O prawo dla KORY

0
1375
bc

Jest silna potrzeba, żeby wszyscy byli w naszej bandzie. Żeby nie było odstępstw i odchodzenia od wspólnoty. Żeby nie było tego, że ktoś – zwłaszcza ceniona i popularna osoba mająca wpływ na innych – dokona wyłomu, wyrwie się z rytuałów i … uwaga! pożegna z innymi i pochowa wedle własnego życzenia. To się nie mieści w wielu głowach, że można przestać wierzyć w Boga lub też stracić zaufanie do instytucji  religijnych w sposób ostateczny. Że można całkowicie odejść od wiary „z urodzenia” albo iść własną duchową drogą. Bo każdy z nas –  tak, jak jest osobą fizyczną, psychiczną czy seksualną – jest też osobą duchową. Ale w Polsce jest przyzwolenie na „bycie” wyłącznie katolikiem. Jest przyzwolenie na udawanie, niepraktykowanie, łamanie podstawowych zasad etycznych, ale po naszemu – zgodnie z naszą, polską, katolicką tradycją.

Bardzo wcześnie odeszłam od Kościoła katolickiego i była to decyzja przemyślana, głęboka i konsekwentna. I przez cały ten czas słyszę od różnych osób; „przejdzie CI”. I że wszyscy się nawracają z wiekiem, a już na pewno w chwilach ostatecznych. Że teraz to możesz, bo to takie tam … „głupotki i fanaberie”, ale z czasem, no ba! z czasem wszyscy zwracają się do Boga i odchodzą namaszczeni w rytuale katolickiego pochówku. I mówiono tak do mnie jako nastolatki, studentki, jak i przedsiębiorczyni, aktywistki, kobiety 50+. Nie pomagają wyjaśnienia, że ja naprawdę jestem  osobą areligijną i każda instytucja kościelna i formacja religijna są mi mentalnie obce i nie odnajduję się w tych aktywnościach. I że nie będę udawała katoliczki, żeby być jedną z Was/Nas. Jestem w naszej wspólnocie Polek i Polaków, ale z poszanowaniem, że każdy ma prawo do swoich życiowych i intelektualnych wyborów.

Tymczasem osobom, które odeszły od Kościoła katolickiego ciągle odmawia się tego prawa do bycia poza wspólnotą katolików. Piszę to na okoliczność tych pokątnych informacji, które szeroko rozlały się w mediach po odejściu Kory. Że wzięła ostatnie namaszczenie. Czyli był ksiądz, była spowiedź i było tak, jak powinno być . Ponieważ w Polsce jak umierać to po katolicku, a jak żegnać się to z księdzem.

Nie róbcie nam tego. Dajcie odejść zgodnie z naszą wolą. Kora była antyklerykalna. I szła swoją mocno wyznaczoną i świadomą duchową ścieżką. Jej wypowiedzi są silnym i przemyślanym przekazem. Nie można teraz okradać jej – i kogokolwiek – z prawa do tożsamości, prawa do zachowania własnych myśli i decyzji. Moje Nie lub Tak za życia jest tak samo ważne po śmierci. Mówiąc krótko – uważam, że jest to nikczemne, aby lepić teraz Korę na swoją modłę. Żeby wygumkować z naszej pamięci Korę taką jaką była i skroić ją do pokropionego wodą święconą kanonu wbrew jej wszelkim wcześniejszym deklaracjom, wypowiedziom, decyzjom i wbrew faktom  –  wtrybić w schemat. I kształtowac przekaz, że wiadomo – jak trwoga to do Boga. No niekoniecznie. Szanujmy Korę. Szanujmy ludzi. Szanujmy siebie.

wh

Post Magdy Środy;

Ktoś propaguje wieści, że Kora w szpitalu wzięła „ostatnie namaszczenie”. Raz, że nie była w szpitalu, dwa, że nigdy nie wzięłaby ostatnich namaszczeń, nigdy nie pozwoliłaby na obecność przypadkowych księży wokół siebie. Mało było spraw równie jej obcych jak religia katolicka z jej „urzędnikami”, sztywnymi rytuałami, coraz większą hipokryzją i zbrodniami pedofilii. Sama była ich ofiarą. Nie znosiła kościoła katolickiego jako instytucji. Może myślała o jakiejś Transcendecji, bo na Transcendencję, jako osoba uduchowiona, była bardzo wrażliwa ale na pewno nie w wydaniu panów w czarnych sukienkach, którzy nienawidzą wszystkiego co naturalne i wolne a którzy dziś, (poza nielicznymi wyjątkami), dorzynają demokrację wraz z PiSem licząc, że upasą się na nowym dyktatorskim reżimie

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here