Ludzie poza systemem

0
691

Żyją obok. Gdy mijamy ich na ulicy, nie zwracamy uwagi. Nie zauważamy! Starają się nie wyróżniać, są poza systemem! Jest ich w Szczecinie prawie tysiąc!

Mają reklamówki, walizki, czasami bardzo duże lub toczą wózki z rzeczami… wyglądają jakby je gdzieś nieśli, a tak naprawdę to ich cały dobytek. Te rzeczy. Noszą wszystko ze sobą. Śpią na ławkach. Czasami starają się być niezauważeni na dworcach, ale szybko obsługa czy służby ich rozpoznają i wyrzucają! Wlepiają im mandaty, choćby za brak maseczek! Chcą przegonić.

Jest grupa, która zapuściła korzenie… żyją w ziemiankach, zbitych z jakiś płyt domkach przypominających raczej miejsce na niepotrzebne rzeczy. W starych autach, przyczepach czy na ogródkach działkowych! Wszystko to co nie jest nam potrzebne tu znajduje swoje miejsce. Także oni – poza systemem. Systemem wartości, naszych wartości.

Nigdzie nie gonią, żyją w świecie iluzji, straconych złudzeń, zagubieni w życiu. Ale czasami znajdują się ludzie, którzy wiedzą, że nie zmienią ich życia, nie naprawią, nie przywrócą społeczeństwu, lecz mogą pomóc. Drobiazgami. Dla nich ważnymi, bo pozwalającymi przeżyć. Szczególnie zimą. Miska gorącej zupy, kromka chleba, kawa czy herbata, kanapka, a wreszcie ciepła odzież. Nawet grube skarpety, czapka, buty, bielizna czy polar lub kurtka! Parę drobiazgów… do higieny osobistej.

Ale najważniejsza dla nich jest ta chwila, ta uwaga… rozmowa! Rozmowa o niczym, zwrócenie na nich uwagi. Zainteresowanie. Wysłuchanie. Okazuje się, że są to normalni ludzie, mają inne problemy, ale normalni! Potrafią żartować. Pomogą innym – takim jak oni! Poczęstują ciastkiem… Opowiedzą swoją historie, wystarczy byśmy posłuchali! Mają plany… chcieliby… ale wiadomo, że jeżeli przyjedziemy tu jutro, w przyszłym tygodniu czy za rok – to nadal tu będą. A jeżeli akurat ich nie będzie, to znaczy, że system przypomniał sobie o nich – o ich mandatach po 20 złotych, których uzbierali na 300 tysięcy, o jakimś „interesie” normalnego, którego stali się ofiarami… System zabrał ich do więzienia! Za dług… wobec społeczeństwa, dług, który nie zniknie, a będzie większy… o koszty sądowe!

Z Agatą i Krzysztofem – uczestnikami czwartkowych spotkań dla ubogich przy kotwicy, razem z Jazzkiem ruszyliśmy w sobotę 14 stycznia w mroźny poranek o godz. 6:30 rano, by zawieźć potrzebującym zupę, którą Agata ugotowała z podarowanych przez firmy i ludzi produktów. Przy każdym otwarciu termicznego kotła rozchodził się smakowity zapach. Chleb i pączki ze szczecińskich piekarni. Odzież. Kawa i herbata. Wreszcie by z nimi się spotkać… z tymi co zawsze i z nowymi. Agata wie gdzie kogo może spotkać i jest z daleka rozpoznawana. Jest gorąca zupa i rozmowa! Żarty. Wspomnienia. Po prostu odwiedziny. Okazują się normalnymi ludźmi. Znajomymi w potrzebie. Agata przyznaje, że kiedyś bała się takich ludzi, a teraz wie, że oni potrzebują po prostu pomocy! Witają nas z otwartymi ramionami… pytają o buty, skarpety… a czasami nie chcą wziąć rzeczy mówiąc, że przyda się innym. Rozmowa i jedziemy dalej. Umówiliśmy się o 6:30 pod kotwicą. Już tu kilka osób się kręci z reklamówkami, a gdy przyjeżdża Agata to podchodzą. Zupa, kawa, kanapki. To osoby mieszkające w pobliżu…

Potem jedziemy na dworzec PKS, budzimy śpiących na ławkach bezdomnych… dajemy koce! Wiesiu pracował jako kucharz. W przytułkach zawsze pomaga przy kuchni. Teraz śpi na ławce, a obok niego stoi olbrzymia walizka. Andrzej zmarznięty zastanawia się czy nie pojechać do przytułku… polecamy schronisko dla bezdomnych Feniks na Zamkniętej! Jedziemy na dworzec PKP… tu spotykamy dwoje – widać ubogich. Zapraszamy do auta na posiłek. Niestety przy wyjściu z dworca zjawia się patrol policji i z wielu osób bez maseczek na dworcu ich zamierza ukarać! Spisują i wręczają mandaty! Tłumaczę, bo widać, że to ubodzy… że wyprowadzamy ich z dworca na zupę do naszego auta. Policjanci uparli się dać im mandat. Potem Andrzej mówi, że ma takich mandatów za ponad 300 tysięcy. Dostają od nas maseczki, polar, skarpety, artykuły higieniczne i ciepły posiłek! Opowiadają swoją historie.

Ruszamy nad Kanał Zielony, Hanys przy zbitym z desek domku czeka na buty sportowe. Przymierza, są dobre! Chciał sportowe buty. Jest dla niego gotowa paczka z wcześniej zamówionymi rzeczami! Otrzymuje wraz z Fiodorem także odzież. Hanys prosi o rękawiczki, Agata już chce oddać swoje, ale Jazzek szybciej ściąga z rąk narciarskie rękawiczki i oddaje! Znowu rozmawiamy. Kolejny przystanek to ogródki działkowe. Trafiamy do Marzenki. Przykucnięta przy piecyku, grzeje się. Agata długo z nią rozmawia. Opowiada, że tutaj – wskazuje miejsce, niedawno zmarła jej matka. Zostawiamy posiłek i kilka rzeczy. Stały kontakt telefoniczny pozwala na przywiezienie rzeczy, które potrzebuje! Na znacznie dłużej zatrzymujemy się w starym campingu u Henia w Dąbiu. Żyje tu z dwoma pieskami. Agata wie gdzie co jest i robi nam herbatę, Krzysztof wyciąga pączki… są ciastka! Heniu opowiada o bólu w nodze, ale nie chce iść do lekarza – mówi, że rower go prowadzi, ale chodzi! Boi się, że mu utną nogę. Znowu jest rozmowa. Heniu był kierowcą. Daje się namówić na zdjęcie… z Agatą! Odwiedziliśmy kilka miejsc jest już południe… oni jeszcze jadą dalej z rzeczami i zupą. My już żegnamy się – wracamy do systemu! Po godz. 14 jeszcze Agata wysyła mi zdjęcie z opisem, że u starszej pani musiała zostać dłużej, bo było mycie włosów! Taka normalna sobota z ubogimi!

To niezwykła podróż. Miejsca nieznane i ciekawi ludzie! Co czwartek o godz. 18 przychodzą pod kotwicę na Plac Tobrucki w Szczecinie – czeka tu na nich posiłek, odzież i pomoc medyczna, a w soboty odwiedziny… normalny tydzień ubogich.

Tekst i foto: Jarosław Gaszyński

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here