Zapachniało. Lipowy, miodny zapach przechadza się szczecińskim ulicami. Jakże blisko do uniesień. Żeby tylko był czas na te zapachy, ale chyba go raczej brak.
Ale oto rozpoczęła działalność mała budka 2 x 2 m, z truskawkami po 7 zł i czereśniami po 11 zł. Szefowa przywozi a koleżanka sprzedaje. Jeszcze chwila i będą kolejki. Truskawki też pachną, jak róże dawniejsze i dzisiejsze lipy. Lipy się nie dały. Budka przy Małopolskiej/Niepodległości dla ścisłości zawiera również ogórki z Przecławia. Moje się wreszcie kiszą, wąsy nad kuflami wiszą.
Zapach lipowy przechadza się, raczej się nie śpieszy. Poranny jest rześki, popołudniowy leniwy jak powrót z pracy. Życzę, żebyście zauważyli tę lipową obfitość. Gorąco. Jutro znowu jak w Czarnolesie.
Żeby jeszcze dobry twaróg, normalny chlebek, mogą być bułeczki chrupiące, niechby miodek się przykleił do wszystkiego co po drodze. Zdrówka.