To, co się teraz dzieje w Polsce dowodzi, że polskie chrześcijaństwo przestało być chrześcijaństwem ewangelicznym, a stało się chrześcijaństwem kościelnym.
Chrześcijaństwo ewangeliczne, to religia miłości, chrześcijaństwo kościelne, to religia cierpienia. Chrześcijaństwo miłości odkrywa Boga w człowieku, gdyż Bóg stając się człowiekiem utożsamił się z każdym człowiekiem, szczególnie słabym, bezbronnym, zrozpaczonym. Nie tylko z dzieckiem, ale także z jego matką.
Chrześcijaństwo kościelne odnajduje Boga w świętych murach, przestrzeniach, symbolach, przede wszystkim „tam…”, w zaświatach. Dlatego dla chrześcijaństwa kościelnego ważniejsze od człowieka są święte mury, przestrzenie i symbole.
Dzisiaj polem sporu stało się życie człowieka od poczęcia aż do śmierci. Chrześcijaństwo kościelne dokonało i wciąż dokonuje apoteozy cierpienia, gdyż cierpienie człowieka na ziemi uznaje jako karę za rzekomy grzech pierworodny. Rodzimy się na świecie, by odpokutować za grzech. Dlatego cierpienie uznaje także za drogą zbawienia. Życie ma wartość, gdyż zdolne jest do cierpienia i należy je tak długo podtrzymywać, jak długo może cierpieć. Ks. Józef Tischner umierając, napisał na kartce jedno z ostatnich zdań: „nie uszlachetnia”.
To nie cierpienie uszlachetnia lecz miłość. Człowiek został stworzony do miłości, nie do cierpienia. A do miłości nie można zmusić żadnym prawem i żadnym przymusem. Miłość jest wyborem. Dlatego tylko wolne i kochające osoby mogą w swoim sumieniu zdecydować jak długo podtrzymywać życie, które cierpiąc nie ma szans dalej żyć. Nawet Jan Paweł II powiedział: „Pozwólcie mi odejść do mego Ojca”.
Dziecko śmiertelnie chore jeszcze nie mówi i nie może tego powiedzieć. Dlatego tylko rodzice mają prawo podjąć decyzję. Zmuszanie do bezsensownego cierpienia jest okrucieństwem.
prof. dr hab. Tadeusz Gadacz