Gdybym z Lisickim wygrał 35 mln euro…

0
811
Wojciech Hawryszuk P1060617

… to założylibyśmy szkołę rzemiosła europejskiego. Ludzie kiedyś mówili, że duża szczecińska firma budowlana mogła zarobić poważne pieniądze na renowacji miasta w Niemczech, ale nie było w okolicy kamieniarzy czy też sztukatorów. Wiem, że mniejsze szczecińskie firmy mają takie zlecenia. Marzy nam się WIELKA STOCZNIA, ale żeby ruszyć z posad ten kawałek świata nad Odrą, trzeba jeszcze większych pieniędzy, niż stocznia. Zanim się znajdą, to proponuję rozważyć różne inne możliwości mieszczące się w naszych realiach gospodarczych.

Rzemiosło jest bardzo wydajne, mała piekarnia o powierzchni 100 – 150 metrów kw. daje zatrudnienie 10 osobom.

Julisz Słowacki dał szansę swojemu bohaterowi i uczynił go specjalistą od psich butów. Rzeczy praktycznie u nas niepotrzebnych. Ale chłopina się ogarnął, dzięki tym psim butom. Nasza szkoła będzie miejscem umiejętności potrzebnych.

Rzemiosło może być bardzo ważnym elementem gospodarki usług w mieście. Zanim wpadną na to miasta dawnej NRD i zaczną się zaludniać, wpadliśmy na to z Lisickim. W zasadzie cała Łasztownia wzdłuż ul. T. Wendyto miejsce na pracownie i warsztaty.

Szkoła rzemieślnicza wedle naszego pomysłu skupi bardzo dobrych mistrzów; w tej szkole swoje staże mogliby odbyć również studenci AS, architektury, budownictwa oraz uczniowie szkół budowlanch, choć nie tylko. Wybierający studia – czasem nie wiadomo po co, nie próbują podjąć wysiłku poszukiwania innych pomysłów na życie. Pewien nauczyciel zdenerwował się, że urząd pracy zaproponował mu możliwość uzyskania uprawnienie do kierowania koparką. Zabrakło dla niego miejsca w szkole, bo może nie ma talentu pedagogicznego, zabrakło mu zarówno empatii jak i …… To nic złego, koparka nie jest karą za grzechy. Ta nasza szkoła to miejsce dla osób poszukujących nowych zawodów, nowych kompetencji. Te kompetencje można będzie nabywać równolegle – pracując, studiując, ucząc się w szkole. Do kształcenia wykorzystamy również wakacje. Szkoła będzie szkołą poza systemem szkolnym, bo jakoś nie widzę karzącego miecza kuratorium nad sobą ani nad Lisickim.

Dobrym miejscem byłaby Olejarnia, prawie wszystko w jednym miejscu. Może jakiś kawałek stoczni, wobec inwazji nowych, wydajnych technologii i rozwiązań logistycznych, aktualnie niepotrzebny. Próbowałem podobną ideę rozwoju nowych zawodów, uzupełniania kompetencji młodych architektów zaproponować PIG, a w szczególności Komisji Budownictwa; promotorem tych moich propozycji był ś.p. Lech Pieczyński ale jak odszedł, nie bardzo wiedziałem, z kim można rozmawiać. Ale pojawiła się właśnie nowa idea, możliwa dzięki nowej europejskiej loterii.

Prawdopodobieństwo powstania naszej szkoły, jest porównywalne z prawdopodobieństwem powstania takiego projektu, bo przecież nie ma wieloletniego planu zakładającego powstanie kilku tysięcy miejsc pracy w mieście, w oparciu o rzemiosło, małe pracownie rodzinne. Każdy myśli o fabryce aut lub stalowni na Ostrowie Grabowskim.

W kalkulacjach związanych z nowymi miejscami pracy trzeba brać pod uwagę liderów. Miliardy złotych wyrzucone przez te prawie 30 lat na szkolenie pracowników biurowych i naukę obsługi komputera, te ciężko zarobione przez nas miliardy dane liderom, przyśpieszyłyby rozwój prywatnych firm. Pomijam milczeniem problem obsługi komputera, bo większość nie biorących udziału w tych szkoleniach przecież umie je obsługiwać. Są tacy, dla których w dalszym ciągu to problem; to jednak nie ma znaczenia dla gospodarki. Nawet jeżeli część projektów „padnie” to kolejne mogą okazać się sukcesem. Upadek będzie doświadczeniem a nie porażką pod warunkiem, że będzie udziałem lidera, grundera, przywódcy.

Nie wiemy gdzie oni są i oni nie wiedzą o nas. Jestem przekonany, że talentów jest wiele tylko żę one giną wyśmiane choćby z zazdrości.

Czyżbyśmy nie mieli małych pracowni rodzinnych – oczywiście że są na rynku – patrz Chmielewskiego 18 / OFF Marina? Pojadę sprawdzić zaraz, bo niejasne są oświadczenia na FB. ”Szczeciński Bazar Smakoszy odbywa się w każdą niedzielę w godz. 10-15. Zapraszamy serdecznie.”

Oferta rzemieślnicza nie jest przeznaczona dla osób ubogich. Potrzeba konserwacji dzieł sztuki, a oryginalne detale z kamienia, drewna – również rzeźby, instalacje, powinny ozdabiać szczecińskie wille i osiedla. Mogą pojawić się w Petersburgu, Walencji i Lisbonie. Piękna biżuteria może ozdobić panie i panów.

Zapominamy, od kilkudziesięciu lat nie pamiętamy, że jesteśmy na ważnym szlaku. Czy jest jednak choć jedna impreza na szlaku Berlin – Szczecin – Bałtyk gromadząca kilkuset turystów? To samo dotyczy samej Odry. Przecież wiadomo, że

takie ekstremalne zabawy wymagają wsparcia żeby z czasem dać szansę monetyzacji takiego produktu. Turystyka to typowy kwiatek do kożucha głównie dlatego, że ilości miejsc pracy nie łączy się z nakładami. Np. promujemy producentów, którzy nie chcą podawać swojego adresu. Po co? Niech informacja o nich nie pojawia się na targach tylko w muzeach.

Uczniowie naszej (mojej i Lisickiego) europejskiej szkoły rzemiosł poznają w przyszłości atmosferę miast włoskich, angielskich, ukraińskich, skandynawskich. Zaszczepimy w nich chęć poznawania dobrze zaprojektowanego świata. To właśnie po „zaliczeniu” Florencji, Edynburga, Paryża, Berlina, to wlaśnie wtedy, to może oni wreszcie zmienią szczecińską architekturę, a na tyle dobrze „zakonserwują” XIX i XX wieczną szczecińską starówkę, że wszyscy będą dobrze o niej mówić, i wtedy będzie to autentyczna atrakcja turystyczna, a Szczecinianie w Szczecinie będą się czuli dobrze. Vadim Tyszkiewicz, burmistrz Nowej Soli, jeden z najwybitniejszych samorządowców w Europie zwykł mawiać, że w pierwszym rzędzie najważniejsze dla niego jest to, żeby tzw. atrakcje turystyczne służyły mieszkańcom.

Po co jednak w Szczecinie rzemiosło, skoro zamyka się małe piekarnie, które pieką dobry, codzienny chleb; inne niszczeją w poczuciu dobrze spelnionego obowiązku względem magistratu, bo będzie można je rozwalić i nikt już nie będzie się interesował oryginalnymi rozwiązaniami technologicznymi.

Swego czasu miasta powstawały przy katedrach, które były budowane przez kilka pokoleń murarzy, kamieniarzy, cieśli, kowali, witrażystów; przybywał mistrz, znajdował sobie utalentowanego Wawrzka, albo i kilku; i to była szkoła rzemiosł. Część z nich zostawała w mieście, a inni za chlebem wędrowali do następnej katedry. Nie pogniewamy się na naszych absolwentów, którzy zechcą powędrować w świat.

Swego czasu senat jednej ze szczecińskich uczelni sugerował, ale zdaje się że ta sugestia nie przyjęła na szczęście formy uchwały, owoż sugerował żeby wręcz zabronić najzdolniejszym szczecinianom studiowania w innych niż szczecińskie uczelniom. Albo w Szczecinie, albo w ogóle.

Przez litość przemilczę nazwę tej placówki i nazwiska tych „pionierów” wolnej myśli – choć są powszechnie znane. To tak, jakby kazać kupować towar prawie przeterminowany, żeby sklep nie zbankrutował. I wprowadzić do tego rejonizację przymusową artykułów pierwszej i drugie, a może i trzeciej potrzeby.

Jeżeli ta placówka zaprosi mistrzów to wtedy znajdą się uczniowie. Widocznie nie jesteście mistrzami panie i panowie, skoro uczniowie nie mają do was zaufania. To wszystko dzieje się za nasze pieniądze. Nasze pieniądze dostają ludzie, którzy nie budzą zaufania studentów.

Do opanowania przez warsztaty rzemieślnicze XXI wieku są takie dziedziny jak mechatronika, gastronomia – szeroko rozumiana łącznie z pieczeniem chleba w prawdziwym piecu, bednarstwo (mam nadzieję, że kiedyś wyłącznie na swoje potrzeby będziemy mogli zakopać 100 litrów „okowity” na ślub syna lub córki (tuż po ich urodzeniu) – tak powstawała starka; w Australii można pędzić ile się chce), tkactwo z udziałem tkaczek z Peru; ważna jest stolarka, ciesielstwo, wspomiane sztukatorstwo, kamieniarstwo, kowalstwo, znajomość produkcji ceramiki artystycznej i użytkowej, produkowanej w krótkich seriach unikatowych.

Pociągniemy z Lisickim jeszcze z 10 lat w sprawności nie gorszej i jeżeli w przyszły piątek zdobędziemy te 35 milionów euro, to już za miesiąc zaczniemy. Co nam będzie potrzebne – co najmniej 30 warsztatów, które zmieszczą każdy po 20 uczniów, 10 klas-pracowni tej samej wielkości, każda ze 50 – 100 m.kw. . Poligon o wielkości 5 000 m.kw., a jeszcze lepiej 1 hektara, trudno w tej chwili powiedzieć coś o bursie i mieszkaniach dla nauczycieli. Na dzień dobry to przyczepy samochodowe, a później wszystko szybko zbudujemy.

Trzymajcie kciuki, bo może to być dla wielu osób prawdziwa, życiowa szansa. Prawdopodobieństwo powodzenia jest nieduże, zbliżone do rozumienia sytuacji Szczecina przez Magistrat, ale przecież istnieje.

Żeby to się wszystko powiodło, należy zachować tzw. ciągi technologiczne. Na obrzeżach Berlina działa taka właśnie piekarna; jej właściciel sieje zboże (pszenicę, amarantus, żyto, owies) miele je w starym wodnym młynie, a następnie piecze z tego zboża chleb, bułki, torty. Praca ludzka jest droga, cena takiego chleba jest zdecydowanie wyższa. To oczywiste. Jeżeli zechcemy zająć się tkactwem, to tylko z jedwabi, włókien, wełen szlachetnych, do tego będziemy namawiali przyszłych uczniów.

Przed wojną pogłowie owiec i kóz liczyło 1,5 mln sztuk

Są w Polsce utalentowani pasjonaci, którzy spoglądając na udane przykłady sukcesów rynkowych polskiego rzemiosła znajdują dla nich miejsce na rynku po 200 latach; Przemysław Zambrzycki tka z jedwabiu, srebra i złota w XXI wieku pasy kontuszowe, odtworzył makatę buczacką – buczacz; ta szlachetna, polska ozdoba właśnie trafia do naszych domów. Kiedyś w XVIII wieku tkali je w Polsce Ormianie, teraz potrafią Polacy. http://persjarnia.com

Szczecin, przy ul. Kaszubskiej, 25 lutego 2018

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here