Gdyby w Rudzie Śląskiej opozycja wystawiła jednego kandydata na prezydenta miasta, mógłby on wygrać już w pierwszej turze. Ale Koalicja Obywatelska i Polska 2050 nie potrafiły się porozumieć. To prognostyk dobry wyłącznie dla Prawa i Sprawiedliwości.
Przedterminowe wybory w Rudzie Śląskiej zarządzono po śmierci Grażyny Dziedzic, dotychczasowej prezydent miasta. Kandydatów zgłosiło się siedmioro, sondaże największe szanse dawały trzem. Krzysztofa Majerę popierali przedstawiciele Śląskiego Związku Gmin i Powiatów, Nowej Lewicy oraz ugrupowania Polska 2050 Szymona Hołowni. Michał Pierończyk otrzymał poparcie od partii Nowoczesna i części Platformy Obywatelskiej. Marek Wesoły, poseł Prawa i Sprawiedliwości, startował w wyborach jako kandydat niezależny .
To przedziwna historia. Nastały czasy, w których PiS uznał, że startowanie w wyborach w barwach PiS może być szkodliwe dla kandydata PiS. Członek partii rządzącej startował więc w wyborach udając, że nie jest członkiem partii rządzącej. Jacek Nizinkiewicz napisał w „Rzeczpospolitej”, że Marek Wesoły „wystartuje w wyborach… bez szyldu PiS, bo inaczej nie miałby szans na wygraną.” Marek Wesoły – poseł PiS, z zawodu technik elektromechanik, absolwent licencjackich studiów katechetyczno-teologicznych na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego, we wrześniu 2020 r. – został przez Kaczyńskiego zawieszony w prawach członka partii za złamanie dyscypliny klubowej, gdy zagłosował przeciwko nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Zawieszenie wygasło w listopadzie. Kaczyński poparł więc partyjnego dysydenta. Widać wiernych i dyspozycyjnych w Rudzie Śląskiej już nie ma.
17 sierpnia Jarosław Kaczyński wygłosił 75-sekundowe oświadczenie, w związku z czym „policja zamknęła odcinek ulicy Nowogrodzkiej, przy której mieści się siedziba PiS” – podaje RP. Prezes PiS poparł kandydata, który nie reprezentował PiS. 75 sekund to niewiele nic więc dziwnego, że Kaczyński nie znalazł czasu ani na największą od wielu lat katastrofę ekologiczną w Odrze, ani na wymykającą się kontroli inflację, ani na wykraczający poza wszelkie granice skok na państwową kasę czołowych funkcjonariuszy partii rządzącej, którzy przecież nie dla pieniędzy przejęli władzę, bogacą się dla Polek i Polaków. Jak w PRL – naród pije szampana ustami swoich przedstawicieli, ma za to zaszczyt płacić za tych przedstawicieli rachunki.
Poparcie prezesa Kaczyńskiego okazało się gwoździem do politycznej trumny kandydata. Przebranie się za niezależnego nie zmyliło mieszkańców śląskiego miasteczka. Poseł Marek Wesoły nie wszedł do drugiej rundy.
O fotel prezydenta Rudy Śląskiej walczyć będą między sobą kandydaci partii opozycyjnych. Można z tego wyciągnąć trzy wnioski.
Po pierwsze – w Rudzie Śląskiej partie opozycyjne straciły premię za jedność. Marek Pierończyk uzyskał 36,41 proc. głosów. Krzysztof Mejer – 26,85 proc. Łącznie obaj kandydaci uzyskali głosy 63,26 procent mieszkańców miasta, którzy poszli do wyborów. Wspólny kandydat pewnie nie uzyskałby aż takiego poparcia, ale z pewnością miałby szanse na zwycięstwo w pierwszej turze. Efekt polityczny takiego wyborczego zwycięstwa byłby nieporównywalnie większy. Zwłaszcza, że kandydatowi PiS do przejścia o drugiej tury zabrakło niewiele – uzyskał 8406 głosów (26,41%), zaledwie o 141 mniej, niż Krzysztof Mejer (8547). Niespełna pół procenta.
Po drugie – im bardziej zjednoczona będzie opozycja w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, tym większe będą szanse na pozbawienie PiS większości w Parlamencie. 3 września Marcina Palade opublikował zestawienie pokazujące, jak głosowaliby wyborcy w zależności od ilości list i bloków wyborczych. Palade to prawicowy socjolog, autor opracowań i analiz z zakresu preferencji społecznych i politycznych, specjalista „geografii wyborczej” w Polsce. W 2003 współtworzył Polską Grupę Badawczą, która w 2004 i 2005 zwyciężyła w rankingu zgodności wyników sondaży z wynikami wyborów opracowanym przez Centrum Smitha, PGB jako jedyna przewidziała zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2005. Można więc przyjąć, że Marcin Palade wie, co mówi.
Prognozuje on, że jeśli w 100 okręgach wyborczych – a do takiej zmiany w ordynacji wyborczej zdaje się zmierzać PiS – opozycja wystartuje w jednym komitecie, to uzyska 292 mandaty poselskie (PiS – 168).

Gdyby opozycja wystartowała w dwóch blokach – uzyskałaby o 12 głosów mniej

Start opozycji w czterech komitetach to przegrana opozycji. W tym wariancie PiS zdobywa większość – zaledwie czterema głosami, ale doświadczenia obecnej kadencji Sejmu dowodzą, że to wystarczy. Kilka dodatkowych głosów partia rządząca zdobędzie bez trudu. W razie potrzeby stworzy się kilka nowych fundacji albo powoła kilka nowych spółek, budujących mega lotniska, samochody elektryczne albo rakiety kosmiczne. Posady dla wahających się znajdą się bez trudu.

To, oczywiście, szacunki oparte na sondażach, a do sondaży należy podchodzić z bardzo ograniczonym zaufaniem – to trzeci wniosek, wynikający z pierwszej tury wyborów, przeprowadzonych w Rudzie Śląskiej. Z sondażu przeprowadzonego przez Instytut Badań Samorządowych dla „Gazety Wyborczej” i serwisu LokalnaPolityka.pl wynikało, że 11 września na Śląsku wygra faworyt Jarosława Kaczyńskiego, zakamuflowany PiS-owiec Marek Wesoły. Miało go poprzeć 29,6 proc wyborców. Na drugim miejscu typowano Krzysztofa Mejera, kandydata wspieranego przez Polskę 2050. (27,22 proc). Tymczasem poseł PiS nie zdołał nawet przejść do drugiej tury głosowania.
– Czy mógł być jeden kandydat opozycji? To już pytanie do jej liderów – powiedział tuż przed wyborami „Gazecie Wyborczej” Krzysztof Mejer, jeden z kandydatów na prezydenta Rudy Śląskiej.
Oczywiście, że mógł. Ale nie był.
Rafał Jesswein