Wiele osób czekało na kolejną powieść Ingi Iwasiów. Doczekaliśmy się. W Książnicy Pomorskiej odbyło się spotkanie autorskie z profesor Ingą Iwasiów, na które przyszło ponad 100 osób. Autorka podkreślała, że nie jest to reportaż, chociaż okładka książki, mogłaby to sugerować. Na okładce – rozmyte zdjęcie z kobiecych protestów na Placu Solidarności w Szczecinie.

„Kronika oporu i miłości” to powieść, która nie abstrahuje od kontekstu politycznego. To fikcja literacka z odniesieniami do otaczającego nas świata. Jak podkreślała autorka – pisałam rozdział tej powieści i szłam na protesty. Wracałam i pisałam kolejne części książki. Na początku miała to być powieść wyłącznie o miłości, ale pisałam ją w trakcie wielotysięcznych protestów kobiet, czarne protesty, parasolki… To wpłynęło w oczywisty sposób na książkę. Mówi się o tym, że kobiety miały zmienić Polskę, miały być liderkami, angażowały się publicznie, zajmowały stanowiska w wielu sprawach. Niestety, okazuje się, że później tych kobiet nie ma… Nie są obecne na listach wyborczych, nie są reprezentowane w parlamencie. Mężczyźni… chyba boją się kobiet – liderek.
Inga Iwasiów podkreślała, że czuje dużą wewnętrzną potrzebę angażowania się w sprawy publiczne. Wierzy w to, że trzeba się angażować. Często „daje twarz” wielu inicjatywom, chociaż z komercyjnego punktu widzenia nie jest to opłacalne. Mimo to, podobnie jak Małgorzata – bohaterka powieści, będzie się ciągle angażować w sprawy feminizmu, praw kobiet, równości, ochrony środowiska. Na jedno z pytań, co jest dla niej ważne, odpowiedziała: ważna jest dla mnie praworządność, prawo artystów do swobodnego wyrażania swoich poglądów, oczywiście feminizm i tolerancja.

Najnowsza książka Ingi Iwasiów kończy się dość gorzko, ale jak zapewnia autorka, mimo wszystko „Kronika oporu i miłości” to afirmacja nadziei. Bohaterka powieści, Małgorzata wychowuje syna, żyje w związku z drugą kobietą. Staje się liderką, jej dość sekretne życie zmienia się. Wystawia się na publiczne działanie innych. Spojrzenia, konflikty, hejt. To boli najbardziej. Ale może warto, może tak trzeba. Porzucić własne zadowolenie i komfort czterech ścian i walczyć o nawet drobne sprawy. Angażować się w kolejne demonstracje. Domagać się szacunku i tolerancji. Walczyć o własną podmiotowość i godność.
wit