracy. Miasto to młodzi ludzie i to od nich zależy jego przyszłość. Dlatego centrum powinno zacząć ponownie „oddychać” studentami, ale jeśli nie zachęcimy ich przyjazną infrastrukturą, ci zdecydują się na inne uczelnie w Polsce. Dlatego należy zacząć zmiany od wcześniejszych etapów edukacji, by przyjazd do Szczecina był atrakcyjny dla licealisty z mniejszej miejscowości w województwie zachodniopomorskim. Wiąże się to jednak z zamieszkaniem w internacie przy szkole lub w bursie, a ich stan, jak zauważył Nitras, jest gorszy niż w czasach, gdy chodził do szkoły.

„Przykład przy ulicy Unisławy. W „budowlance” – siedmioosobowe pokoje. Na Zygmunta, w jedynej bursie w Szczecińskich liceach, warunki przypominają czasy, gdy ja chodziłem do szkoły, ale i tak mieszkałem w lepszym internacie, a było to 20 lat temu. Musimy zrobić wszystko, aby szczecińskie szkoły były nie tylko atrakcyjniejsze dla szczecinian, ale dla ludzi, którzy chcą tu mieszka, którzy wiążą swoje losy ze Szczecinem, a neofici, ci którzy przyjeżdżają, są najwierniejszymi synami tej ziemi.” – z dozą sentymentu opowiadał kandydat na prezydenta Szczecina.

Słuchając wystąpienia posła, postanowiłem sprawdzić, czy faktycznie jest tak źle z zakładami zapewniający mieszkanie i wyżywienie młodzieży uczącej się poza miejscem zamieszkania. Na początek pojechałem do wspominanej na konferencji bursy przy ulicy Zygmunta 1. Od razu rzuca się w oczy zły stan budynku: odpadający z elewacji tynk, dziurawe dachówki i okna, które nie wyglądają na zbyt szczelne. Innymi słowy – widać jakby tu czas zatrzymał się w latach 80. Postanowiłem porozmawiać z jej mieszkańcami, którzy na co dzień mają styczność z opisywanym problemem.

„W sierpniu zaczęli remontować na najwyższym piętrze łazienki i do tej pory nie ma końca, a mamy już prawie kwiecień. Dodatkowo podczas mrozów okna przepuszczały zimne powietrze, że dodatkowe koce nie wystarczały. Sam Pan widzi – na zewnątrz bursy też nie jest najlepiej. Ciężko się mieszka w takich warunkach, ale nie ma wyjścia.” – opowiada jedna z uczennic szczecińskich liceów – Kasia. To nie jedyny krytyczny głos młodych ludzi, z którymi rozmawiałem przy Zygmunta 1. Niestety nie mogą sobie pozwolić na mieszkanie w lepszych warunkach. Akceptują to, co mają, ucząc się przy zniszczonych meblach, czy śpiąc w łóżkach, które nie nadają się do użytku.

Słuchając jak dużo krytyki spadło na tą jedyną w Szczecinie bursę z ust jej anonimowych mieszkańców postanowiłem sprawdzić, jaką opinię o swoim ośrodku ma młodzież z „budowlanki”. Jak się okazało, prawdą jest, że muszą mieszkać w siedmioosobowych lub ośmioosobowych pokojach. To nie sprzyja nauce, rozwijaniu się i pielęgnowaniu swoich pasji, tak ważnych w młodym wieku – zauważali uczniowie.

Z podobną krytyką internatu, ale przy Zespole Szkół Elektryczno-Elektronicznych w Szczecinie, spotkałem się rozmawiając z grupką uczniów mieszkających w nim już od czterech lat.

„Od kiedy mieszkam w internacie, zawsze jest coś nie tak. Pokoje, mimo że są remontowane, to wciąż odbiegają od ideału. Wszystko naprawiane prowizorycznie. W tym roku zamiast robić generalny remont w wakacje, co chyba jest oczywiste, kierownictwo rozpoczęło go w środku roku szkolnego. To, że część osób ma problem zdrowotny z tego powodu, bo wszędzie kurz i pył nikogo nie interesuje, a my się dusimy.” – mówi Adam, jeden z mieszkańców internatu. Rozgoryczony dodaje, że od 8 do 14 na czas prac remontowych należy opuścić budynek, ale co ma zrobić, gdy ma na 10 lekcje, a szkoła nie zapewnia mu opieki w tym czasie.

Niejeden uczeń miał zastrzeżenia co do wyżywienia. Część załogi kuchennej odeszła na urlopy, czy zwolnienia i nie ma komu przygotować posiłków dla tak licznej grupy młodzieży mieszkającej w internacie. „Nieświeże mięso, czy stary tłuszcz to ryzyko zatrucia, więc wolę chodzić głodny lub zjeść na mieście, niż tu na stołówce” – tłumaczy Damian, który cieszy się, że zaraz będzie kończył popularne TME i nie będzie musiał już mieszkać w internacie.

Widząc stan zaplecza szczecińskich liceów, czy techników, można śmiało stwierdzi, że ciężko jest uczyć się w takich warunkach. Przed władzami miasta stoi ogromne wyzwanie. Wiele lat zaniedbań spiętrzyło problemy młodych ludzi, a przecież chodzi tu o ich dobro. Należy poczynić wszystko, aby polepszyć warunki mieszkalne uczniom spoza Szczecina. W przeciwnym razie młodzież będzie omijać Szczecin…

Stanisław Kaup

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here