Był rok 2005. Między niemocą, a koniecznością. Grupa wsparcia dla nauczycieli nieobojętnych.

0
768
fragment obrazu Yannicka Leidera "Słoń wpadł do studni"

Co zrobić z wiedzą i doświadczeniem nauczycieli i dyrektorów najlepszych szkół, które oprócz posiadaczy nikogo nie interesują? Są pomysły aby dobre szkoły, nauczyciele i uczniowie, wspomagały licea słabsze. Rzadko kiedy skuteczne zasady organizacji pracy w szkole takiej jak XIII_tka, stają się przykładem dla innych. I nie są wykorzystywane w budowaniu systemu edukacji w mieście, w innych miastach.

Taka dobra szkoła z zewnątrz jawi się jak kolejny miejski gadżet, breloczek z herbem, który można komuś dać w prezencie. Ot, kosztowny drobiazg, który do niczego praktycznego nie służy, a ładnie wygląda. Nawet jeżeli służy, to szkoda go używać. Dyrektorzy innych szkól nigdy nie zwrócili się do Cezarego Urbana z propozycją współpracy. Nie chcieli zapewne narazić na szwank swoich autorytetów. Trudna na początku byłaby ta Jego nieznośna wręcz szczerość.

W tej długiej rozmowie Dyrektor i Nauczyciele ustawiają tyczki na trasie slalomu. Mówią o zasadach. Wszystkich obowiązuje ta sama trasa, jedne tyczki trzeba minąć z prawej, drugie z lewej strony. Nic tylko przejechać. Ale trasa jest stroma, mamy na nogach narty, przeciwnicy uzyskują dobre czasy, a my do tej pory zajmowaliśmy się amatorsko biegami płaskimi.

A może jest wręcz przeciwnie – Dyrektorzy doskonale wiedzą co to jest dobra szkoła, jaka może być; tylko ten pierwszy krok, którego nie można zrobić. Może też potrafią wytyczyć trasą, tylko są kłopoty z przejazdem. Nie ma na ten temat żadnych badań, ale z pewnością wiedzą.

Gdyby ktoś, ciekawy jak zmienić szkołę na lepsze, miał prawo zadać tylko jedno pytanie Cezaremu Urbanowi, to powinno ono brzmieć, jak zrobić ten pierwszy krok. Jaki to strach, niepewność trzeba pokonać w sobie i we współpracownikach? Czy „pionierzy”, „grunderzy” nowej XIII_tki się bali, czy też byli odważni jak tygrysy, do szaleństwa, o motywacji komunardów? Pewnie czegoś się bali, tylko czego?

Nie było żadnego szaleństwa, a jeżeli się czegoś bali, to zapewne swojej frustracji; ta może zatruć całe życie niemocą i pretensjami do świata. Zbudowanie nowej szkoły, to był dla tych ludzi odruch obronny. Nie strategia szczelnego kokona, a współpraca. Żółw jest twardy, bo jest niemrawy i miękki.

Od tej frustracji już nie może uciec tysiące ludzi, którym geny i okoliczności dały więcej, czy dużo więcej niż innym. Ci ludzie pewnie wiedzą nawet więcej od nauczycieli z XIII_tki, ale nic z tego nie wynika. To skazańcy przykuci do wioseł galery, którą jest dla nich szkoła. Dla nich. Do szkól nie poszli wyłącznie najgorsi i nieudaczni absolwenci uniwersytetów. Oni dopiero w szkole zostali sprowadzeni do parteru. Tak skuteczne działa zespół pedagogiczny o nazwie „Minimum minimorum”.

Związki zawodowe dbające tak czy owak, nawet nie walczące, o nauczycielski socjal, straciły z pola widzenia misję i etykę tego zawodu. Lekarze, którzy są hermetycznym środowiskiem, przynajmniej wszczynająśledztwo w sprawie kolegów popełniających błędy w sztuce lekarskiej. Nie mówiąc o właścicielach klinik prywatnych. Naciskani przez poszkodowanych i wizję dotkliwych kar finansowych zaczną dbać o opinię placówki. To samo dotyczy równie zamkniętego środowiska prawniczego. Śmierć pacjenta, niesłuszny wyrok, że nie wspomnę o zwykłej działalności przestępczej są przedmiotem postępowania sądowego, nie tylko etycznego prowadzonego przez samorządy branżowe.

Śmierć społeczna ucznia (bo z nią właśnie mamy do czynienia; eliminacja społeczna to śmierć) nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji. Tu nie chodzi tylko i wyłącznie o uczniów, którzy stają się bandytami, ale również o tych najzdolniejszych. Jak ciężko muszą pracować później ci młodzi ludzie (czasem już ojcowie i matki), żeby nadrobić czas stracony w szkole. O ile tylko znajdą okoliczności i ludzi, którzy pomogą im zrozumieć, że najważniejsza jest praca.

Nie trudno wyliczyć strat wynikających ze śmierci społecznej młodych ludzi: więzienia, bezrobocie, alkoholizm, narkotyki, choroby psychiczne, wypadki samochodowe. Śmierć społeczna ucznia, młodego człowieka to bogata w konsekwencje pożywka dla tych plag. Ta śmierć nie jest przedmiotem postępowania sądowego. A giną ludzie, którzy – i ich rodziny, najbliżsi, koledzy – nie wierzą w społeczeństwo i nie wierzą społeczeństwu. Dlatego nie wykorzystują społecznych metod dochodzenia prawdy i swoich racji.

Jeden uratowany młody człowiek, to być może w przyszłości jeden etat policyjny mniej, może sześć.

Na świecie pomaga ludziom uzależnionym od alkoholu stowarzyszenie AA. Każdy kto w życiu zetknął się z alkoholikiem czy alkoholiczką „w akcji”, przemieszkał rok pod jednym dachem, wie jakie to jest zjawisko. Jaka to beznadzieja. Jaką musi być beznadzieja nauczycieli, których spycha na margines głupota przełożonych i administracji, a także obojętność lub agresja już zepchniętych na margines koleżanek i kolegów.

Wyobraźmy sobie Stowarzyszenie Otwartych Nauczycieli, które będzie grupą wsparcia dla nieobojętnych. Podstawą terapii w spotkaniach Anonimowych Alkoholików jest szczerość. Alkoholizm niszczy wszelkie hamulce moralne. Szczerość pozwala to dostrzec.

Nauczyciele wiedząże trzeba, tylko czasem nie wiedząże można. Nie wykluczone, że ta wiedza zanika z wiekiem. I czemu tu się dziwić?

Walka z beznadzieją to wzajemne wparcie psychiczne. Żeby nie było tej niemocy i samotności. Żaden z dyrektorów bez działania w grupie i bez pozytywnej presji i motywacji zespołu nic by nie zrobił.

Inteligenci powinni się wreszcie okazać inteligentni. Wielkopański dystans wobec spryciarzy i hochsztaplerów oświatowych jest wyjątkowo śmieszny. Nie mówiąc o rozwiniętej grupie biznesu, która wspaniale żyje z tej naszej oświatowej biedy. Przecież to Wy tracicie tak naprawdę, tracicie poczucie godności, i wszelki stres i frustracja, bierze się również ze wstydu. A oni nie tracą, bo nie wiedzą co to wstyd, a godność jest jako brzęczenie much, niezrozumiała choć natrętna.

Osamotnienie nauczycieli wykluczy sukces, a frustrację pogłębi. Stowarzyszeni, wspierający się wzajemnie, oczywiście wygrają. Skoro państwo nie chce myśleć o dobrej szkole, to muszą to zrobić obywatele. Uwagi o roli państwa, polityki, polityków, to nie żadne tam połajanki i mobbing internetowy, tylko konkretny wniosek. Kryzys oświaty jest faktem. I to nie kryzys powierzchowny, polegający na tym, że brakuje pieniędzy na ksero.

Brak ksera to nie kryzys. Kryzys to brak wewnętrznej odpowiedzialności co czasem nazywamy przyzwoitością lub sumieniem. A kto Bogiem, a prawdą miał nas, myślę o całym społeczeństwie, tego nauczyć?

Tym bardziej, skoro są dobre szkoły, są pozytywne ambicje rodziców i uczniów, samorządy powoli zauważają związki między edukacją, a pozytywnymi karierami swoich obywateli, trzeba wykorzystać te doświadczenia i przykłady.

I niezbędna, ważna w tym miejscu uwaga: pozytywna kariera to nie tylko kariera uniwersytecka, to również dobry zawód.

Zostawmy z boku margines wychowawczy, a zastanówmy się nad uczniem tzw. słabym (a może nieodkrytym?). Jakie są jego szanse w tym systemie? Jeżeli będzie niedouczony, to będzie miał problemy nawet w zawodówce. A tam powinien zdobyć zawód i nauczyć się mówić w języku obcym. Nauczyć się mówić. Jeżeli kształci się na kierowcę, i potrafi zdać egzamin na prawo jazdy, to i nauczy się mówić po niemiecku. Nie traktujmy „słabych” uczniów jak skończonych idiotów, bo oni tylko na to czekają; z litości nad ich „głupotą” nie stawiamy im żadnych wymagań. A oni: „rżną głąba”, „świrują jarząbka”, „palą głupa”, „ściemniają”, i to jest ich mimikra, cały spryt kameleona, zwinność piskorza. Nie wiadomo czy większość tych „ściemniaczy” da sobie radę, ale budując społeczeństwo obywatelskie, trzeba pozbawić takie osoby argumentu o tym, że nie mieli szans w życiu. Mieli, ale z niej nie skorzystali, Teraz z pewnością wielu osobom szkoła polska takich szans nie stwarza. A może nawet je ogranicza. To nie jest „słabość” ucznia, a nieelastyczność systemu oświatowego. Jeżeli dla wszystkich, dla każdego, to znaczy że dla nikogo.

Jolanta Konieczna o tym, co będzie świadczyło o sukcesie szkoły „Głównie ważne będą wyniki matur. Stabilna grupa ludzi, którzy będą cały czas zainteresowani XIII_tką. Sukces trzeba utrzymać. Cały czas musimy być atrakcyjni dla młodzieży”. Tak samo trzeba myśleć o wszystkich szkołach.

Co to oznacza dla ucznia „słabego”, bez specjalnych skłonności i zdolności do pogłębiania wiedzy? To oznacza, że rodzice będą zainteresowani szkołami, które będą odpowiednie dla ich dzieci i dadzą tym dzieciom szansę na zdobycie zawodu.

Tak, chciałoby się powiedzieć, nie ma przymusu. Jednak, nie, musi być przymus, ponieważ to społeczeństwo będzie trzymało przy bezpłatnym „cycu” dużą gromadkę niemowlaków społecznych. Tak jak przecież trzyma. I to nie ważnie jakie są przyczyny niemowlęctwa. Ono jest przecież faktem.

„Niemowlęta” nie miały szansy dorosnąć, bo nikt tego od nich nie wymagał. Dlaczego?

Wojciech Hawryszuk, przy Śląskiej w roku 2005

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here