Ojciec chrzestny? Nie, tylko – wuju…

0
521

„Finansowe plecy” Brudzińskiego.

Ponad 80 procent pieniędzy przeznaczonych na kampanię europosła PiS Joachima Brudzińskiego pochodziło z darowizn od osób zatrudnionych w spółkach Skarbu Państwa – ustalili dziennikarze TVN24. Reportaż na temat finansowania kampanii wyborczej Joachima Brudzińskiego wyemitowano w ubiegłym tygodniu w programie „Czarno na Białym”.

Dziennikarze TVN24 udowodnili, że europosła PiS wspierali ludzie zatrudnieni w państwowych spółkach, głównie na Pomorzu Zachodnim.
19 wpłat na kampanię Brudzińskiego pochodziło od ludzi ze spółek należących do Grupy Azoty, działających w województwie zachodniopomorskim oraz od menedżerów zależnych od PiS spółek azotowych, zajmujących się portami i żeglugą morską, choć nie tylko, pokaźnych wpłat dokonała np. zachodniopomorska kuratorka oświaty i jej zastępca, a także państwowy inspektor transportu drogowego. To absolutna patologia, która nosi znamiona płatnej protekcji – ocenił poseł Koalicji Obywatelskiej Tomasz Siemoniak.

O opinię dziennikarze zapytali byłego skarbnika PiS. – To jest nie do uwierzenia. To sygnał
domniemania, że mamy do czynienia z jakąś – nie chce powiedzieć – przestępczą organizacją
– powiedział Kostrzewski.

Wśród entuzjastów kandydata do Parlamentu Europejskiego znaleźli się: Mariusz Grab, który w 2019 r. zarobił w Azotach 708 tys. zł plus 684 tytułem „świadczeń potencjalnie należnych”, a na kampanię Brudzińskiego przelał „drobne” 34 tys. zł. Wśród „sponsorów” znaleźli się: były wojewoda zachodniopomorski Tomasz Hinc, który przeszedł na stanowisko prezesa Grupy Azoty oraz Tomasz Panas z Grupy Azoty, który dzięki politycznym koneksjom w 2019 r. w Policach zarobił ponad milion złotych.

Szczególnym przypadkiem w tym towarzystwie jest Wojciech Drożdż, który przed laty był wicemarszałkiem województwa zachodniopomorskiego z ramienia PO. Odkupienie „win” kosztowało pana Wojciecha tylko 22 tysiące złotych. Dla przeciętnego Kowalskiego są to ogromne pieniądze, Wiceprezesa spółki Enea Operator stać na taki gest.

Czy wpłaty były dobrowolne i czy pan rozmawiał z którąś z tych osób [obdarowujących –
red.]? – zapytał Joachima Brudzińskiego dziennikarz TVN24.

Pan mnie obraża. (…) Pan pyta, ale w sposób obrażający mnie. Co pan sugeruje? Że ja te
osoby przymuszałem, żeby wpłacały na moją kampanię? Na takie głupie pytania nie będę
panu odpowiadał. Pozdrawiam serdecznie – odparł europoseł.

Europoseł nerwowo reaguje na całą sprawę. W młodzieżowym slangu mówi się na takie zachowanie „pali głupa”. Nie od dziś bowiem wiadomo, że bardzo wielu ludzi z naszego regionu bardzo wiele mu zawdzięcza. Można powiedzieć, że Brudziński wprost sterował karierami osób, które stały się darczyńcami jego kampanii. Warto przypomnieć treść maila, który wypłynął kilka miesięcy temu w serwisie „Poufna Rozmowa”.

Wysłano go 20 marca. Jego autorem był przewodniczący Komitetu Terenowego w powiecie polickim.
Czytamy w nim: „Cześć Joachim, Przesyłam 4 CV. Amonowicz i Mirowski to nasi członkowie. Chodyniecki i Panas związani z nami. Pozdrawiam, Mariusz”. Autor maila potwierdził, że wysłał go do polityka PiS. Panowie „z maila” bardzo szybko zaś awansowali w państwowej spółce.

Do sprawy odnieśli się politycy z naszego regionu. Poseł do Parlamentu Europejskiego Bartosz Arłukowicz w programie TVN 24 tak odniósł się do afery: Dzisiaj zbudowaliście układ zamknięty, który powoduje to, że mieliście dużo większe szanse. Wielokrotnie opowiadałem w 2019 roku, czemu jest tak, że PiS wisi [plakaty wyborcze kandydatów- red.] w każdej wiosce, a my nie wisimy. A no właśnie dlatego, że wy braliście kasę ze spółek, a my robiliśmy uczciwą kampanię – mówił.
Do sprawy w Twoim Radiu odniósł się również lider Platformy Obywatelskiej na Pomorzu Zachodnim Sławomir Nitras: Brudziński pierwszy raz zaimponował mi od dawna. Poznałem Joachima Brudzińskiego dwadzieścia parę lat temu. Joachim Brudziński jeździł wtedy takim starym maluchem. Gdy otwierał drzwi, to musiał klamkę z kieszeni wyjmować, bo ta klamka mu wypadała i wkładał tę klamkę, żeby otworzyć drzwi. Myślę, że ten maluch był wart czterysta złotych, a dzisiaj Brudziński ma kampanię za pół miliona. Widać jak daleką drogę Pan Brudziński przeszedł, szkoda, że to wszystko za publiczne pieniądze. System, który stworzył Pan Joachim Brudziński w województwie zachodniopomorskim jest absolutnie patologicznym. Ludzie, którzy teraz są prezesami to byli kiedyś jego asystenci. Tacy ludzie jak Pan Zaremba, jak Pani Jacyna – wszyscy to wiemy w Szczecinie, oni są absolutnie niekompetentni. Dostają państwowe posady, zarabiają grube miliony, a w zamian za to wpłacają na kampanię Joachima Brudzińskiego. Pytanie, czy tylko wpłacają na kampanie, czy nie finansują innych rzeczy. Moim zdaniem finansują inne rzeczy związane z Panem Brudzińskim. To jest system patologiczny, którym powinna zająć się prokuratura – mówi poseł Sławomir Nitras

W sprawie tak naprawdę nie chodzi tylko o moralność i przejrzystość życia publicznego. Nie oszukujmy się – w całej historii z przelewami zachodzi silne podejrzenie, iż za takimi „wpłatami” nie stoi wsparcie wynikające z szacunku dla wyjątkowych talentów intelektualnych Brudzińskiego i jego programu, lecz wdzięczność, chęć przypodobania się bądź lęk przed zwolnieniem, odstawieniem na boczny tor. W rzeczywistości chodzi tu o przelewanie kasy z budżetu państwa na kampanię wyborczą partii politycznej. To miał na myśli Arłukowicz i Tusk mówiąc, że „oni” będą mieli więcej plakatów i bilbordów w kampanii wyborczej. Mówiąc wprost, ludzie PiS stworzyli system wykorzystujący w celach politycznych i wyborczych środki publiczne a to jest nadużycie władzy dla osiągnięcia nieuczciwej przewagi nad opozycją.

To już nie jest demokracja.


Przemysław Kowalewski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here