25 lipca na pokładzie niemal już wyremontowanego promu Copernicus – najnowszego nabytku znanego i szanowanego w branży morskiej szczecińskiego armatora Euroafrica Shipping Lines, odbyła się mała uroczystość. W trakcie były przemówienia, a po uroczystości każdy z zaproszonych wcześniej gości otrzymał od armatora pamiątkowe prezenty czyli min: butelkę wódki Copernicus, koc z logo Euroafrica i układem Słonecznym oraz będącą schowaną pomiędzy prezentami 4 stronicową ulotkę pokazującą „Stocznię Szczecińską” bezpodstawnie sugerującą to ona była firmą realizującą remont / przebudowę Coperniusa, a wiadomo, że tzw. „Stocznia” dała tylko nabrzeże remontowe. Jestem pewien, że Euroafrica udostępniła gościnnie swoje torby podarunkowe i ktoś ze SPP za zgodą Eurioafrica wrzucił tam swoje ulotki. To normalna praktyka przy tego typu okazjach czy konferencjach – często uczestnicy wydarzenia albo zaproszeni goście proszą o taką możliwość. Nie spotkałem się z faktem odmowy przez organizatorów. Oczywiście Euroafryka nie ma żadnego związku z tymi ulotkami a pełną odpowiedzialność za teść i głupoty umieszczone w tych ulotkach spoczywa na wydawcy czyli Zarządzie Szczecińskiego Parku Przemysłowego. Tak tego samego SPP co to od kilkunastu miesięcy udające nieudolnie i nieporadne niegdyś upadłą Stocznię Szczecińską S.A. Podmiot niezwykle zasłużony dla tego miasta i regionu z którego działalności przez wiele lat słynął Szczecin i zachodniopomorskie. Jak wiecie jestem całkowicie przeciwny by polityczny cyrk nazywać tą dumną i szanowaną nazwą.
No to przeanalizujmy ową broszurę, a szczególnie najbardziej kłamliwą 3 stronę.
Zaczyna się niewinnie. Piękne uśmiechnięte zdjęcie Pana Stanisława Kocona – podpisanego sporo na wyrost (nie z uwagi na jego niewątpliwe wysokie kompetencje a miejsce pracy !!!) jako główny technolog stoczni szczecińskiej. Ja absolutnie nie znam tego Pana, szanuję go i w żaden sposób nie podważam jego kompetencji, ale bycie głównym technologiem w parku przemysłowym, który nic nie buduje w branży stoczniowej to nie jest ambitna praca. Nie wiem jakie stanowisko ma w umowie o pracę Pan Kocon, nie wiem też czy ma umowę czy zlecenie czy kontrakt, ale na 100% stroną z jaką podpisywał stosowny dokument jest nie Stocznia Szczecińska (której prawnie nie ma), a Szczeciński Park Przemysłowy. 100% pewności. Nie wiem czy Pan Kocoń jest autorem przypisanych mu obok słów – ale całkowicie zgadzam się z tą rzekomo jego wypowiedzią poza ostatnim zdaniem czyli „Jestem dumny z naszej załogi, że tak doskonale poradziła sobie z tym zadaniem” Czy to zdanie oznacza, że Pan Kocoń jest zatrudniony nie w SPP a np w Spawremie – czyli prywatnej firmie stoczniowej będącej głównym wykonawcą całej przebudowy Copernicusa? To gdzie jest zatrudniony? Bo jeśli mówi to w imieniu SPP to wszystko to co mówił powyżej tego zdania nie dotyczy SPP. Zakładam wiec, że ostatnie zdanie ktoś Panu Koconowi dopisał do jego rzeczowej i fajnej wypowiedzi. Reasumując za wyjątkiem ostatniego zdania Pan Kocon mówi prawdę i widać że dobrze zna się na tym o czym mówi.
No i teraz dochodzimy do gwoździa programu. Dalej widać Certyfikat RINA wydany Stoczni Szczecińskiej Sp. z o.o.
To normalna procedura, że firmy chwalą się swoimi certyfikatami. Na każdej firmowej stronie czy w prospektach reklamowych są one widoczne. Większość ma je na swoich stronach w wersji „do pobrania” oraz większość firm ma je wiszące w ramkach na ścianach w głównym pokoju konferencyjnym albo w gabinecie prezesa. Jakością, uprawnieniami czy sukcesami każdy lubi się chwalić. To element pozytywnego Employer Brandingu – to normalna praktyka.
Tylko, że w życiu nie widziałem tak bezczelnej firmy, która pokazuje publicznie certyfikat nie swój, nie prawdziwy a SFABRYKOWANY !!!
Tak to prawda – widoczny w tym folderze na stronie 3 certyfikat jest sfabrykowanym certyfikatem nieistniejącej Stoczni Szczecińskiej Sp. z o.o. Zaraz powiem nawet na kogo został ten certyfikat pierwotnie wystawiony i jak go przerobiono.
Niestety tu się zaczną problemy prawne Zarządu Szczecińskiego Parku Przemysłowego bo RINA to znana i duża włoska firma, która tego tak nie zostawi. Zresztą ja wystąpię w poniedziałek po angielsku do RINY do Włoch z oficjalnym zapytaniem czy kiedykolwiek wystawiali jakikolwiek certyfikat Stoczni Szczecińskiej Sp . z o.o. oraz spytam się czy wystawiali jakiekolwiek certyfikaty SPP. Podejrzewam że nie, ale muszę to sprawdzić.
Ci co czytali mojego wczorajszego posta już wiedzą, że nie ma zarejestrowanej spółki w KRS pod nazwą Stocznia Szczecińska Sp. z o.o. Podobnież SPP nie wystąpiło o zmianę nazwy do KRS, a syndyk Stoczni Szczecińskiej Nowa ma dopiero na dniach sprzedać SPP prawa do nazwy i loga Stoczni Szczecińskiej. Tak jak się słusznie domyślacie, (a co już na pierwszy rzut oka widać po wyraźnej i niepasującej do rozmytego certyfikatu czcionce) wymazano cyfrowo nazwę (zaraz powiem czego) i wklejono:
STOCZNIA SZCZECIŃSKA SP. Z O.O.
Wow. Czy to nie przestępstwo posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami? A sam proces fałszowania?
Ale to co mnie na pierwszy rzut oka uderzyło to fakt, że na certyfikacie nie ma NUMERU !!!
Ja w 2017 roku sam przeszkoliłem w ST3-Offshore ponad 300 pracowników produkcyjnych: i liniowych i kadry kierowniczej z VCA Basic i VCA VOL – holenderskiego HSSE oraz SCC 017 i 018 czyli niemieckiego HSSE. Potem przeszkoleni pracownicy zdawali zorganizowane również przeze mnie egzaminy. Jedne egzaminy były zadawane po polsku i angielsku przed Holendrami, a niemieckie po polsku przy obecności Niemców. Potem ST3-Offshore było jako firma certyfikowane. Zarówno certyfikat VCA całego zakładu, ale i każdego z pracowników miał swój numer i tak jak w przypadku RINA odnośnik do strony gdzie po wpisaniu numeru wyskakuje od razu kiedy był przyznany, dla kogo i najważniejsze do kiedy jest ważny. I to jest pierwszy element który mi praktykowi rzucił się w oczy.
Jednym słowem NIKT NIE WYDAJE CERTYFIKATU BEZ NUMERU.
Na tej FAŁSZYWCE numer jest cyfrowo usunięty. Powinien być po prawej stronie na poziomie wolnego odstępu pomiędzy słowami polskim CERTYFIKAT i angielskim CERTYFICATE.
Po prawej stronie od SP. Z.O.O. jest napisane po polsku a pod spodem po angielsku: „Informacje dotyczące ważności certyfikatu znajdują się na stronie www.rina.org”. Aby ten certyfikat sprawdzić trzeba wejść na wyszukiwarkę w bazie danych certyfikatów, wpisać numer, datę wydania i z tego co pamiętam nazwę firmy. Nie mogłem tego sprawdzić bo nie ma numeru…
No, ale to nie koniec „jaj” z tym sfabrykowanym certyfikatem. Grafik co to robił, a potem wklejał do tej propagandowej broszurki schrzanił swoją robotę. Niezbyt dobrze rozmył adres tego STOCZNIA SZCZECIŃSKA SP. Z O.O. No bo jak ja powiększyłem sobie tego lipnego „certyfikata” to pod Stocznia Szczecińska wiać jak byk:
STALOWA WOLA POLAND.
No fakt to niezaprzeczalny że Stalowa Wola leży w Poland – a jak wiadomo po polsku Poland to Polska (proszę się nie śmiać – tłumaczę celowo, bo kadry menadżerskie z nominacji PIS, które wymieniły fachowców w gospodarce morskiej nie znają tego języka)
WOW. To gdzie te chłopy zarejestrowali sobie tą Stocznię?
Ja wiem, że jest moda na Stocznie Marynarki Wojennej w Radomiu, CPK w Baranowie, Centralny Port Morski w Warszawie i siedzibę Dowództwa Marynarki Wojennej też w Warszawie zamiast jak historycznie w Gdyni. No ale chłopaki: no jak wy chcecie po zbudowaniu tych statków w tej Stalowej Woli je tam wodować? Jak dopłynąć do morza. Doprowadzenie morza do Stalowej Woli z tego co wiem póki co jeszcze nie jest w Planie Morawieckiego. Ale patrząc na idiotyzm Centralnego Partu Komunikacyjnego w Baranowie czy innego „hita” czyli przekopu przez Mierzeję Wiślaną to ja już absolutnie wierzę we wszystko.
Oto pełen rozszyfrowany przeze mnie adres:
Ul. Eugeniusza Kwiatkowskiego 1, 37-450 STALOWA WOLA POLAND.
A co tam się mieści? Ano tam jest Huta Stalowa Wola, która robiła blachę na remont Copernicusa pod dozorem Włoskiej RINA – towarzystwa klasyfikacyjnego kupionego od Włochów Copernicusa pod którego nadzorem Copernicus ma robioną tzw. klasę czyli dopuszczenie do eksploatacji (klasa jest dawana przez klasyfikatora po wybudowaniu i odnawiana co 4 lata)
Adres Huty Stalowa Wola jest też pod spodem, gdzie jest podana lokalizacja certyfikowanej firmy. Nie druga a trzecia linijka od pierwszego adresu. Tak się robi. Raz jest podawana pełna nazwa firmy i jej adres, a potem miejsce, które jest certyfikowane. Bo jak siedziba jest inna jak miejsce wykonywania produkcji to była by rozbieżność – a certyfikacja dotyczy miejsca wykonywania działalności, a nie siedziby głównej.
Od razu dodam, że żadna z firm certyfikujących jakimkolwiek certyfikatem nie zrobi certyfikacji i nie da żadnego certyfikatu NIEISTNIEJĄCEJ STOCZNI SZCZECIŃSKIEJ SP. Z O.O. ani z siedzibą w STALOWA WOLA POLAND ani w SZCZECIN POLAND.
Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?
Pod lipnym certyfikatem na tej stronie jest sentencja: cyt.: „Stocznia Szczecińska dysponuje certyfikatem zintegrowanego systemy zarządzania towarzystwa certyfikacyjnego RINA obejmującym normę jakościową ISO 9001: 2015 oraz normę OHSAS 18001: 2007 z dziedziny bezpieczeństwa i higieny pracy.” koniec cyt.
No to skoro nie ma Stoczni Szczecińskiej to na jakiej podstawie, komu i kto dał oba w/w certyfikaty? Skoro wykazałem, że pokazywany jako „dowód” na stronie 3 broszurki certyfikat jest cyfrowo sfałszowany to co sądzić o tym co jest napisane pod rzekomym certyfikatem nieistniejącej STOCZNIA SZCZECIŃSKA SP. Z O.O. z siedzibą Ul. Eugeniusza Kwiatkowskiego 1, 37-450 STALOWA WOLA POLAND?
Otóż załączona ulotka czy broszurka ma jedynie znaczenie czysto propagandowe i to jedynie dla nieznającej branży stoczniowej opinii publicznej bo już nawet przecież nie PR-owe. Ma służyć ludziom na ulicach chcących wierzyć, że coś się dzieje w państwowej branży stoczniowej i do pompowania nierealnego obrazu rzeczywistości wyglądające kompletnie inaczej jak by chciał ją zakłamać Zarząd SPP. Chodzi o „moralne” ale przede wszystkim polityczne uzasadnienie topionych bezzwrotnie i beznadziejnie co miesiąc grubych milionów złotych w źle albo wcale zarządzanych państwowych czarnych dziurach – czyli trwale nierentownych państwowych firmach z branży stoczniowej.
Jest mi niezmiernie przykro z powodu tego, że ktoś robi sobie żarty, mówiąc po naszemu „jaja” z branży stoczniowej, która zawsze w naszym regionie cieszyła się estymą i szacunkiem. Nie można sobie tak dworować Panie Strzeboński z poważnych problemów jakie dotknęły ten region;6 po upadku dużych przedsiębiorstw stoczniowych. Zamiast grać w siatkówkę, rozdawać drogie pióra Parkera, rozbijać się z kierowcą nowym A6 czy bzdurnych produkcji bzdurnych oderwanych od rzeczywistości broszur „reklamowych” zrób Pan w końcu prawo jazdy, doucz się Pan fachu i zacznij Pan coś robić. Proponuję Panu kontynuowanie strategi wyznaczonej i dopracowanej przez Pana poprzedników czyli Grzegorza Huszcza i jego zespół. Trzeba inwestować w park przemysłowy SPP, pozyskiwać fundusze unijne póki jeszcze są i pomagać, a nie niszczyć przedsiębiorstwa prywatne działające zarówno na terenie SPP jak i w jej sąsiedztwie. Już niech Pan przestanie bujać w obłokach i się ciągle kompromitować podpisując co jakiś czas lipne listy intencyjne z których nic potem nie wynika, niech Pan przestane wodować „serie” jachtów.
Niech Pan się po prostu weźmie do pracy, zajmie zarządzaniem SPP i wspomaganiem dzierżawców jeśli Pan w ogóle potrafi czymkolwiek zarządzać. A jak Pan się nie czuje na siłach to proszę ustąpić miejsca tym co się znają na branży stoczniowej.
Rafał Zahorski