Raz mały Bajtek ganiał bez majtek.
Krzyczała mama: gdzie twa piżama?!
Złościła babcia, wściekał się tata:
Nie będziesz mi tu bez gaci latał!
Wpadł zatem Bajtek na pomysł nowy,
Aby spróbować posad państwowych.
A że był młody, a że był mały –
Różne osoby mu pomagały.
Pomagał wujek, siostry i bracia,
By móc zobaczyć gówniarza w gaciach.
A on był spryciarz, uczył się szybko,
Jak tu na dudka wuja wystrychnąć.
Po wuju przyszła kolej na innych
Rósł w siłę Bajtek, kosztem naiwnych.
I tak się trudził, tak kombinował –
Jedno sprzedawał, drugie kupował.
Wuj, co za niego pięć groszy dawał,
O mało co by skonał na zawał.
Kto by pomyślał, że z tego Bajtka
Nie będzie wcale taka ciamajdka.
Wyrósł, a wraz z nim – jego fortuna.
Wille i działki, konta i fura.
Cieszą się wraz z nim nasi rodacy
Widząc owoce tej ciężkiej pracy.
Nikt go nie ściga, nikt go nie zgani,
Wszystkie kontrole były do bani.
Chronią koleżkę jego kamraci;
Żaden z nich biedny – wszyscy bogaci.
Krzyczą złe media: Bajtek łobuzie!
A on się śmieje, nadyma buzię.
W kraju pandemia, niczym cholera;
Polska nowego ma bohatera.
Był Wielki Gatsby gdzieś w Ameryce,
My mamy swoje światowe życie;
Kto by pamiętał te jego majty?
Dziś mały Bajtek – to Wielki Bajty!
JAR