Julia Przyłębska schowała się w Berlinie

1
1496

„Tak bardzo jak przykro nam z powodu zakłócenia Państwa spokoju, mamy nadzieję, że możemy liczyć na Państwa solidarność i zrozumienie, jako naszych współobywateli. Dochowamy wszelkich starań, aby każdorazowo pozostawić miejsce naszych protestów w stanie porządku. Liczymy także na to, że któregoś dnia zechcą Państwo przyłączyć się do nas w akcie solidarności” – napisały mieszkające w Berlinie Polki w ulotce, jaką 31 października rozdawano mieszkańcom dzielnicy Dahelm, gdzie mieści się rezydencja ambasadora Polski w Niemczech Andrzeja Przyłębskiego i gdzie po przyjęciu ostatniego wyroku Trybunału Konstytucyjnego schowała się przez rodakami magister Julia Przyłębska, małżonka ambasadora.

  • Podobno zniknęli z willi – napisała Ewa Wanat, polska dziennikarka mieszkająca w Berlinie. W latach 2003 – 2012 szefowa radia TOK FM, w latach 2013 – 2015 redaktor naczelna Polskiego Radia RDC. W 2011 r. uznana przez tygodnik WPROST za jedną ze 100 najbardziej wpływowych Polaków. „Dziewuchy wykurzyły Przyłębskich z rezydencji w Berlinie” – napisał portal OKO.press, relacjonując te wydarzenia.
    Ulotkę wręczono sąsiadom państwa Przyłębskich, a także manikiurzystce, kosmetyczce, fryzjerce, handlarzowi win, lokalnej parafii i ulubionej restauracji.
  • Jeździliśmy w kilka osób i zostawialiśmy ją w skrzynkach pocztowych, albo wręczaliśmy osobiście. Przepraszaliśmy mieszkańców, którzy są w szoku, bo Dahlem to super spokojna dzielnica, tu się nigdy nic nie dzieje, nawet 1968 rok ich ominął – powiedziała OKO.press jedna z organizatorek protestu. – Nie zależy nam na stalkowaniu państwa Przyłębskich. Owszem podjęliśmy z nimi grę, ale nasz protest ma charakter polityczny, jest przeciwko pani Przyłębskiej jako uzurpatorce na stanowisku przewodniczącej TK i osobie łamiącej prawa kobiet. Jestem pewien, że miliony Polek i Polaków podzielają nasze przekonanie, że powinna być w Polsce i konfrontować się ze skutkami swej decyzji – wyjaśnia inny z uczestników tych wydarzeń.
Fot, Radio COSMO

Ewa Wanat opublikowała polskie tłumaczenie treści ulotki na swoim profilu na Facebook. Publikujemy ją niżej.

„Co myślała Przyłębska słysząc pod oknami „Wypierdalaj!”?” – zastanawia się Ewa Wanat w felietonie dla nadającego po polsku berlińskiego radia COSMO – „Zastanawiam się, czy była zaskoczona, kiedy gniew kobiet dosięgnął ją i tutaj. Co wtedy robiła? Może czytała „Opowieść podręcznej”, popijając czerwone wino, kiedy nagle tuż pod jej oknami rozległo się walenie w bębny i krzyk „Wypierdalaj!”. Julio Przyłębska, czy choć trochę gryzie Cię sumienie, gdy patrzysz dziś na obrazy z Polski?”.

Mieszkającej w Berlinie polskiej dziennikarce wyrzuty sumienia u pani prezes wydają się mało prawdopodobne. „Przyłębska jest prawniczką i doskonale sobie zdaje sprawę, że bierze udział w teatrze – udawany trybunał, udawani sędziowie, prezeska i wyroki na niby. Nawet ambasador Przyłębski otwarcie, publicznie głosi, że Trybunał Konstytucyjny w Polsce już nie istnieje i że tak jest dobrze. W 2018 roku w wywiadzie dla Deutschlandfunk, tłumacząc sens tzw. reformy sądownictwa, wyraźnie powiedział, o co chodziło z tym nie zaprzysiężeniem sędziów przez prezydenta i z wstawieniem na ich miejsca dublerów: „Trybunał miał w Polsce status prawie trzeciej izby parlamentu. Mógłby blokować reformy PiS. Dlatego należało to przerwać”. Czyli go spacyfikować. A na czele spacyfikowanej instytucji stawia się przeważnie jakiegoś stróża, albo wartownika, który ma pilnować porządku, a nie prezesa z prawdziwego zdarzenia. No i tak się stało”.

foto: FB Ewa Wanat

Dziewczyny z grupy „Dziewuchy Berlin” nazwały magister Przyłębską „Krwawą Julią”. Średnio przyjemna ksywka – zgadza się Ewa Wanat. Organizatorki demonstracji tak wyjaśniały swoje intencje spokojnym berlińczykom: „Julia Przyłębska podpaliła beczkę prochu, po czym natychmiast ewakuowała się do Berlina. Nie możemy zaakceptować tego, że niszczycielka demokracji w naszym kraju żyje sobie spokojnie poza jego granicami, i to w naszej wspólnej, otwartej na świat metropolii. My, dumni obywatele i obywatelki Berlina, nie pozwolimy na to, żeby „krwawa Julia” nadal prowadziła wygodne, luksusowe życie w Niemczech, podczas gdy nasza ojczyzna, podpalona przez nią, stoi w płomieniach”. Zapewniają, że dołożą wszelkich starań, by ich protest był dla sąsiadów państwa Przyłębskich jak najmniej uciążliwy: „Dochowamy wszelkich starań, aby każdorazowo pozostawić miejsce naszych protestów w stanie porządku. Liczymy także na to, że któregoś dnia zechcą Państwo przyłączyć się do nas w akcie solidarności. Nasze zgromadzenia mają charakter otwarty i uczestniczy w nich wielu Niemców. Chodzi nam wszak o wartości uniwersalne: prawa kobiet, prawa człowieka oraz sprawiedliwość, bezpośrednio zagrożone w jednym z krajów naszej wspólnej Unii Europejskiej poprzez działania Julii Przyłębskiej”.

Demonstracje zostały zgłoszone odpowiednim władzom i odbywają się zgodnie z obowiązującym w Niemczech prawem. Przebiegają spokojnie.

Pełna treść ulotki:

„”Drodzy mieszkańcy Thielallee, szanowni Współobywatele,

Jak się Państwo mogli zorientować, Wasza cicha, piękna okolica zmieniła się w ostatnich dniach w miejsce głośnych protestów i zgromadzeń. Zapewne zastanawiacie się, o co chodzi. Czujemy się zobowiązani Wam to wyjaśnić.
Sprawa tyczy się Waszych sąsiadów, zamieszkałego pod numerem 79 małżeństwa Julii i Andrzeja Przyłębskich. Pan Przyłębski jest od przeszło czterech lat ambasadorem Polski w Niemczech. Jako wierny sojusznik rządzącej Polską prawicowo-populistycznej formacji, ponosi on odpowiedzialność za ciągły stan kryzysu w stosunkach polsko-niemieckich. Wielokrotnie wypowiadał się w sposób prowokacyjny i agresywny, co przyczyniło się do tego, że zarówno przyjaźń obu krajów, jak i trudny proces historycznego pojednania, wciąż natrafia na poważne przeszkody. Nie on jest jednak przyczyną naszej obecności w Waszym sąsiedztwie.

Chodzi nam o jego małżonkę, Julię Przyłębską.

W roku 2015, natychmiast po przejęciu władzy przez prawicowo-populistyczną partię Prawo i Sprawiedliwość, pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego, rozpoczął się proces niszczenia niezależnego wymiaru sprawiedliwości. Bardzo istotne ogniwo systemu sądowej kontroli nad prawodawcami stanowił w nim Trybunał Konstytucyjny, posiadający kompetencje umożliwiające unieważnienie niekonstytucyjnych przepisów i ustaw. Jako sąd o kluczowym znaczeniu dla demokracji, stał się on obiektem wrogiego, bezprawnego przejęcia. Przy pomocy sztuczek prawniczych oraz nielegalnych nominacji sędziowskich, wkrótce na fotelu prezesa TK zasiadła nieznana dotąd nikomu, niekompetentna, ale wierna rządowi sędzina, Julia Przyłębska. Spełniła ona swoje zadanie. Trybunał przestał właściwie funkcjonować jako ciało nadzorcze. Rząd ma wolną rękę uchwalania przepisów niezgodnych z Konstytucją, a przeciętny obywatel stracił oparcie w instancji, która dotąd broniła jego fundamentalnych praw.

Jedno z tych praw zostało odebrane Polkom na skutek bardzo kontrowersyjnego werdyktu owego trybunału Przyłębskiej przed paroma dniami. Chodzi o prawo do przerwania ciąży w wypadku stwierdzenia poważnej wady płodu. Trybunał unieważnił nagle ustawę, która trwała w swoim zapisie od przeszło 25 lat, kiedy to wszystkie najważniejsze siły polityczne w Polsce dokonały trudnego kompromisu.
Miliony Polek i Polaków wyszły na ulice w proteście przeciwko temu rozstrzygnięciu, mimo szalejącej w naszym kraju pandemii. Od przeszło tygodnia trwają w całym kraju, a także poza jego granicami, protesty, zgromadzenia i strajki przeciwko temu nieludzkiemu, niedemokratycznemu werdyktowi. Kraj znalazł się w stanie niebezpiecznej konfrontacji między obywatelami a agresywną, ultrakonserwatywną formacją rządzącą, która w swojej obronie coraz częściej ucieka się do gróźb otwartej przemocy.

Julia Przyłębska podpaliła beczkę prochu, po czym natychmiast ewakuowała się do Berlina. Nie możemy zaakceptować tego, że niszczycielka demokracji w naszym kraju żyje sobie spokojnie poza jego granicami, i to w naszej wspólnej, otwartej na świat metropolii. My, dumni obywatele i obywatelki Berlina, nie pozwolimy na to, żeby „krwawa Julia” nadal prowadziła wygodne, luksusowe życie w Niemczech, podczas gdy nasza ojczyzna, podpalona przez nią, stoi w płomieniach.

Dlatego odnaleźliśmy jej utrzymywaną dotąd w tajemnicy rezydencję w Dahlem, aby regularnie przypominać jej o jej czynach. Tak bardzo jak przykro nam z powodu zakłócenia Państwa spokoju, mamy nadzieję, że możemy liczyć na Państwa solidarność i zrozumienie, jako naszych współobywateli.

Dochowamy wszelkich starań, aby każdorazowo pozostawić miejsce naszych protestów w stanie porządku. Liczymy także na to, że któregoś dnia zechcą Państwo przyłączyć się do nas w akcie solidarności. Nasze zgromadzenia mają charakter otwarty i uczestniczy w nich wielu Niemców. Chodzi nam wszak o wartości uniwersalne: prawa kobiet, prawa człowieka oraz sprawiedliwość, bezpośrednio zagrożone w jednym z krajów naszej wspólnej Unii Europejskiej poprzez działania Julii Przyłębskiej.

Z wyrazami szacunku, Dziewuchy Berlin”

Opr. Rafał Jesswein

Źródła:
Ewa Wanat, Facebook, 2020.11.01
Ewa Wanat, COSMO Radio po polsku, 2020.10.28
Piotr Pacewicz „Dziewuchy wykurzyły Przyłębskich z rezydencji w Berlinie „ OKO.press 2020.11.01.

1 KOMENTARZ

  1. Prosimy o uszanowanie innych ludzi w Berlinie nie identyfikujących się z powyższą grupą, a również protestujących. W artykule jest zawarte zdjęcie, które nie ma związku z protestem tej organizacji. Prosimy o usunięcie lub dopisanie rzetelnej informacji.

Skomentuj Ada Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here