Elity pożyteczne

0
980
Fragment obrazy Yannicka Leidera

Kilka pytań do kandydatów na prezydenta Miasta.
Czy możemy dać szansę młodym ludziom i jako miasto wpłynąć na poziom szczecińskiego kształcenia?
Odrzucam odpowiedzi pod tytułem – miasto nie jest od tego. To jest stała odpowiedź finansistów miejskich, innych raczej w trzeciej kopercie nie znaleźli. Zanim tytułem komentarza wprowadzę trzecią wersję prawdy tisznerowskiej, zapytam się kandydata znacznie łagodnie choć nie do końca – od czego jest w takim razie jest miasto?
Obawiam się, że jakaś tam odpowiedź będzie brzmiała – musi zadbać o porządek w mieście. Takie rudymenta prowokują do opublikowania cytatu 2T czyli „trzeciej tisznerowskiej”. Taka odpowiedź jest podobna traktowaniu i roli kobiety w małżeńskim stadle czyli 3K. Nie wychowawczyni, nie nauczycielka i opiekunka a pomoc domowa.
Kim są wasi doradcy, szanowni przyszli kandydaci, czy kandydaci mogą pokazać, przedstawić gabinety cieni, a nawet – subtelnych półcieni, jeżeli nie są do końca przygotowani?
Uparliśmy się, żeby kształcić tych młodych ludzi, którzy w wieku 18 – 19 lat na razie mają dosyć naszej edukacyjnej troski. Chcieliby poszaleć, poznać świat, popracować w hurtowni lodówek, poszukać czegoś ciekawego na co nigdy nie było czasu, i nie było wolno. Wyjechać z domu, na swoje, choćby z zarwaną kanapą.

Warto, należy wreszcie zadbać o osoby nieco starsze, 30 -40 latków, którzy oczekują sensownych propozycji, którzy stracili pracę np. w szkole. Albo nie chcą do końca życia pracować na dźwigu. Czy miasto jest zdolne (powinno) wykreować, czy pani, pan kandydatka, kandydat, cień, półcień uznają że trzeba „jednak” pobudzić szczecińską gospodarkę. Wszystkich bezrobotnych nie da się wziąć „na fundusz”. Chcę poznać spryt kandydatów, bo wiedza nie wystarczy. Bywa, że jest przeszkodą w życiu miasta.
Każda praca jest ważna, tylko że media mają innych bohaterów. Żywych i martwych. Dlatego nikt nie pisze o ludziach codziennych, nie są warci uwagi i podziwu. Dlatego strach przed zmianą statusu społecznego jest silniejszą motywacją niż wysokość wynagrodzeń. Socrealistyczna nawijka – i jej konsekwencje – skutecznie zatłukła chęć uszanowania ludzi codziennych. Podobnie jak Armia Czerwona jest odpowiedzialna za zepsucie wizerunku akordeonistów, jak twierdzi ich wybitny przedstawiciel (akordeonistów) Norman Davies. Czy mamy porzucić sympatię dla argentyńskich tang; raczej nie – Norman Davies z wielkim ukontentowaniem gra dalej.
Media działają jak biuletyn funeralny, jak skrzynka kontaktowa dla łowców skór; pięć pierwszych newsów to to przynajmniej pięciu nieboszczyków lub nieboszczek, zdolni łowcy znajdują więcej. Nie istnieją sukcesy naukowców, nauczycieli, uczniów – chyba że jest to zwycięstwo olimpijskie lub napęd łazika marsjańskiego. A codzienność; czy rodzice wiedzą jak to jest w tej ich szkole? Wywiadówki to za mało.
Pytam kandydatów, którzy – wybrani – będą mieli w ręku taki bacik z zieloną pękawką w postaci zleceń na reklamy, zlecenia na analizy i badania, pytam o to czy przy okazji – nie żeby zaraz straszyć – przy okazji roboczych spotkań nie można sprowokować rozmowy, dyskusji, która określiłaby rolę elit w mieście, gospodarczych, naukowych, edukacyjnych, i warunki w jakich ma się dokonać zmiana, czy wręcz zamiana tychże, wyjaśnijmy – istniejących –  na elity pożyteczne. Pożyteczne tu i teraz.
Elity muszą być pożyteczne, bo sami się nie wychowamy, nie wykształcimy i nie nabierzemy ogłady.

Wojciech Hawryszuk, przy Kaszubskiej 1-10 czerwca 2018

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here