Zza Bramy Klasztoru – Szczecin.
Dzień Nowego Roku od lat spędzam z filharmonikami wiedeńskimi oraz oglądając Turniej Czterech Skoczni. Czekam na końcowy akt koncertu noworocznego, którym jest brawurowo zagrany Marsz Radeckiego, przy brawach publiczności. I od lat czekam na zwycięstwo któregoś z Polaków. Tutaj wszystko zaczęło się od Adama Małysza.
Rok, który minął, nie należał do najlepszych, przede wszystkim pandemia, gdzie stale jesteśmy bezbronni przed tym niewidzialnym wirusem. A w Sylwestra rano przyszła jeszcze wiadomość o śmierci Macieja Zięby, dominikanina, kolegi ze studiów, mojego poprzednika w Wydawnictwie W drodze, naszego byłego prowincjała. Przegrał długą walkę z nowotworem. Niedobry to rok, dobrze, że odchodzi.
Stając na progu Nowego zawsze patrzymy z nadzieją, którą jako ludzie wiary, ludzie religijni, pokładamy w Bogu. Nie boimy się przyszłości. Jak Grecy starożytni, helleniści, którzy potrzebowali wróżb, fatum. Zaklinali przyszłość.
Ludzie Biblii, Żydzi i chrześcijanie wiedzieli, że przyszłość nie jest pusta. Jest czasem i przestrzenią, w której jest Bóg.
Dziś wybiegając do przodu czujemy lęk przed wirusem. Ktoś z lekarzy na Boże Narodzenie składał mi życzenia: zdrowia i szczepionki. Właśnie dlatego, że jestem człowiekiem wiary, to poważnie traktuję to, co naukowe i rozumne. Nie mylę porządków. Potrzeba abyśmy się zaszczepili. Tylko tak możemy zatrzymać tego niewidzialnego wroga. Czego sobie i innym po prostu życzę.
Nie wiem, czy dzisiaj ktoś słucha ludzi Kościoła, ja przyjmę szczepionkę najszybciej jak się da.
Tomasz Dostatni OP